OCZAMI WIKTORII:
Cholera jasna! Zaspałam! Już 8:00 a ja się dopiero z łóżka zwlokłam! Cholera, cholera, cholera! Muszę się uspokoić. Może policzę do dziesięciu? Raz, dwa, trzy.... Znowu powtórzę: choleeraa! Nie działa. Szybko kakao, jakaś sucha bułka. Do łazienki! Dobra, ubrana jestem, kakao wypiłam, bułkę zjadłam. Pozostaje tylko lecieć na uczelnię. Mam jeszcze kilkanaście minut, zdążę. Wybiegłam przed blok i ruszyłam w kierunku szkoły. O, jaka dzisiaj ładna pogoda, ciepło, słońce świeci, ani śladu po wczorajszej ulewie. I bardzo dobrze, jak ja nie lubię deszczu, uch! Mało co nie zaliczyłam gleby. Wpadłam do budynku pięć minut przed czasem. Nawet nie jestem taka zdyszana. Kondycję już mam, teraz muszę poszukać mózgu. Ale najpierw wykład! Usiadłam obok Ali.
-Zaspałaś? - zapytała szeptem. Kiwnęłam tylko głową i wyjęłam brulion, zaczęłam robić notatki.
Zajęcia minęły bardzo szybko i nim się obejrzałam była już końcówka ostatniego wykładu. Wyszłyśmy z Alą z sali kierując się do wyjścia. Gadałyśmy o jakichś pierdołach, a ja byłam myślami gdzie indziej. Czy to jest to audi? Nie, nie, ogarnij się, przecież nie tylko Kosok ma takie auto! Ale, ten sam niebieski kolor i... Nie! Co by tu Grzesiek robił? Tak w ogóle, muszę do niego zadzwonić i to jak najszybciej. Wyszłyśmy z budynku uczelni, a ja nie mogłam oderwać wzroku od samochodu, coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to auto Grzegorza. To on! Wysiada, trzyma w rękach ogromny bukiet lilii i uśmiecha się szeroko.
-O mój Boże! Wiktoria, to TEN siatkarz! - głos Alicji wyrwał mnie z rozmyślań, ale nie z osłupienia.- On tu idzie, ej, jak wyglądam? - zapytała. Nie odpowiedziałam, nie mogłam wydusić słowa.
-Hej. - uśmiechnął się do mnie.
-Może ja już pójdę, widzimy się później. Pa. - Ala szybko wyparowała połapując się o co chodzi.
-Chciałbym cię przeprosić. - klęknął na kolana trzymając bukiet i patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
-Grzegorz... to ja, bo... i... - plątałam się w słowach.
-Przepraszam, wybaczysz mi? - mówił cały czas się uśmiechając.
-Grzesiu wstań. - głos powrócił. Czułam na sobie spojrzenia studentów, którzy zebrali się pod szkołą.
-Nie wstanę dopóki nie powiesz, że się na mnie niw gniewasz. - nadal klęczał. Cholera, wstawaj ćwoku! Ale kochany ćwoku...
-Grzegorzu Kosoku, wstań, ja nie muszę ci wybaczać, to wszystko...
-Nie gniewasz się? - zapytał. Kiedy potwierdziłam, że nie wstał, znów patrzył na mnie z góry nie tracąc banana z twarzy.
-Nie mam o co się gniewać.- przyjęłam bukiet lilii, które cudownie pachniały. - To ja powinnam cię przeprosić za moje zachowanie. Ja... wtedy... - wbiłam wzrok w kwiaty.
-Co wtedy? - uniósł palcem mój podbródek i spojrzał mi głęboko w oczy. On wie, że tak na mnie działa? Chyba tak i wykorzystuje to, dziadyga jeden. Nie wolno starej Jakubiak wykorzystywać! JA mogę, on nie. Ot co.
-Nie myślałam i... - wyszeptałam. Pochylił się lekko.
-Mogę? - zapytał cicho. Nie odpowiedziałam tylko wpiłam się w jego usta zarzucając mu ręce na szyję. Nie przejmowałam się już gwizdami i śmiechami. Byliśmy tylko my.
Po kilku minutach byliśmy w jego samochodzie. Odwiózł mnie, a pod moim blokiem wytłumaczyłam swoje zachowanie. Żartował, że wie to iż jestem dużą dziewczynką.
-Dziewczynką, która jest wredna, cyniczna, sarkastyczna, złośliwa, uparta, impulsywna, czasami samolubna i... - przerwał mi pocałunkiem.
-Co to było?
-Strasznie dużo mówisz. - stwierdził.
Miałam to też dodać, ale uciszył mnie. Wybaczyłam mu TAKIE uciszenie.
-Grzegorz, a ty widziałeś tą gazetę? - zapytałam przypominając sobie ten brukowiec.
-Niestety tak, szczerze mówiąc nie wiem kiedy zrobili nam te zdjęcia. Przepraszam. - spojrzał na mnie.
-Ale to nie twoja wina! Tylko czy ci dziennikarze będą nam to robić cały czas?
-Sądzę, że jutro albo pojutrze zostaniesz mianowana jakąś Weroniką, Zuzią albo kimś innym i nagle będą znali wszystkich twoich znajomych, którzy chcą pozostać anonimowi. - powiedział.
-Fajnie, znowu będą mieli temat do gadania na uczelni.
-Coś się stało?
-Nic, to znaczy... Doszli do wniosku, że załatwiam sobie posadę w reprezentacji przez łóżko. - spuściłam wzrok.
-To przeze mnie. Jeśli nie chcesz to nie musisz ze mną...
-Ale ja chcę, i mam gdzieś wszystkich. - przerwałam mu. - Nie lubię tego całego medialnego szumu, ale wytrzymam.
-Serio?
-Tak. - uśmiechnęłam się szeroko. -Powinieneś już jechać.
-Mogę nie iść jutro na trening i zostać tutaj.
-Masz jechać ostrożnie i napisać mi sms, jak dotrzesz na miejsce. - musnęłam jego usta i wysiadłam z samochodu. Pomachałam mu i weszłam do bloku.
-Udało się? - zapytała Dominika, gdy weszłam do mieszkania.
-Mogłam się domyślić, że to twoja sprawka. - powiedziałam szukając wśród naszych gratów jakiegoś wiaderka na bukiet.
-Ja mu tylko podpowiedziałam jakie kwiaty lubisz.- uśmiechnęła się tajemniczo.
-Nie opieprzę cię, mam zbyt dobry humor.
-Gadaj! - zaczęła się śmiać. Opowiedziałam jej jak Grzegorz mnie przeprosił i o naszej rozmowie.
-Jakie to słodkie. - powiedziała z rozmarzeniem. Pokiwałam głową i szeroko się uśmiechnęłam. Tego dnia już nic mi humoru nie zepsuło.
NASTĘPNEGO DNIA:
Dzisiaj zajęcia dopiero na dziesiątą, więc mogłam się wyspać. Gdy wstałam Dominiki już nie było. Na uczelni pojawiłam się o kilkanaście minut za wcześnie, dopadła mnie Alicja.
-Hej, opowiadaj, w ogóle skąd wy się znacie? I czy wy jesteście razem, czemu nie powiedziałaś mi nic wcześniej? - skąd ona miała tyle pytań?
-Cześć, z meczu, niby tak, ale nie do końca, bo to długa historia.-odpowiedziałam cierpliwie.
-W długiej przerwie między wykładami idziemy na kawę i wszystko mi mówisz.
Pokiwałam głową. Zajęcia ciągnęły się strasznie, a w przerwie udałyśmy się z Alicją do kawiarni, miałyśmy półtorej godziny. Kiedy kelner przyniósł nasze zamówienia zaczęłyśmy rozmowę.
-Kiedy go poznałaś? - zapytała z powagą.
-W sobotę po meczu, przez przypadek. Potem spotkaliśmy się, co udokumentował pewien szmatławiec, a następnego dnia na naszym meczu. - powiedziałam zdawkowo. Z Ali jest świetna koleżanka, ale straszna papla. Wolałam nie ryzykować, że rozgada wszystkim o tym co mnie łączy z Kosokiem. Przez następną godzinę byłam przesłuchiwana oraz słuchałam jak to fajnie, że wreszcie sobie kogoś znalazłam i że to TAKI ktoś. Połapałam się, że bateria w telefonie mi siadła, przeklnęłam ją soczyście, po czym udałyśmy się na kolejne zajęcia. Wolna byłam dopiero o szesnastej, musiałam jeszcze zrobić porządne zakupy. Moja przyjaciółka nie była łaskawa się na nie wybrać. Ona za niedługo będzie się żywić światłem z lodówki! Piątkowy wieczór to nie najlepsza pora na łażenie po sklepie, wszyscy robią zakupy, a kolejka ciągnie się aż do połowy sklepu. Właściwie to w niej spędziłam najwięcej czasu. Telefon rozładowany, no nic, muszę się nudzić. Gapiłam się w wielki zegar. Po upływie czterdziestu kilku minut wreszcie nadeszła moja kolej. Wpakowałam wszystkie rzeczy do kilku jednorazówek i ruszyłam do domu. Plastik wbijał mi się w palce, ale dzielnie maszerowałam, dopóki jedna z siatek nie rozerwała się.
-Cholera. - fuknęłam pod nosem i zaczęłam zbierać rozsypane zakupy. Kilka jogurtów (dzięki ci Boże, że się nie rozwaliły!), ziemniaki, kefir, ser... Nagle pod moim nosem pojawiło się mleko. Nie jednak nie lewitowało, ktoś po prostu je trzymał. Przyjrzałam się Ktosiowi. To Wiktor!
-Hej. - przywitał się.
-Cześć, już zawsze będziesz mi podawał rzeczy, które mi wypadną? - zapytałam ironicznie.
-Musiałbym to przemyśleć. - podniosłam się i spojrzałam na niego.
-Tak w ogóle, co tu robisz?
-Byłem u kumpla, który mieszkał niedaleko. - oznajmił i podał mi siatkę. Nie wiem skąd ją wziął, ale byłam mu wdzięczna. Wrzuciłam produkty, które mi wypadły do jego reklamówki i ruszyłam, a on za mną.
-A ty? - zagaił.
-Ja idę do domu, egzystuję sobie na tym obskurnym osiedlu z moją przyjaciółką.
-Mogę cię odprowadzić? - nie ustępował. Nie zrażała go moja obojętność.
-Jak chcesz. - nie miałam ochoty z nim gadać. Chciałam tylko iść do domu zadzwonić do Grześka, pogadać z Domi i spać. O, jak ja lubię spać!
-Chcę. - odrzekł z szerokim uśmiechem. - A mogę o coś zapytać? - wiedziałam, że czegoś chce. Ludzie do mnie przychodzą tylko jak czegoś chcą.
-Wal.
-Czy ciebie coś łączy z tym siatkarzem? - ej, no dobra. Powinnam się takiego pytania spodziewać po wczorajszym, ale mimo wszystko nie byłam na nie gotowa.
-No... Tak jakby, ale to nic poważnego na razie. - wyjąkałam.
-A czy mam u ciebie szanse? - moje oczy były wielkości pięciozłotówek.
-Wiktor... Ja...
-Powiedz szczerze, jeśli nie, ok. Zrozumiem. - to się nazywa odwaga. Nie każdy podszedłby tak do dziewczyny i zapytał czy ma u niej szanse.
-Wiesz, jesteś miły, pomocny i lubię cię, ale jako przyjaciela, nie jako... jako... - dukałam.
-Jako kogoś bliższego? - podpowiedział mi. Kiwnęłam głowa i spaliłam buraka, jeszcze bardziej przyspieszyłam kroku.
-Hej, po prostu zapomnijmy o tej rozmowie i zostańmy przyjaciółmi. - jemu to wszystko przychodzi z taką łatwością? Nawet gonienie mnie? Nie odzywając się szłam dalej modląc się w duchu żeby sobie poszedł.
-Jesteś na mnie zła? - zapytał. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
-Nie, ale zazdroszczę ci tego, że wszystko tak łatwo robisz.
-Uwierz mi, że nie zawsze. Mogę cię odprowadzić?
-Jak bardzo chcesz... - westchnęłam i zwolniłam trochę.
-Zakochałaś się w nim? - wypalił ni z Gruszki ni z Kadzia Wiktor.
-Czemu o to pytasz?
-Jako twój przyjaciel chyba mogę wiedzieć. - uśmiechnął się.
-To dłuższy temat. - zbyłam go.
-Więc może zapraszam cię na kawę jutro.
-Siostra do mnie przyjeżdża.
-Wieczorem. - cholera, nie da sie łatwo spławić.
-Dobra, dam ci znać. To już mój blok. - zatrzymaliśmy się pod budynkiem. Pożegnaliśmy się, a ja weszłam do mieszkania. Dominika ucieszyła się, że ja zrobiłam zakupy. Mina jej zrzedła, gdy powiedziałam jej, aby to ona rozpakowała torby. Poszłam się przebrać i zaczęłam przeczesywać mój pokój w poszukiwaniu ładowarki. Kabelku, kabeleczku, chodź do mamusi, bo chce naładować telefon. No chodź do mnie gdziekolwiek jesteś. Przekopałam cały regał, biurko, szafę i nic, cholercia nic.
-Gdzie jesteś?! - wydarłam się. Ja to już nawet z ładowarkami rozmawiam, forever alone.
-Tego szukasz? - moja przyjaciółka wychyliła się zza drzwi z upragnionym przedmiotem. Wręcz się na nią rzuciłam z podziękowaniami. Okazało się, że pożyczyła ją sobie bez pytania. Mogłam się domyślić, jak nie ma u mnie jest u Dominiki. Oczywiście „przypadkiem”. Domi wróciła do swojego pokoju, a ja podłączyłam mój telefon. Grzegorz dzwonił. Nawet mi wiadomość zostawił. A nie, nie zdążył się wyłączyć. Znowu dzwoni, odebrałam szybko. Chciał, żebym przyjechała na mecz. Ale Natalia przyjeżdża, nie mogę. Przeprosiłam go, obiecałam kibicować. Pożegnaliśmy się i odłożyłam telefon na biurko.
-Kto dzwonił? - wydarła się szatynka z pokoju obok.
-Grzesiek.
-Czego chciał? - w ekspresowym tempie znalazła się na moim łóżku.
-Niczego. - odpowiedziałam spokojnie.
-Weeeeź mi powiedz.
-Nie.
-Proooooszeeeeeee. - jęczała, ale byłam nieugięta. Wstałam i ruszyłam do łazienki nie zważając na krzyki, że ona miała być pierwsze. Trudno, bardzo mi przykro, byłam szybsza. Rozluźniłam się pod ciepłymi strugami wody, które oblewały moje ciało. Po zakończonym prysznicu założyłam jakąś luźną koszulkę i gatki, a następnie otuliłam się ciepłym szlafrokiem.
-Już wolne! - wykrzyknęłam wychodząc z łazienki, a po chwili wparowała do niej Dominika z sykiem, że mi tego nie wybaczy. Zaśmiałam się tylko i ruszyłam do kuchni robiąc sobie gorącą czekoladę. Kocham cię tato, że nauczyłeś mnie ją robić. Porwałam jeszcze 2 mleczne bułeczki i skierowałam się do mojego pokoju. Włączyłam laptopa. Nie jest on może jakimś cudem najnowszej techniki, ale co najważniejsze działa. Czasem się zawiesza, ale po groźbach wyrzucenia za okno odwiesza się. Facebook, pierwsza rzecz jaką zawsze robię. Ełełełe, co my tu mamy? Jakieś mało ważne powiadomienia, zaproszenia do aplikacji. Jeszcze jedno takie i dostanę epilepsji, po czym wszyscy, którzy mnie zaprosili zginą z mojej ręki. Zakończę ich przykrą egzystencję. Zaproszenie do znajomych. Wiktor? Gdy zobaczyłam kto mnie zaprosił mało nie zaplułam czekoladą ekranu. To Kosok ma konto na facebooku?! I JA go wcześniej nie wyczaiłam?! Przecież szukałam go już z milion razy. Tak wiem jestem chora psychicznie, nikt nie musi mi tego mówić, uświadomiłam to sobie w zamierzchłych czasach gimnazjum. Przyjęłam oczywiście i obejrzałam sobie jego konto. „Jestę szpiegię.” pomyślałam sobie. Cudowne profilowe, na którym nie widać najważniejszego. Jego pięknych czekoladowych oczu... Wymierzyłam sobie moralnego kopniaka w tyłek. Nie mogę o nim myśleć cały czas, muszę pomyśleć o czym innym. Tylko o czym? Nie ma takich ciekawszych tematów od niego.
-Co robisz? - z mojego wewnętrznego monologu wyrwała mnie przyjaciółka.
-Facebooka sprawdzam. - odpowiedziałam niechętnie.
-Facebooka, czy kogoś konkretnego? - rozwaliła się na moim łóżku.
-A co ci do tego?
-Muszę wiedzieć, nie chcesz mi powiedzieć? Czuję się odrzucona! - zrobiła smutną minę.
-Kogoś konkretnego, ale na pewno wcześniej on sprawdzał mnie. - wytłumaczyłam.
-On? - wymruczała ze śmiechem. - Przystojny ten on?
-Wiesz, że jesteś głupia?
-Wiem. - zaczęła się śmiać. -Ale nie jestem sama w tym bólu. - z histerycznym śmiechem wybiegła z pokoju.
-Psycholka! - wykrzyknęłam za nią ze śmiechem. -Ale już ci mówiłam nie jestem sama!
Z nas to są dwie wariatki, ale Dominika w towarzystwie potrafi się zachować, ja mówię co mi ślina na język przyniesie. Już 22? Internet to zło, bo wciąga. Poszłam spać z wielkim uśmiechem na twarzy. Ten weekend spędzę naprawdę miło.
**********
Idealna miłość z dziecięcych wierszyków dzisiaj nie ma racji bytu. Zbyt szybko przestaliśmy wierzyć w smoki i księżniczki.
**********
PERSPEKTYWA GRZEŚKA:
Przed jedenastą wsiadłem w samochód. Ruszyłem do Katowic, po drodze na AWF podjechałem pod kwiaciarnię i odebrałem moje wczorajsze zamówienie. Sto lilii tworzyły ogromny bukiet, świetnie, na tym mi zależało. Pod uczelnią Wiki byłem koło piętnastej, musiałem chwilę poczekać, ale mi to nie przeszkadzało. Zobaczyłem jak wychodzi z budynku. Poczułem się tak, jakbym nie widział jej kilka lat, a nie dwa dni. Nie spuszczała wzroku z mojego samochodu, chyba go poznawała. Wysiadłem, a ona zatrzymała się wpatrując się we mnie. Przywitałem się, a ona nie odpowiadała. Jej koleżanka szybko zniknęła.
-Chciałbym cię przeprosić. - klęknąłem.
-Grzegorz... to ja, bo... i... - zaczęła się gubić w słowach.
-Przepraszam, wybaczysz mi?
-Grzesiu wstań. - poprosiła. A ja na upartego dalej klęczałem.
-Nie wstanę dopóki nie powiesz, że się na mnie nie gniewasz.
-Grzegorz Kosoku, wstań, ja nie muszę ci wybaczać, to wszystko...
Zapytałem czy się nie gniewa. Zaprzeczyła, wtedy dopiero wstałem.
-Nie mam o co się gniewać.- stwierdziła. - To ja powinnam cię przeprosić za moje zachowanie. Ja... wtedy... - spuściła wzrok.
-Co wtedy? - uniosłem jej podbródek tak, żeby spojrzała mi w oczy.
-Nie myślałam i... - zaczęliśmy się do siebie zbliżać.
-Mogę? - cicho jej przerwałem. Nic nie mówiąc pocałowała mnie. Znów była dla mnie jedynym człowiekiem na Ziemi. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. Pociągnąłem ją za rękę do mojego samochodu.
-Odwiozę cię. - jechaliśmy w ciszy, ale oboje cały czas się uśmiechaliśmy. Gdy zaparkowaliśmy pod jej blokiem Wiki nie chciała wysiąść. Usiadła przodem do mnie i powiedziała:
-Przepraszam cię za wtedy, ja... ja nie wierzę w baśniową miłość i księcia z bajki na białym koniu. A to wszystko działo się tak szybko i było zbyt... zbyt...
-Idealne?
-Tak, bo ... to było jak bajka, a ja już nie wierzę w bajki. - uśmiechnęła się.
-Jesteś dużą dziewczynką, wiem. - zaśmiałem się.
-Dziewczynką, która jest wredna, cyniczna, sarkastyczna, złośliwa, uparta, impulsywna, czasami samolubna i... - nie pozwoliłem jej dokończyć i zacząłem ją całować. Nie protestowała.
-Co to było? - zapytała z uśmiechem.
-Strasznie dużo mówisz. - również uśmiechnąłem się.
-Miałam powiedzieć, że jestem gadatliwa, ale mi nie pozwoliłeś dokończyć.
-Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać.
-Wybaczam, znaj me łaskawe serce. - chichrała się.
-Dzięki ci dobra kobieto.
Zapytała mnie o tą gazetę, którą przyniósł Krzysiek. Dowiedziałem się, że nie lubi dziennikarzy, ale wytrzyma. Dla mnie. Naprawiłem swój błąd. Chociaż nie, to nie był mój błąd, ale czułem się winny. Myślałem, że wyrządziłem jej krzywdę... Wygoniła mnie po tym jak postanowiłem opuścić trening. Była stanowcza musiałem odpuścić. Obiecałem, że powiadomię ją gdy tylko dotrę do domu, co nastąpiło po kilku godzinach. Napisałem jej SMS-a. „Jestem w domu. Już tęsknię. :)”. Odpisała szybko: „Ja też, ale jutro na treningu masz być, bo w końcu Kowal mnie zabije. :D”. „Nie pozwolę mu na to, tak łatwo się nie dam ;)”. Esemesowaliśmy jeszcze trochę, aż przerwał nam dzwonek do drzwi.
-Kogo niesie? - poczłapałem, a na progu mojego mieszkania pojawił się Piotrek.
-Cześć. Jak ci poszło? Tak w ogóle co wykombinowałeś? - zasypał mnie lawiną pytań.
-Cześć. Dobrze. Kupiłem kwiaty. - odpowiedziałem.
-A mógłbyś zgłębić ostatni punkt? - Rozsiadł się w fotelu. On się tu już czuł jak u siebie.
-Nie nie mógłbym.
-Ej no stary. Najpierw chodzisz podtruty, bo zarobiłeś w twarz, a teraz łazisz wyszczerzony. Nie wmówisz mi tu, że nic się nie stało. Nie ze mną te numery. - pokiwał palcem.
-Przeprosiłem ją z wielkim bukietem jej ulubionych kwiatów. - uśmiechnąłem się na wspomnienie sprzed kilku godzin.
-Tylko tyle? Tak łatwo odpuściła?
-W sumie to nie. Klęczałem przed nią i oświadczyłem, że nie wstanę dopóki mi nie wybaczy.
Piter wybuchnął gromkim śmiechem. Ja cały czas utrzymywałem powagę, chyba dlatego przestał.
-Ej, ty na serio klęczałeś?
-Tak.
-Ale że tak seriously seriously? - popisał się angielskim. Kiwnąłem głową. - To kurde poważana sprawa! Idę to na drzewie wyryć! A powiedziała ci dlaczego to zrobiła?
-Powiedziała, ale zachowam to dla siebie. A ty tutaj na pewno nie przyszedłeś bezinteresownie...
-No tak jakby. - podrapał się po głowie. - Ola ma jutro urodziny i myślałem, że mi z prezentem pomożesz, bo nie wiem co mam jej kupić.
-A skąd mam wiedzieć? - zaśmiałem się. - Ostatnio kupowałem prezent dziewczynie dwa lata temu. - oznajmiłem. Dwa lata temu. Na urodziny Magdy, kupiłem jej taką złotą bransoletkę z zawieszkami. Pół roku później rozeszliśmy się. Nie mogła znieść moich ciągłych wyjazdów, treningów. Uznała, że siatkarz to nie zawód tylko rozrywka, a do tego chwilowa. Miałem wybierać między nią, a robieniem tego co kocham. Nie zastanawiałem się długo i wyprowadziłem się z naszego mieszkania zostawiając go jej. Kupiłem sobie dwupokojowe lokum w wieżowcu, które bardzo mi odpowiadało.
-No ale co ja mam jej kupić? Ja nie wiem, weź coś mi doradź. - jęczał przyjaciel.
-Jezus Maria jaki ty zrzęda jesteś.
-Nie jestem ani Jezus, ani Maria tylko Piotrek. - zaśmiał się.
-Nie wiem no. Weź ją na kolację i kup coś z biżuterii.
-Dobry pomysł. Widziałem taki zajefajny wisiorek, spodoba się jej! Dzięki Kosa, umiesz człowiekowi pomóc. - zerwał się z fotela.
-Szkoda, że człowiek nie pomaga mi. - uśmiechnąłem się.
-Jak to nie? - oburzył się. - Ja ci mogę pomóc kiedy chcesz, a że ty tej pomocy nie potrzebujesz na razie to nie moja wina.
-Spokojnie, tylko żartowałem.
-Spadam, bo muszę zdążyć przed zamknięciem tego sklepu. - pożegnaliśmy się, gdy wyszedł zakluczyłem za nim drzwi. Pod prysznic i spać.
NASTĘPNEGO DNIA:
Jak zawsze, kiedy rano jest trening piskliwy alarm wyrwał mnie ze snu. Tym razem jednak trochę później, bo dopiero o 9. Nawet się wyspałem. Zjadłem coś i poczłapałem na trening. Tym razem byłem jednym z pierwszych graczy obecnych na hali. Był jeszcze Grzyb, Dobrowolski i Lotman obgadujący coś zawzięcie z Bartmanem. Po chwili przyszedł także Achrem.
-Siema Grzechu. - przywitał się. - Jak tam? Widzę w skowronkach łazisz... czyżby się ułożyło z tą dziewczyną?
-Na razie mogę tylko powiedzieć, że naprawiłem co zepsułem.
-Czyli dobrze. - kiwnął głową. Szatnia powoli zapełniała się. Igła jak tylko mnie zobaczył wskoczył za Lotmana, który był tuż obok.
-Musisz mnie przed nim bronić. - Krzysiek powiedział do przyjmującego po angielsku, a on tylko się zaśmiał.
-Nie bój się, nie oberwiesz koszulką, bo mam dobry humor. - uspokoiłem go.
-Na pewno?
-Na pewno.
-A co ci tak wesoło? - pewniej się poczuł i zaczął się przebierać.
-Tak sobie, wstałem prawą nogą. - zaśmiałem się.
-Ja podejrzewam coś więcej, ale nie powiem co, bo jeszcze mnie dorwiesz i zniszczysz moją fryzurę. Iwonka kupiła mi nowy żel! - pochwalił się, a cała szatnia wybuchnęła śmiechem. Wychodziliśmy powoli z pomieszczenia. Piotrek nie pojawił się na treningu, czyli jeszcze nie zagra. Jak zwykle rozgrzewka, stałe elementy, rozciąganie. Rozegraliśmy nawet jednego seta. Potem gadka z trenerem, a właściwie jego monolog. Jutro gramy z Olsztynem, nie jest to przeciwnik z najwyższej półki, ale nie wolno ich lekceważyć. Gdy Kowal skończył poszliśmy sie przebrać. Zrobiłem to bardzo szybko i wyleciałem z szatni. Zadzwoniłem do Wiktorii.
-Cześć, tu Wiktoria. - już chciałem się przywitać. - Nie mogę teraz odebrać. Nudzę się na wykładach lub jaram się meczem. Wybacz i zadzwoń później. Chyba, że to coś ważnego to po takim piiiik powiedz co chciałeś. Buźka. - dałem się nabrać na pocztę głosową. Cóż, zadzwonię do niej później. Zaszedłem do sklepu i kupiłem kilka potrzebnych rzeczy. Gdy znalazłem się w mieszkaniu odpaliłem laptopa. Wszedłem na facebooka. Tak miałem konto, ale wiedziało o tym tylko kilku znajomych, nie miałem oficjalnego profilu. Kilka mało ważnych powiadomień. Postanowiłem ją znaleźć. Wpisałem jej imię i nazwisko. Jest na samym dole listy. Ale jest. Nie zastrzegła profilu. Kliknąłem zdjęcie profilowe. Jaka ona jest śliczna, duże piwne oczy, długie włosy, czerwone naturalnie usta i zadarty nosek. Mógłbym się tak wpatrywać w nią godzinami. Miała kilka zdjęć z wakacji i meczów. Później zobaczyłem co napisała o sobie. 'Wyrośnięta wredna dziewucha z mentalnością kilkulatka kochająca siatkówkę.' Roześmiałem się. Ma siostrę Natalię. W ogóle niepodobne. Jej siostra to lokata brunetka z niebieskimi oczami. Zaprosiłem ją do znajomych. Jestem ciekawy jak zareaguje. Później obejrzałem jakiś film i sprawdziłem maila. Postanowiłem znów zadzwonić.
-Halo? - odebrała.
-Cześć Wiki tu Grzegorz.
-Cześć Grzesiu, przepraszam, że wcześniej nie odbierałam, ale bateria mi siadła, a ładowarka mi się gdzieś zgubiła i szukałam jej trochę po zajęciach.
-Nie przejmuj się nic się nie stało.
-A coś się stało? - jej głos był taki ciepły.
-Nie. Ja... - myśl! Po co ja dzwoniłem? Nie powiem, że chciałem tylko ją usłyszeć. - Ja chciałem zapytać, czy nie wpadłabyś jutro na mecz. - ufff. Wymyśliłem w miarę sensowny pretekst.
-Wiesz... Nie mogę, Natka do mnie przyjeżdża, a dawno się nie widziałyśmy. Przepraszam. -posmutniała.
-Hej, nie przejmuj się, następnym razem. A mogę zapytać kto to Natka? - udałem zdziwienie.
-A bo ty nie wiesz. Natalia to moja młodsza siostra. Mieszka w Tychach. Rzadko się widujemy, chciałabym z nią spędzić trochę czasu. Ale będę kibicować. - zaśmiała się.
-Trzymam cię za słowo. Dobranoc.
-Dobranoc. - nie rozłączyła się, myślała, że ja to zrobiłem. Chyba odłożyła telefon, a ja słyszałem wszystko. Dominika zaczęła wypytywać Wiki o rozmowę, ale ta nie chciałam jej nic zdradzić. Powiedziała tylko, że ja dzwoniłem. Rozłączyłem się, przecież nie będę jej podsłuchiwał! Udałem się do łazienki a stamtąd do łóżka.
**********
Czysta miłość przychodzi nagle. Nie pyta, czy może, nie patrzy, czy wypada.
**********
OCZAMI DOMINIKI:
Obudziłam się dość wcześnie. Leżałam tak przez chwilę. Przypomniałam sobie pocałunek z Cupkiem. Uśmiechnęłam się. To było hmmm...Miłe? Urocze? Chyba się zakochałam...Po raz pierwszy w życiu za kimś tęskniłam, mimo że nie widziałam się z tą osobą dopiero kilka godzin. Nawet za rodzicami nie tęskniłam. Nie miałam ciekawego dzieciństwa. Wstałam i spojrzałam na telefon. Jedna nieodebrana wiadomość od Cupka.
,,Dojechałem. Tęsknie.''
Zastanawiałam się co napisać.
,,Też tęsknię. Jeszcze nigdy za nikim tak nie tęskniłam.''
Przynajmniej byłam szczera. Zajęcia miałam na 8, więc musiałam sie pośpieszyć, bo była już 7:15.Wypiłam szybko kawę przebrałam się i poszłam na uczelnię. Profesor mówił o emocjach i motywacji. Usiadłam obok Darii. Wyłączyłam telefon.
-Siemanko.
-No hej. Jak tam po wczorajszym wieczorze?
-Co? Skąd wiesz?
-Cała uczelnia o tym wie. Mateusz nie umie trzymać języka za zębami. I jeszcze podobno dysponuje jakimiś zdjęciami na których się całujecie.
-Ja go chyba zabije.
-Oj, nie przejmuj się.
-Mam się nie przejmować? - zapytałam lekko wkurzona. Dobrze, że profesor jest przygłuchawy to możemy normalnie pogadać.
-No tak najważniejsze że jesteś szczęśliwa. Przecież to ze wszyscy wiedzą niczego nie zmienia.
-No racja.
-To może pani Czul da nam jakiś przykład motywacji? W jaki sposób pani się motywuję przed meczem? - zapytał staruszek.
Zgon! Co ja mam odpowiedzieć?
-To już robią za mnie moje przyjaciółki które wylatują z różnymi motywującymi tekstami typu „Ja rywali się nie boję'' albo innymi ...
Profesor pokiwał głową i kontynuował swój wykład. Odetchnęłam z ulgą a Daria popatrzała na mnie z uznaniem.
-Ja bym się zacięła i nie odpowiedziała zupełnie nic.
Zaśmiałam się. Wykład się skończył.
-Idziemy na kawę ?
-Ale ty stawiasz!
-Niech ci będzie, ale ty mi opowiadasz cały wczorajszy dzień okey? - postawiła warunek.
-Dobra.
Siedziałyśmy w kawiarni i popijając kawę opowiadałam Darii o wczorajszym wieczorze. Włączyłam telefon. Jedna wiadomość i 2 nieodebrane połączenia. Jedno od Cupka, ale drugie od mamy. Zdziwiłam się. Nagle się jej o mnie przypomniało? Dla niej zawsze był najważniejszy mój brat. Mniejsza z tym. Przeczytałam wiadomość i uśmiechnęłam się.
-Co? To od niego? - zainteresowała się przyjaciółka.
-Tak.
-Czytaj!
-,,Nie ma! Ja tęsknie bardziej. Mam nadzieje że wkrótce się spotkamy. Kocham.''
-Ale słodko. -pisnęła Daria.-Gdybym nie miała chłopaka sama bym się za niego zabrała!
-Ejeje! Wara od niego! On jest mój! -śmiałam się.
-Spokojnie. Mój chłoptaś właśnie zmierza w naszym kierunku, wiedz że nie zamieniłabym go na żadnego innego .
-Oj wiem. Cześć Patryk.
-Hej.- Powiedział przytulając mnie.
-Bo się zrobię zazdrosna.-powiedziała Daria.
-Oj słońce przesadzasz. Przecież Dominika ma tam swojego w Bełchatowie.-powiedział całując ją.
-Kurde, czy jest ktoś kto o tym nie wie ?
-No nie wiem ... Mateusz ma szeroką japę. Na pewno połowa Katowic już o tym wie.
-Sukin...
-Nie przeklinaj! - przerwała mi dziewczyna.
-Rzeczy należy nazywać po imieniu, co nie? Sama tak mówisz! - Podniosłam ręce.
-Ale wiesz, widziałem te zdjęcia, które ma! Nie widać cie prawie w ogóle. No może kawałek twarzy.
-Zabiję jak spotkam. Dobra ja lecę. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
-Ej słuchaj! Chcemy z dziewczynami w niedzielę do Bełka pojechać, jedziesz? - zapytała Daria.
-Dam ci znać okey?
-No dobra. Do zobaczenia na treningu!
-Pa.
Poszłam do biblioteki. Zabrałam parę książek. Wróciłam do domu. Odbyłam chwilowy dialog z Wiktorią i poszłam do pokoju. Przypomniało mi się, że Cupko do mnie dzwonił, więc oddzwoniłam.
-No hej, dzwoniłeś?
-Cześć słońce. No tak. Widziałaś te zdjęcia?
-Jakie zdjęcia do cholery?
-Na fejsie. Wszystkie siatkarskie stronki udostępniają nasze zdjęcia. Podobno jakiś ,,Fan'' im przesłał.
-Ja pierdzielę. Wiem kto to.
-Kto? - zapytał z ciekawością.
-Ten idiota Mateusz.
-On nie ma życia. Obiecuję Ci.
-Nie no weź. Już i tak ode mnie dostanie. I bym się nie zdziwiła jakby na ostrym dyżurze wylądował!
Zaśmiał się.
-To cię śmieszy?
-Nie no ani trochę. - zaprzeczył.
-Właśnie słyszę. - rzuciłam ironicznie.
-Zmiana tematu?
-Jestem jak najbardziej za!
-Jak minął dzień?
-Większość dnia na wykładach spędziłam. Potem byłam na kawie z koleżanką. I to by było na tyle. A jak tobie minął?
-Trening. Teraz leżę na łóżku, a przy mnie siedzi Aleks i próbuję podsłuchiwać.
-Hahaha. Pozdrów go.
-Dzięki! Też cię pozdrawiam. - usłyszałam łamany polski Aleksa.
Nie mogłam się przestać śmiać.
-Żyjesz?
-Żyję. - ogarnęłam się troszkę.
-Kiedy mnie odwiedzisz?
-Nie wiem. Mam trochę nauki. W sobotę mecz gracie z resztą.
-W trzech setach okosimy.
-Wiesz że po Lotosie możecie spodziewać się czegoś więcej.
-Wiem ale jestem optymistą. Zadzwonię jutro. Pa kotku.
-Aleś ty słodki. Pa.
Po jednym wieczorze bez ogródek spokojnie mogłam stwierdzić, że go kocham. Zależy mi na nim i to chyba trochę za bardzo.
NASTĘPNEGO DNIA:
Wstałam. Przynajmniej tak mi się wydawało. Byłam półżywa.
-Cholera.-Prawie wykrzyknęłam. Mój palec. Uderzyłam małym palcem o kant łóżka. O szit, ale boli. Ucieszyłam się, że nie obudziłam Wiktorii. Miałabym awanturę. A tego nie chciałam. Jak się ją ze snu wyrwie to jest w stanie pół miasta w akcie desperacji wybić! Zrobiłam kawę. Usiadłam i włączyłam laptopa. Tradycyjnie Facebook. Ten to ma tupet! On jest jakiś nienormalny czy co? Wszędzie moje zdjęcia z Kostkiem. Ja pierdzielę. Denerwuje już mnie ten koleś. Zaakceptowałam zaproszenia od Zatiego, Aleksa, Bąka i Cupka. Wyłączyłam komputer i poszłam na wykład. Osobowość jako temat. Siedzę i zastanawiam się, kiedy profesor się połapie, że już to przerabialiśmy…
-Jakieś plany na dziś? - zapytała Daria po zakończonych zajęciach.
-Powrót do domu i może w końcu przejażdżka na motorze.
-Też chcę.
-Wezmę cię kiedyś. - obiecałam.
-Mam nadzieje, że nie jeździsz jak idiotka. - przewróciła oczami.
Uśmiechnęłam się tajemniczo. Nagle ktoś do mnie zadzwonił. Patrzę na wyświetlacz. Mama.
-Sorry muszę odebrać.
-Cupko? - zapytała.
-Mama.
-Ja lecę pa.
-Pa. Halo?
-Cześć dziecko. - jakże ciepło przywitała mnie rodzicielka.
-O co chodzi?
-Czemu od razu ma o coś chodzić? Nie mogę zadzwonić do córki i z nią pogadać.
-Jakoś ostatnio cię do tego nie ciągnie. Mam uwierzyć, że nastąpiła nagła zmiana?
-Weź przestań.
-Powiesz mi w końcu o co kaman?
-Mogłabyś na kilka dni przenocować Szymka?
-A co w domu mu nie dobrze? - zapytałam ze śmiechem.
-Pamiętaj że to twój brat.
-Spoko. Ale od kiedy?
-Środy.
-Dobra, wie gdzie mieszkam. - odpowiedziałam.
-Dziękuję córuś. Kocham cię.
-Jasne.
-Co tam słychać? - zapytała mama.
-Dobrze jest.
-Jak było na tym meczu? Poznałaś może jakiegoś siatkarza? -znów zapytała śmiejąc się.
-Wyobraź sobie, że nie jednego. -powiedziałam lekko wkurzona.
-Aha. Okey. Dobra Szymek przyjedzie w środę. Pa.
-Taaa..Pa.
Denerwowało mnie to, że ona umie ze mną rozmawiać tylko wtedy, jak czegoś potrzebuje. Wchodzę do domu nikogo nie ma. Wiktoria wróci za jakieś 2 godziny. Co mi tam pójdę się przejechać. Dawno nie czułam się tak wspaniale. Wróciłam do domu. Po chwili przyszła Wiki.
-Zakupy! Dzięki wielkie, że się ulitowałaś i coś kupiłaś! Lodówka prawie pusta była.
-Nutella jest! - krzyknęła z kuchni.
-Mam jeść Nutellę łyżką? Sorry, aż tak mi nie odbija!
-Rozpakuj torby! - wlazła do salonu.
-Czemu ja?
-Bo ja zrobiłam zakupy! Przydaj się do czegoś!
-Śmiesz twierdzić że jestem darmozjadem? - zapytałam z oburzeniem.
-W każdym razie dużo jesz .
-Odezwała się ta która umie zjeść 6 kanapek. - pokazałam jej język.
-Masz coś do mnie? Jestem duża, to muszę dużo jeść! A teraz idę szukać ładowarki.
Ups. Miałam jej ładowarkę. A niech szuka. Jak rozpakuję zakupy to jej dam.
-Gdzie jesteś?! –wydarła się.
-Tego szukasz?- Wiktora prawie się na mnie rzuciła. Poszłam do pokoju. Nie ma to jak leżeć na łóżku. Usłyszałam przyjaciółkę, która kończy rozmowę z Kosą. Prosiłam żeby powiedziała o co chodziło. Małpa mi nie powiedziała! Ja jej wszystko mówię, a ona … I tak ją kocham. Oczywiście jak siostrę.
-Hej! Ja miałam iść pierwsza. Zasada! -Ignorowała mnie i wparowała do łazienki. Po jakimś czasie wyszła z niej.
-Nie wybaczę ci tego. -syknęłam. Ciepły prysznic tego mi brakowało. Usłyszałam telefon. Leżał na pralce. Tak, nawet do łazienki chodzę z telefonem. Brat. Potem zadzwonię. Teraz chce się wyluzować… Szczerze chciałabym się spotkać z Cupkiem. Ale chyba nie dam rady jechać w niedzielę. Jutro ma przyjechać siostra Wiki no i raczej spędzę z nimi cały dzień. No dobra pół. Sms. Ja pitolę dajcie się wyluzować człowiekowi! Wyszłam spod prysznica. Ubrałam starą bluzkę, którą dostałam na 20 urodziny od brata. Była trochę brudnawa. Tego się nie dało sprać. Napisała do mnie dziewczyna Szymka. ,,Mam prośbę. Mogę się u ciebie w środę zatrzymać?’’. Odpisałam ,,Jasne.’’. Wyszłam z pomieszczenia i poczłapałam do pokoju Wiki.
-Co robisz?
-Facebooka sprawdzam.
Po krótkiej rozmowie zaczęłam się śmiać i wybiegłam z pomieszczenia. Wiktoria krzyknęła za mną:
-Psycholka! -Reszty nie usłyszałam. Poszłam do pokoju i laptopa włączyłam. Słuchawki na uszy i surfuję po internecie. Około 23 wyłączyłam kompa i poszłam spać.
**********
Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić. Nie idź przede mną, bo mogę za tobą nie nadążyć. Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem.”
***********
PERSPEKTYWA KONSTANTINA:
Po północy byłem już w mieszkaniu. Zastanawiałem się czy napisać do Dominiki. Nie chciałem jej obudzić. Dobra napisałem. Byłem zadowolony z dzisiejszego, no, już z wczorajszego dnia. Pocałowałem ją i nie dostałem w twarz.
-Mógłbyś ciszej wchodzić do mieszkania? -powiedział Aleks ziewając.
-Sorka. Nie myślę już dziś.
-Coś się stało?
-Pocałowałem ją.
-Nie dała ci w twarz? - obudził się od razu.
-Nie wręcz przeciwnie.
-Nie wierzę!
-Czemu?
-Myślałem że da ci w twarz. I stwierdzi, że nie chce cię znać czy coś.
-Dobra. Bredzisz jak cholera. -uśmiechnąłem się.- Idę pod prysznic.
-Nie utop się. - rzucił za mną.
Stoję pod prysznicem i myślę. Co mogę zrobić dla niej. Jakaś niespodzianka. Nie mam pomysłu.
Ubrałem jakieś stare spodenki i poszedłem spać. Wstałem około 11, tak dokładnie to zostałem obudzony.
-Wstawaj
-Po cholerę?
-Trening.
-Nie idę. - poinformowałem.
-Idziesz! - atakujący darł mi się do ucha.
-Daj mi 5 min!
-Wstajesz teraz albo poduszką dostaniesz! -zagroził. - Z resztą twoja laska do ciebie napisała, odpisałbyś.
-Podaj.
-Ręce masz człowieku, nie jestem twoim służącym. -obruszył się.
-Dobra, dobra wstaję!
-Nareszcie.
-Nie marudź tylko zrób mi kawę. - poprosiłem.
-Zrobię. Pod warunkiem.
-Jakim?
-Robisz zakupy.
-Niech ci będzie. - zgodziłem się. Nie chciało mi się dupy ruszyć z łóżka, więc przystałem na taką propozycję.
-Mocna?
-Bardzo.
Odpisałem na sms Dominiki i poszedłem wypić napój. Włączyłem facebooka. Znalazłem ją.Śliczne zdjęcie. Jej piękne niebieskie oczy. Ten wzrok. Mógłby zabić. Zaśmiałem się pod nosem.
-Co ci tak wesoło? -Podszedł Aleks. -Aaaaa…rozumiem. Musi mieć świetnego fotografa.
-Sama się tym interesuje.
-Może zrobi nam sesje.-Zaśmiał się.
-Weź zniszczyłaby sobie aparat jak by ci zdjęcie zrobiła.
-Wielkie dzięki! Co jak co ale po tobie nie spodziewałem się takich odzywek. - teatralnie się obraził.
-Haha… Chyba nie znasz mnie za dobrze.
-Znam i to zbyt dobrze.
-Cholera.
-Co zaś?
-Patrz.
Zdjęcie moje i Dominiki. Ale jak? Ja pierdzielę.
-No co ślicznie wyszliście. Zaraz… Skąd oni mają to zdjęcie? - połapał się.
-Piszą że ktoś im przesłał. Zero prywatności. - przewróciłem oczami.
-Jesteś sławnym siatkarzem musisz się z tym pogodzić. Chodź już na trening.
-Dobra chodźmy.
-Ja prowadzę! - nagle ryknął Aleks.
-Moje auto!
-Ale ja mam kluczyki. - nie ustępował.
-Dobra niech ci będzie.
Zadzwoniłem jeszcze do Dominiki, ale nie odebrała. Weszliśmy do szatni. Zatorski się śmiał.
-Z czego ryjesz? -Zapytał Bąku bo się chłopina pogubił.
-Zapytaj się Konstantina. Możesz również Dominiki, ale nie wiem czy chce ci się dzwonić.
-O co ci chodzi? -zapytałem.
-Mua. Gołąbki. Wszędzie są te zdjęcia. - Paweł zrobił dziubek.
-Zazdrosny? - uśmiechnąłem się.
-Ja? Zazdrosny? Dobry żart.
-Na rozgrzewkę już! Macie 5 min spóźnienia. Wszyscy po 20 pompek.- Nawrocki wleciał nam do szatni. Po treningu leżałem na łóżku, aż w pewnym momencie zadzwoniła Dominika. Aleks próbował podsłuchiwać, ale coś mu to nie wychodziło. Resztę wieczoru przesiedziałem przed telewizorem. Oglądałem jakieś powtórki meczów. A potem zasnąłem.
-Mógłbyś ciszej wchodzić do mieszkania? -powiedział Aleks ziewając.
-Sorka. Nie myślę już dziś.
-Coś się stało?
-Pocałowałem ją.
-Nie dała ci w twarz? - obudził się od razu.
-Nie wręcz przeciwnie.
-Nie wierzę!
-Czemu?
-Myślałem że da ci w twarz. I stwierdzi, że nie chce cię znać czy coś.
-Dobra. Bredzisz jak cholera. -uśmiechnąłem się.- Idę pod prysznic.
-Nie utop się. - rzucił za mną.
Stoję pod prysznicem i myślę. Co mogę zrobić dla niej. Jakaś niespodzianka. Nie mam pomysłu.
Ubrałem jakieś stare spodenki i poszedłem spać. Wstałem około 11, tak dokładnie to zostałem obudzony.
-Wstawaj
-Po cholerę?
-Trening.
-Nie idę. - poinformowałem.
-Idziesz! - atakujący darł mi się do ucha.
-Daj mi 5 min!
-Wstajesz teraz albo poduszką dostaniesz! -zagroził. - Z resztą twoja laska do ciebie napisała, odpisałbyś.
-Podaj.
-Ręce masz człowieku, nie jestem twoim służącym. -obruszył się.
-Dobra, dobra wstaję!
-Nareszcie.
-Nie marudź tylko zrób mi kawę. - poprosiłem.
-Zrobię. Pod warunkiem.
-Jakim?
-Robisz zakupy.
-Niech ci będzie. - zgodziłem się. Nie chciało mi się dupy ruszyć z łóżka, więc przystałem na taką propozycję.
-Mocna?
-Bardzo.
Odpisałem na sms Dominiki i poszedłem wypić napój. Włączyłem facebooka. Znalazłem ją.Śliczne zdjęcie. Jej piękne niebieskie oczy. Ten wzrok. Mógłby zabić. Zaśmiałem się pod nosem.
-Co ci tak wesoło? -Podszedł Aleks. -Aaaaa…rozumiem. Musi mieć świetnego fotografa.
-Sama się tym interesuje.
-Może zrobi nam sesje.-Zaśmiał się.
-Weź zniszczyłaby sobie aparat jak by ci zdjęcie zrobiła.
-Wielkie dzięki! Co jak co ale po tobie nie spodziewałem się takich odzywek. - teatralnie się obraził.
-Haha… Chyba nie znasz mnie za dobrze.
-Znam i to zbyt dobrze.
-Cholera.
-Co zaś?
-Patrz.
Zdjęcie moje i Dominiki. Ale jak? Ja pierdzielę.
-No co ślicznie wyszliście. Zaraz… Skąd oni mają to zdjęcie? - połapał się.
-Piszą że ktoś im przesłał. Zero prywatności. - przewróciłem oczami.
-Jesteś sławnym siatkarzem musisz się z tym pogodzić. Chodź już na trening.
-Dobra chodźmy.
-Ja prowadzę! - nagle ryknął Aleks.
-Moje auto!
-Ale ja mam kluczyki. - nie ustępował.
-Dobra niech ci będzie.
Zadzwoniłem jeszcze do Dominiki, ale nie odebrała. Weszliśmy do szatni. Zatorski się śmiał.
-Z czego ryjesz? -Zapytał Bąku bo się chłopina pogubił.
-Zapytaj się Konstantina. Możesz również Dominiki, ale nie wiem czy chce ci się dzwonić.
-O co ci chodzi? -zapytałem.
-Mua. Gołąbki. Wszędzie są te zdjęcia. - Paweł zrobił dziubek.
-Zazdrosny? - uśmiechnąłem się.
-Ja? Zazdrosny? Dobry żart.
-Na rozgrzewkę już! Macie 5 min spóźnienia. Wszyscy po 20 pompek.- Nawrocki wleciał nam do szatni. Po treningu leżałem na łóżku, aż w pewnym momencie zadzwoniła Dominika. Aleks próbował podsłuchiwać, ale coś mu to nie wychodziło. Resztę wieczoru przesiedziałem przed telewizorem. Oglądałem jakieś powtórki meczów. A potem zasnąłem.
NASTĘPNEGO DNIA
Dziś Nawrocki odpuścił nam trening gdyż nie chciał, żeby się ktoś z nas nabawił się kontuzji. Rano poszedłem po te zakupy, o które poprosił mnie Aleks. Kilka rzeczy potrzebnych i wracam do domu gdzie spotykam Zatorskiego i Winiarskiego.
-No hej! Co wy tu robicie? - zapytałem zdziwiony.
-Kolegów nie można odwiedzić? - obruszył się Winiar.
-Nie no spoko, ale często tego nie robicie.
-Rodziny mamy! A ty dziewczynę w Katowicach, więc odwiedź ją albo coś. - zaproponował libero.
-Jutro mamy mecz. Nie dałbym rady.
-W niedziele mógłbyś jechać.
-Nie wiem no. Chcecie kawę?
-Czarną.
-Czarną.-papugował Winiar.
-A tak w ogóle gdzie Aleks? - zapytałem, bo gdy wychodziłem do sklepu jeszcze był.
-Nie wiem. Wyszedł gdzieś chwilę po naszym przyjściu. - Pawcio olał Michała.
-Idziemy wieczorem na piwo, co! - bardziej stwierdził niż zapytał Zati.
-Tylko żebyś się nie nachlał. Bo ja jako libero nie mam zamiaru grać.-powiedział Winiar ze śmiechem.
-Idziemy klubowo? - zapytałem.
-Dobry pomysł. - przyjmujący siedział cicho.
-Ale gdzie?
-,,Chile Pub’’? Jeden z lepszych barów. - oznajmi ł Paweł znawca.
-Dobra. O 20?
-No to trzeba do reszty napisać.
-Ma któryś z was kapelusz Al’a Michael Jackson ? - Winiarski w końcu się odezwał.
-Po cholerę ci? - rzuciłem pytaniem.
-Młody Idze do tej dziewczynki na urodziny i mają się za kogoś przebrać.
-Przyniosę ci wieczorem. Jaki kolor?- powiedział Zati.
-Dużą masz garderobę co ?-zaśmiałem się.
-Tak moja garderoba zajmuje 5 pokoi.-z sarkazmem odpowiedział, ale jednak się uśmiechał, więc się nie wkurzył.
-Czarny.
-Dobra. Ja lecę do zobaczenia wieczorem.
-Na razie.
-A ja cię trochę pomęczę. - oznajmił najmniejszy.
-Słucham.
-Opowiadaj jak było na randce, bo po zdjęciach stwierdzam, że gorąco.
Opowiedziałem mu wszystko.
-Prawie pobiłeś kolesia? Hoho. Zależy ci na niej co?
-Bardzo.
-Obiecuję że postaram się już ci nie docinać, ale tylko ze względu na to, że ją polubiłem.
-Dzięki no. Uwolniłem się od ciebie w końcu.-zaśmiałem się.
-Dobra lecę. Do wieczora.
-Pa. - zakluczyłem za nim drzwi i włączyłem telewizor.
Dziś Nawrocki odpuścił nam trening gdyż nie chciał, żeby się ktoś z nas nabawił się kontuzji. Rano poszedłem po te zakupy, o które poprosił mnie Aleks. Kilka rzeczy potrzebnych i wracam do domu gdzie spotykam Zatorskiego i Winiarskiego.
-No hej! Co wy tu robicie? - zapytałem zdziwiony.
-Kolegów nie można odwiedzić? - obruszył się Winiar.
-Nie no spoko, ale często tego nie robicie.
-Rodziny mamy! A ty dziewczynę w Katowicach, więc odwiedź ją albo coś. - zaproponował libero.
-Jutro mamy mecz. Nie dałbym rady.
-W niedziele mógłbyś jechać.
-Nie wiem no. Chcecie kawę?
-Czarną.
-Czarną.-papugował Winiar.
-A tak w ogóle gdzie Aleks? - zapytałem, bo gdy wychodziłem do sklepu jeszcze był.
-Nie wiem. Wyszedł gdzieś chwilę po naszym przyjściu. - Pawcio olał Michała.
-Idziemy wieczorem na piwo, co! - bardziej stwierdził niż zapytał Zati.
-Tylko żebyś się nie nachlał. Bo ja jako libero nie mam zamiaru grać.-powiedział Winiar ze śmiechem.
-Idziemy klubowo? - zapytałem.
-Dobry pomysł. - przyjmujący siedział cicho.
-Ale gdzie?
-,,Chile Pub’’? Jeden z lepszych barów. - oznajmi ł Paweł znawca.
-Dobra. O 20?
-No to trzeba do reszty napisać.
-Ma któryś z was kapelusz Al’a Michael Jackson ? - Winiarski w końcu się odezwał.
-Po cholerę ci? - rzuciłem pytaniem.
-Młody Idze do tej dziewczynki na urodziny i mają się za kogoś przebrać.
-Przyniosę ci wieczorem. Jaki kolor?- powiedział Zati.
-Dużą masz garderobę co ?-zaśmiałem się.
-Tak moja garderoba zajmuje 5 pokoi.-z sarkazmem odpowiedział, ale jednak się uśmiechał, więc się nie wkurzył.
-Czarny.
-Dobra. Ja lecę do zobaczenia wieczorem.
-Na razie.
-A ja cię trochę pomęczę. - oznajmił najmniejszy.
-Słucham.
-Opowiadaj jak było na randce, bo po zdjęciach stwierdzam, że gorąco.
Opowiedziałem mu wszystko.
-Prawie pobiłeś kolesia? Hoho. Zależy ci na niej co?
-Bardzo.
-Obiecuję że postaram się już ci nie docinać, ale tylko ze względu na to, że ją polubiłem.
-Dzięki no. Uwolniłem się od ciebie w końcu.-zaśmiałem się.
-Dobra lecę. Do wieczora.
-Pa. - zakluczyłem za nim drzwi i włączyłem telewizor.
WIECZOREM:
Weszliśmy z Aleksem i Dante do klubu. Boże ile ludzi. usiedliśmy z chłopakami i zamówiliśmy po piwie. Obok usiadły jakieś laski, a Aleks od razu się do nich zaczął uśmiechać.
-Nadal szukasz dziewczyny?
-Ty znalazłeś. Ja też chce jakąś poznać. - oznajmił.
-Jesteś jakiś inny odkąd zerwałeś z Patrycją.
-Na pewno nie patrzę już tylko na wygląd. Wiesz dobrze, że nikt mnie tak nie zranił jak ona. Uważaj na Dominikę. Ja do niej nic nie mam fajna laska, ale wiesz o co mi chodzi. Patrycja też na początku była fajna. - zaczął mi prawić kazanie.
-Dominika jest inna.
-Mam nadzieje, nie mam zamiaru cię pocieszać.-zaśmiał się.
-Ej przekupy! Może byście się do rozmowy przyłączyli, a nie tak sami. - fochnął się Kłos.
-Mam gadać z wami? Chyba cię pogięło.-wyszczerzyłem się.
-Moje życie traci sens gdyż Kostek nie chce ze mną rozmawiać. - teraz teatralnie schował twarz w rękach.
-Nie masz po co żyć.-wtrącił się Wlazły.
-Idę się zabić.
-Dobra dobra. Pogadam z tobą. Zlituję się.
-Tak. Wreszcie! Moje życie znowu nabiera barw.
-Ile wypiłeś?
-Jedno piwo. - oznajmił spokojnie.
-To już nie kupuj!
-Czemu?
-Już się zachowujesz jak pijak.
-Dobrze! Będę uważać!
-Dziękuję ci!
-Idziemy tańczyć! - Zatorski i jego głupie pomysły.
-Idź i podbij parkiet.
-Jestem królem parkietu.-powiedział i poszedł.
Kilka chłopaków też poszło się wygłupiać. A ja Winiar, Dante, Woicki i Plina siedzieliśmy i się z nich nabijaliśmy. Nagle usiadły obok nas te dziewczyny ze sąsiedniego stollika.
-No hej.
-Cześć-powiedział bez większego entuzjazmu Pliński.
Każda z dziewczyn obok jednego z nas.
-Może tak hmm…. Pocałujesz mnie?- zapytała jedna Woickiego, a ten spojrzał na nią jak na wariatkę.
I od razu każda zapytała się swojej ofiary. Obok mnie siedziała jakaś blondyna.
-Słuchajcie! Oni mają żony i dzieci ,a ja dziewczynę. Dajcie sobie spokój i idźcie innych idiotów podrywać.
-Dobrze wiecie, że one nie muszą się o tym dowiedzieć.
-Musieć nie muszą. Ale każdy z nas kocha swoją żonę albo jak w moim przypadku dziewczynę i nie ma zamiaru zniszczyć tego co jest.
-Lamusy.-mruknęły i odeszły.
-Myślałem, że już nie pójdą. - wywrócił oczami Danci.
-Twoje kazanie było nieziemskie.-zaśmiał się Winiar.
-Mama mówiła mi, że będę księdzem.
Wybuchnęli śmiechem. Odwiozłem Dante, Zatorskiego i Kłosa do domu potem pojechaliśmy z Aleksem do naszego mieszkania.
-Idę pod prysznic pierwszy.
-W snach. - wleciałem do łazienki, a goniły mnie krzyki atakującego.
Wykąpałem się, olałem Atanasijevicia i poszedłem spać.
Weszliśmy z Aleksem i Dante do klubu. Boże ile ludzi. usiedliśmy z chłopakami i zamówiliśmy po piwie. Obok usiadły jakieś laski, a Aleks od razu się do nich zaczął uśmiechać.
-Nadal szukasz dziewczyny?
-Ty znalazłeś. Ja też chce jakąś poznać. - oznajmił.
-Jesteś jakiś inny odkąd zerwałeś z Patrycją.
-Na pewno nie patrzę już tylko na wygląd. Wiesz dobrze, że nikt mnie tak nie zranił jak ona. Uważaj na Dominikę. Ja do niej nic nie mam fajna laska, ale wiesz o co mi chodzi. Patrycja też na początku była fajna. - zaczął mi prawić kazanie.
-Dominika jest inna.
-Mam nadzieje, nie mam zamiaru cię pocieszać.-zaśmiał się.
-Ej przekupy! Może byście się do rozmowy przyłączyli, a nie tak sami. - fochnął się Kłos.
-Mam gadać z wami? Chyba cię pogięło.-wyszczerzyłem się.
-Moje życie traci sens gdyż Kostek nie chce ze mną rozmawiać. - teraz teatralnie schował twarz w rękach.
-Nie masz po co żyć.-wtrącił się Wlazły.
-Idę się zabić.
-Dobra dobra. Pogadam z tobą. Zlituję się.
-Tak. Wreszcie! Moje życie znowu nabiera barw.
-Ile wypiłeś?
-Jedno piwo. - oznajmił spokojnie.
-To już nie kupuj!
-Czemu?
-Już się zachowujesz jak pijak.
-Dobrze! Będę uważać!
-Dziękuję ci!
-Idziemy tańczyć! - Zatorski i jego głupie pomysły.
-Idź i podbij parkiet.
-Jestem królem parkietu.-powiedział i poszedł.
Kilka chłopaków też poszło się wygłupiać. A ja Winiar, Dante, Woicki i Plina siedzieliśmy i się z nich nabijaliśmy. Nagle usiadły obok nas te dziewczyny ze sąsiedniego stollika.
-No hej.
-Cześć-powiedział bez większego entuzjazmu Pliński.
Każda z dziewczyn obok jednego z nas.
-Może tak hmm…. Pocałujesz mnie?- zapytała jedna Woickiego, a ten spojrzał na nią jak na wariatkę.
I od razu każda zapytała się swojej ofiary. Obok mnie siedziała jakaś blondyna.
-Słuchajcie! Oni mają żony i dzieci ,a ja dziewczynę. Dajcie sobie spokój i idźcie innych idiotów podrywać.
-Dobrze wiecie, że one nie muszą się o tym dowiedzieć.
-Musieć nie muszą. Ale każdy z nas kocha swoją żonę albo jak w moim przypadku dziewczynę i nie ma zamiaru zniszczyć tego co jest.
-Lamusy.-mruknęły i odeszły.
-Myślałem, że już nie pójdą. - wywrócił oczami Danci.
-Twoje kazanie było nieziemskie.-zaśmiał się Winiar.
-Mama mówiła mi, że będę księdzem.
Wybuchnęli śmiechem. Odwiozłem Dante, Zatorskiego i Kłosa do domu potem pojechaliśmy z Aleksem do naszego mieszkania.
-Idę pod prysznic pierwszy.
-W snach. - wleciałem do łazienki, a goniły mnie krzyki atakującego.
Wykąpałem się, olałem Atanasijevicia i poszedłem spać.
**********
Są dwie rzeczy, których ludzki rozum nigdy nie pojmie - ludzka nachalność i normalność.
**********
Dzisiaj mamy kilka spraw:
1) Zapraszamy TUTAJ
2) Zapraszam i polecam bloga mojej przyjaciółki
3) Dziękujemy za tyle komentarzy, oczywiście prosimy o więcej : )
4) W naszych stukniętych główkach układają się nowe historie, także po zakończeniu tego bloga (na który mamy mnóstwo pomysłów) szybko o nas nie zapomnicie.
5) Dziękujemy za ponad 6000 tysięcy wyświetleń!
6) Pozdrawiamy ;*
Wiktoria i Dominika
1) Zapraszamy TUTAJ
2) Zapraszam i polecam bloga mojej przyjaciółki
3) Dziękujemy za tyle komentarzy, oczywiście prosimy o więcej : )
4) W naszych stukniętych główkach układają się nowe historie, także po zakończeniu tego bloga (na który mamy mnóstwo pomysłów) szybko o nas nie zapomnicie.
5) Dziękujemy za ponad 6000 tysięcy wyświetleń!
6) Pozdrawiamy ;*
Wiktoria i Dominika
Bardzo mi się podoba nie mogę się już doczekać następnych postów .
OdpowiedzUsuńDziękujemy : )
Usuńhahahha "lamusy", "jestę szpiegię" - jebłam ;p
OdpowiedzUsuńi przekomarzania się chłopaków- mistrzostwo! Czekam na następny- proszę informujcie mnie jak coś się pojawi ;) I zapraszam do mnie- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
Pozdrawiam serdecznie- S. :)
Cieszymy się, że się spodobało. To takie faaajneee uczucie wiedzieć, że to się komuś podoba :D
UsuńRozdziały będą w każdą sobotę :-)
Wpadniemy na pewno, pozdrawiamy :*
"Mama mówiła mi, że będę księdzem." - niezłe . :D
OdpowiedzUsuńMacie świetnego bloga, naprawdę. :* Pozdrawiam <3
Dzięki wielkie! Baaaaaardzo nam miło :-)
UsuńPozdrawiamy :*
Kurde wszystkie rzeczy o którym wspomniały dziewczyny wcześniej dodają takiego wyrazu temu blogowi ,że czytając tego Bloga można się ciągle cieszyć do ekranu <33 a No i rozdział wspaniały czekam na kolejne oraz UWAGA UWAGA Przez Wasz Blog Zaczełam inaczej Patrzeć na Grzegorza Kosoka...Kurde nie wiem w jaki sposób no ,ale Inaczej..i to Jest takie piękne ;) Dziękuje Wam za każde słowo napisane Tutaj bo Blog jest boski! ;)
OdpowiedzUsuńNam się mordki cieszą, gdy czytamy Wasze komentarze, które są megaaa miłe :>
UsuńMamy nadzieję, że zmiana w stosunku do naszego Grześka jest pozytywna, bo nie chcemy wywoływać negatywnych emocji ;D
My też dziękujemy za każde słowo Twojego komentarza, który właśnie (dokładnie o godzinie 1:02) dał mi kopa i piszę dalej ;)
No Piszcie, Piszcie :D
UsuńTak,tak zmiana na + oczywiście na wielki + xD i Jak już mówiłam uwielbiam "cięte riposty" w tym blogu <3 i taki cały jest idealny :D
Dzięki śliczne to jest takie strrrasznie miłeeee (wiem że już to pisałam ^^) A czy jest idealny? Wg nas nie, ale jeśli wedłyg Ciebie taki jest to... ojeeeejuu tak BAAAAARDZO DZIĘKUJEMY :D
UsuńJeśli Nadal nie wierzycie...Specjalnie Dla Was Napiszę Jeszcze Raz...Taaak Uważam ,że blog Jest idealny! ;)) I z niecierpliwością czekam na Kolejny Rozdział,który daje chwile wytchnienia podczas Próby pisania Pracy Maturalnej :P
UsuńJeja jeja jeja jeja jejajeja jejajeja jejajeja jeja! Dziękujeeeeemy baaaaaardzo, Rozdział pojawi się w sobotę : ) I trzymamy mocno kciuki za to, żeby z tą pracą wszystko dobrze poszło :D
UsuńPozdrawiamy :*
Chcialam sie przylaczyc do wyzej kom. moje nastawienie do kosoka tez sie zmienilo, i to bardzo,rowniez pozytywnie oczywiscie, ale zgadziam sie z toba jagoda ze nw w jaki sposob do konca ale przynosi emocje w srodku gdy o tym mysle!! <33
UsuńPozdrawiam ;DD
to się cieszę, że pozytywnie ^^
Usuńrównież pozdrawiamy :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietnee ! Serio, jak tak czytam waszego bloga, to zastanawiam się, czy mam pisać dalej swojego :D
OdpowiedzUsuńGenialnie piszecie ! ;]
Nie rezygnuj,bo Cię dopadnę! Ja tu czekam na Twój kolejny rozdział ;D
UsuńI dziękujemy bardzo :>
Pozdrawiamy :*
A ja cały czas zastanawiałam się o co chodzi z tym tytułem. Końcówka - mistrzostwo haha :D
OdpowiedzUsuńŚwietny blog! A przede wszystkim naprawdę jest co czytać - lubię to! :) Będę wpadać częściej :)
Ja ze swojej strony zapraszam do siebie. Może nie jest tak świetnie jak u Was, ale obiecuje, że wszystko nabierze rumieńców :)
Pozdrawiam,
naranja-vb.blogspot.com
Taki "kontrowersyjny" tytuł, bo ostatnio taki poważny, więc trzeba było rozładować atmosferę ;D
UsuńDziękujemy i zapraszamy :>
A na Twojego bloga już biegnę : )
Super rozdzial <3333
OdpowiedzUsuńpiszecie wspaniale, ten blog jest wspanialy <333
dziękujeemy baaardzo :D
Usuń