PERSPEKTYWA WIKTORII:
Stałam na peronie, na który miał wjechać pociąg Natalii.
-Pociąg z Tychów do Sosnowca wjedzie na tor drugi przy peronie trzecim. Pociąg z Tychów do Sosnowca wjedzie na tor drugi przy peronie trzecim. - oznajmił kobiecy głos. To pociąg mojej siostry. Tabor wjechał na peron, wysypało się z niego mnóstwo ludzi, na szczęście byłam jedną z wyższych osób i łatwo dojrzałam Natkę. Podbiegłam i ją przytuliłam.
-Ej, weź bo mnie udusisz. - zaśmiała się.
-Stęskniłam się za tobą. Nawet nie wiesz ile mamy do obgadania! - oznajmiłam.
-A coś ty taka cała w skowronkach?
-To nie jest sprawa do gadania na dworcu. Chodźmy do domu, a potem pójdziemy może do jakiejś knajpki.
-Szczerze mówiąc to nie chce mi się dzisiaj nigdzie wychodzić. No chyba że na zakupy. - udała, że się namyśla.
-Dobra, ale to potem. - wyszczerzyłam się.
-Dobrze się czujesz? Ty na zakupy?
-Ależ oczywiście, czuję się genialnie! A zakupy, bo mam dobry humor.
-Dobrze się czujesz? Ty na zakupy?
-Ależ oczywiście, czuję się genialnie! A zakupy, bo mam dobry humor.
-Albo ktoś walnął cię w głowę albo się zakochałaś. - przyjrzała mi się uważnie.
-Hmmm... tak właściwie to jedno i drugie.
-To naprawdę masz mi dużo do powiedzenia. Chodź już, nie chce mi się tu stać. - zrobiła smutną minkę.
-Nie marudź, człapiemy. - znów się zaśmiałam.
Dotarłyśmy do mojego mieszkania, które dzieliłam z Dominiką.
-Cześć! - przyjaciółka rzuciła się na moją siostrę, która przy nas wydawała się maluszkiem. Miała tylko metr siedemdziesiąt.
-Kolejna chce mnie zabić! Ratunku! Zamach na moje życie! - śmiała się Natalia.
-Siadajcie, zrobię nam kawy. - oświadczyłam.
-Mi nie, jestem umówiona. - oświadczyła Domi.
-Uuuu, kolejna ofiara miłości? - zapytała moja siostra.
-Ofiara? Mam zadzwonić do twojego Maciusia i powiedzieć, że czujesz się jego ofiarą? - zapytałam wyglądając z kuchni.
-Nie, ja nie jestem ofiarą, to on nią jest. - chichrała się lokata.
-Ja spadam, paaaaa. - Dominika wyszła z domu.
-No to co chciałaś mi powiedzieć? - zapytała mnie Natka, kiedy podałam jej kubek gorącego napoju.
-Nic takiego... - zaczęłam się z nią drażnić.
-Nie po to tłukłam się taki kawał drogi żebyś mi miała nic nie powiedzieć.
-Wiesz co, sądzę że pół godziny pociągiem to nie taki kawał drogi.
-Dla mnie jest! Albo mi powiesz albo wychodzę! - udała focha.
-Musisz obiecać, że mi uwierzysz na słowo, bo to wszystko jest dość dziwne.
-Nie wiem, nie wiem...
-A czy ja cię kiedykolwiek okłamałam? - zapytałam z udawanym wyrzutem.
-Powiedziałaś mi, że święty Mikołaj istnieje. - obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Miałaś wtedy cztery lata! Nie mogłam cię tak wcześnie uświadomić. - usprawiedliwiłam się.
-Połapałam się dopiero w zerówce, jak na święta konserwator przebrał się za Mikołaja. Rozpoznałam te okulary i pociągnęłam go za brodę, niestety gumka, na której wisiał ten sztuczny zarost pękła i...
-Zniszczyłaś dzieciństwo całemu przedszkolu.
-Życie jest brutalne. - zaśmiała się. - Ale to było trzynaście lat temu. Zamierzałaś mi coś powiedzieć.
-Już mówię. Pamiętasz jak w zeszłą sobotę jechałam na mecz?
-Gadałaś o tym miesiąc przed! Jak tylko bilety zamówiłaś, za każdym razem, jak rozmawiałyśmy o tym wspominałaś.
-No i jak stałam przed głównym wejściem to Ktoś na mnie wpadł.
-Żyje jeszcze? - zapytała z uśmiechem.
-Zwyzywałam Go od baranów, a kiedy wstałam, okazało się, że mam rozwalony łuk brwiowy i... i zemdlałam na Jego rękach. Ocknęłam się w Jego samochodzie. Jechaliśmy z Dominiką do szpitala. Okazało się, że mam lekkie wstrząśnienie mózgu, więc zszyli mi ranę i następnego dnia mnie wypuścili. On... On był ze mną w tym szpitalu, wracałyśmy z naszym trenerem. Umówiłam się z Nim na spotkanie, było miło, świetnie się przy Nim czułam. We wtorek mój klub rozgrywał mecz, a ja kiedy chodziłam sobie po korytarzach Spodka wpadłam na Niego, a potem... zaczęliśmy się całować, a ja... - przerwałam.
-Co ty? - Natalia cały czas skupiała sie na moich słowach.
-Ja... dałam Mu w twarz i uciekłam.
-Przepraszam, co zrobiłaś? - wykrzyknęła.
-Nie wiem dlaczego to zrobiłam, zadręczałam się tym całą środę, a On w czwartek przyjechał mnie przeprosić, choć nie miał za co. Przyjechał z wielkim bukietem i prosił o wybaczenie.
-Jakie to romantyczne, mam nadzieję, że nie uciekłaś, ani go nie pobiłaś. -dodała.
-Nie. - uśmiechnęłam się. - Podwiózł mnie do domu, po drodze szczerze porozmawialiśmy i... chyba jesteśmy razem.
-To wspaniale! A mogę wiedzieć kim jest 'On'? - przerwał nam dźwięk mojego telefonu.
-Przepraszam cię. - spojrzałam na ekran. Grzegorz. - Za chwilę wracam. - ruszyłam do mojego pokoju.
-Halo?
-Cześć, przeszkadzam? - przywitał mnie ciepły głos.
-Ty Grzesiu? Nie... - uśmiechnęłam się.
-Chciałbym cię jutro porwać.
-A gdzie?
-Jest takie fajne miejsce. Będziesz gotowa jutro o dziewiątej?
-Jasne, że tak. Ale ty będziesz musiał wstać przed szóstą. Z Rzeszowa to kawał drogi. Poza tym to za wcześ...
-Nigdy nie jest za wcześnie, pamiętaj. - zaśmiał się.
-Dobrze, będę jutro gotowa.
-Do zobaczenia.
-Hej, jeszcze jedno.
-Tak?
-Gratuluję wygranego meczu. - uśmiechnęłam się.
-Dziękuję, a twoja siostra przyjechała?
-Tak, siedzi w pokoju obok.
-Pewnie przerwałem... Przepraszam już nie przeszkadzam. Papa.
-Pa. - rozłączyłam się i wróciłam do siostry.
-Czy to był 'On'? - zapytała.
-No tak.
-A myślałam, że mi się wydawało, że jestem przewrażliwiona. - wygłosiła z wielką poprawnością polonistyczną i walnęła facepalma.
-O czym ty do mnie rozmawiasz? - zaśmiałam się.
-Nie dalej jak w środę dopadłam pewną gazetę. Były w nie zdjęcia twoje i Kosoka. Na początku myślałam, że to nie ty jesteś tą wysoką dziewczyną z tego brukowca, ale teraz... Te zdjęcia, ta rozmowa przed chwilą, usłyszałam tylko Grzegorz, Rzeszów... Boże, jesteś z Grześkiem Kosokiem i ja się o tym dowiaduję dopiero teraz? Własnej siostrze nie powiedzieć, że jest się ze sławnym siatkarzem! Nie wierzę... - wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego.
-A rodzice?
-Nie wiedzą, schowałam tą gazetę. Ale czemu wcześniej mi nie powiedziałaś, że 'On' to TEN ON! Ja pierdzielę, po prostu nie mogę! Moja siostra i Grzegorz Kosok. Jak to brzmi! - cieszyła się.
-Szczerze mówiąc oficjalnie nie jesteśmy razem. - spaliłam buraka.
-Kurde, mnie nie obchodzi oficjalnie. A jeśli cię pocałował to chyba znaczy, że jesteście razem. Nie macie po piętnaście lat żeby on cię zapytał: Chcesz ze mną chodzić? Jesteście dorośli. - kto by pomyślał, że młodsza siostra wygłosi mi takie kazanie. -A teraz gadaj mi wszystko co się działo w ostatnim tygodniu! - zażądała z uśmiechem. Opowiedziałam jej co się działo od ostatniej soboty. Prawie godzinę mówiłam o wydarzeniach, które miały miejsce. Ona zreflektowała mi się tym samym opowiadając co u rodziców i u niej. Natka chciała studiować dziennikarstwo, zależało jej na jak najlepszym wyniku maturalnym z polskiego. Dostanie się na pewno. Jest wygadana, pewna siebie, nigdy się nie jąka... Zadatki na dobrą dziennikarkę! Przy końcówce naszej rozmowy przyszła Dominika. Wybrałyśmy się razem do nowo otwartej galerii katowickiej. Nienawidzę zakupów, ale miałam wyjątkowo dobry humor i chciałam spędzić z Natalią dużo czasu. Moja siostra zauważyła jakąś sukienkę i wbiegła z nią do szatni.
Mała dziewczynka biegnie przez działkę z czerwonym sweterkiem. Goni ją niedużo starsza siostra.
-Oddaj mi ten sweterek! On jest mój! Na ciebie za duży! - krzyczy ciemnoblondynka.
-Nie! Ten śwetelek jeśt mój! Źnalaźłam go! Dolośnę do niego, idź sobie.
-Mamo! Natalia znowu zabrała moją rzecz bez pytania i jeszcze kłamie.
-Oj Wikuś, daj jej spokój. Ona ma dopiero trzy latka, musi się nauczyć, że nie wolno zabierać innym rzeczy. - uśmiecha się kobieta.
-No to święty czas ją uczyć! - oburzyła się starsza.
-Natalko oddaj siostrze sweterek. - odzywa się ojciec.
-A kupiś mi coś? - pyta dziewczynka.
-Mam go! - tryumfalnie krzyczy wyższa wyrywając czerwony sweterek z rąk siostry. Malutka zaczyna płakać i swoimi piąstkami biję starszą dziewczynkę.
-On był mój! Ja chciem śwetelek! Tato! - biegnie do mężczyzny, który sadza ją sobie na kolanach.
-Kupię ci cukierka, chcesz?- konspiracyjnie powiedział ojciec.
-Kup mi dwa! I nie będę płakać! - szlocha lokata dziewczynka.
-A co ja kupię wszystkim lody? - zawołał starszy mężczyzna.
-Taaaak! - obie dziewczynki rzucają się na swojego Dziadka.
-A kupisz mi takiego z misiem? - wyższa dziewczynka patrzy na niego błagalnym wzrokiem.
-Ależ oczywiście! - zaśmiał się i wziął młodszą na ręce...
-Wiktoria, jak wyglądam? - z rozmyślań wyrwał mnie głos Natalii.
-Ładnie. - odrzekłam nawet się nie przyglądając.
-Ej, jesteś tutaj w ogóle? - zapytała Dominika.
-Tak, przepraszam. - przyjrzałam się sukience. - Sądzę, że tamta niebieska byłaby lepsza. - wskazałam palcem sukienkę na manekinie.
-Przynieście mi ją, a ja zdejmują tą. - zarządziła.
Poprosiłam ekspedientkę, żeby podała mi sukienkę.
-Ale ja się obawiam, że nie będzie pani rozmiaru.
-To nie dla mnie, tylko dla siostry. Czeka w przymierzalni. - zaśmiałam się. Podałam rozmiar jaki nosi Natalia i zabrałam ciuch kierując swoje kroki do przymierzalni. Po chwili moja siostra uchyliła drzwi.
-Musicie mi pomóc z zamkiem. - wychyliła głowę zza zasłony. Wkroczyłam do środka i zapięłam zamek. Natka obróciła się wokół własnej osi.
-Ślicznie, weź tą. - oceniłam i wyszłam z przymierzalni.
Udałyśmy się do kasy, gdzie Loczek zapłaciła.
-Możemy już iść do domu? - jęknęłam.
-Ale ty sobie nic nie kupiłaś! - wykrzyknęła najniższa z nas.
-I nie mam zamiaru, nie gustuję w sukienkach. A w większości sklepów są tylko one.
-Widziałam taki zajefajny sweterek. Idziemy! - Dominika pociągnęła nas za ręce.
-Nie, nie, nie! Ja chcę do domu. - marudziłam. Wciągnęła nas do sklepu i podała sweterek. Śliczny, ale za mały. Podeszła do nas rozradowana ekspedientka.
-Mogę w czymś paniom pomóc?
-Nie... - już odwracałam się do wyjścia.
-Czy są większe rozmiary tego swetra? - zapytała Domi. A ja zgromiłam ją wzrokiem.
-A na którą z pań?
-Na nią! - siostra położyła mi rękę na plecach lekko popychając.
-Tak! Z tego fasonu mamy akurat duże rozmiary!
Przewróciłam oczami. To nie fair, ja kontra moja siostra, przyjaciółka i ta ekspedientka. Nie mam szans w tym starciu. Udałam się do przymierzalni wraz z ciuchem.
-I jak? - zapytałam jęcząc. Chciałam jak najszybciej wyjść z tego sklepu. Mówiłam już, że nie znoszę zakupów?
-Jaaaa! Nawet się nie zastanawiaj! Bierzemy go! Wyglądasz ślicznie. - jarała się Natka.
-Zgadzam się. Leży na tobie idealnie.- dodała Dominika brzmiąc, jak znawczyni.
-Ale ja nie mam kasy, więc sweterek wraca na półkę. - wymyśliłam sposób, żeby go nie kupować. Chociaż nie. Nie wymyśliłam go, nie mam aż tyle kasy, aby wydawać ją na bzdety.
-To ja ci zrobię prezent urodzinowy!
-Ja się dołożę! - one się napaliły na ten sweterek na serio!
-Ja mam urodziny w maju wariatki! - popukałam się w czoło.
-To na mikołajki! - nie dawała Loczek nie dawała za wygraną.
-Mamy październik. - mruknęłam.
-To... cholera, Dominika jakie jest najbliższe święto?
-Halloween. - odrzekła moja przyjaciółka po chwili namysłu.
-O, o właśnie! Masz prezent na haloween!
-Jesteście obydwie chore. - stwierdziłam udając się z powrotem do przymierzalni.
-Wiemy! - krzyknęły równo. Zaśmiałam się. Dziewczyny dopilnowały żeby doszła z tym swetrem do kasy. Zapłaciłam za siebie, nie będę ich naciągać. Wyszłyśmy z galerii i przystanęłyśmy.
-Gdzie idziemy? - zapytałam.
-Ełełełełełe... - zaczęła się obracać Natalia.
-Co ty robisz? - chwyciłam ją za ramię.
-Rozglądam się. - wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Idziemy na gofry! - zaproponowała Domi.
-Odchudzam się! - obruszyła się Natka.
-Z czego? Z kości nie da się schudnąć. - odpowiedziałam.
-Czyli idziemy. - ruszyłyśmy za moją przyjaciółką. Niedaleko była budka, w której mieli nieziemskie gofry. Po tuczących wypiekach wróciłyśmy do domu.
-Już 17, mam pociąg za pół godziny. - oświadczyła Natalia.
-A nie możesz zostać jeszcze jutro? - Dominika opadła na kanapę.
-Ja nie wiem co my będziemy same robić, a druga sprawa mam w poniedziałek sprawdzian.
-Czemu same? A Wiki?
-Grzesiu ją porywa. - zaśmiała się moja siostra.
-Ej, to nie porwanie! To spotkanie! - wyjaśniłam.
-Czyli randka. - znów się uśmiechnęła.
-To nie randka, to spotkanie. - też miałam banana na twarzy.
-Dwoje dorosłych ludzi, kobieta i mężczyzna, którzy są w związku, będą się pewnie całować i mówić czułe słówka na ‘spotkaniu’. Masz rację, to nie randka. Wcale. - rzuciła ironicznie. Strzeliłam facepalma.
-No to chyba pojadę z dziewczynami w okolice Bełka.
-Mmmm... czyżbyś swego ukochanego odwiedzała? - zaśmiałam się.
-Jaki ukochany? - Loczek nie była w temacie.
-Dominiczka ma znajomego w Bełchatowie. Konstantin Cupković, mówi ci to coś? - na moje słowa siostra zakrztusiła się herbatą.
-Co? - wykrzyknęła. - Ja widzę jestem naprawdę do tyłu muszę częściej przyjeżdżać!
-Mówiłam żebyś mnie częściej odwiedzała, to nie bo czasu nie masz. A u nas się dzieje. - rzuciłam.
-Cholera! Za chwilę naprawdę spóźnię się na pociąg! - w pośpiechu zaczęłyśmy wszystkie ubierać buty i z wywalonym jęzorem leciałyśmy na dworzec.
-Informujemy, że pociąg relacji Sosnowiec - Żywiec jest opóźniony o piętnaście minut. Za wszelkie utrudnienia przepraszamy. - ogłosił damski głos, kiedy wszystkie siedziałyśmy zdyszane na ławce.
-Nienawidzę polskich linii kolejowych! - wydarłam się na cały peron. Chyba wszyscy mnie usłyszeli.
-Zamknij się ciołku. - dostałam w ramię od Natki.
-No sorki. - nagle przypomniały mi się słowa Wiktora. - Nati, wiesz, że znalazłam ci koleżankę? Milenę.
-Milena... Znam tylko jedną Milenę, Milenę Szczepniak. Poznałyśmy się na jakimś konkursie recytatorskim, czy coś takiego. - moje oczy były wielkości pięciozłotówek.
-Czemu ją o nią pytasz? - Dominika zaśmiała się ze swojego dziwnie ułożonego zdania.
-Poznałam jej brata, który uznał, że musimy was zmówić na wspólne nauki. Ale ja się znacie to możecie się zgadać.
-Ej, patrzcie na tego gołębia! Nie ma nogi! - moja przyjaciółka wskazała na ptaka, który po chwili wyciągnął drugą nogę spod piórek. Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
-On tą nogę se w dupę chyba schował. - stwierdziłam i znów przeszła nowa fala śmiechu, którą przerwał pociąg. Wyściskałyśmy się, a Natalia wparowała do wagonu. Ruszyłyśmy do domu, a gdy się już w nim znalazłyśmy rzuciłam się na kanapę. Porozmawiałyśmy sobie, po czym ona zajęła łazienkę. Potem ja do niej wparowałam i poszłam spać. Byłam zmęczona tymi cholernymi zakupami. Ten kto wymyślił wyprzedaże powinien smażyć się w piekle.
NIEDZIELA:
Zbiegłam po schodach i wsiadłam do auta. Dałam Grzegorzowi całusa w policzek.
-Tylko tyle? - zasmucił się.
-Jak zasłużysz to może będzie więcej. - zaśmiałam się.
-A co mam zrobić? - zapytał z zalotnym uśmiechem.
-Ładnie się uśmiechnąć.
-A teraz to nieładnie?
-Mógłbyś lepiej. - śmiałam się dalej.
-A teraz? - szczerzył się w uśmiechach z kolejnymi numerkami.
-Nie, nie i nie. Oj, chyba coś ci dzisiaj nie wychodzi. - droczyłam się z nim.
-Czyli muszę sobie sam wziąć nagrodę? - spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
-Zależy co masz na myśl... - nie dokończyłam, bo Grzegorz zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się głośno chichrać.
-Grzegorz, puść, zaraz zdechnę! - sapałam między salwami śmiechu.
-A co będę z tego miał? - spojrzał mi w oczy.
-Nie wiem. - odpowiedziałam. Zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej, aż zatopiliśmy się w namiętnym pocałunku. Żadne z nas nie chciało się od tego oderwać. Skończyliśmy po kilku minutach, a Grzesiek szeroko uśmiechnięty ruszył.
-Tylko tyle? - zasmucił się.
-Jak zasłużysz to może będzie więcej. - zaśmiałam się.
-A co mam zrobić? - zapytał z zalotnym uśmiechem.
-Ładnie się uśmiechnąć.
-A teraz to nieładnie?
-Mógłbyś lepiej. - śmiałam się dalej.
-A teraz? - szczerzył się w uśmiechach z kolejnymi numerkami.
-Nie, nie i nie. Oj, chyba coś ci dzisiaj nie wychodzi. - droczyłam się z nim.
-Czyli muszę sobie sam wziąć nagrodę? - spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
-Zależy co masz na myśl... - nie dokończyłam, bo Grzegorz zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się głośno chichrać.
-Grzegorz, puść, zaraz zdechnę! - sapałam między salwami śmiechu.
-A co będę z tego miał? - spojrzał mi w oczy.
-Nie wiem. - odpowiedziałam. Zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej, aż zatopiliśmy się w namiętnym pocałunku. Żadne z nas nie chciało się od tego oderwać. Skończyliśmy po kilku minutach, a Grzesiek szeroko uśmiechnięty ruszył.
-A gdzie mnie zabierasz? - odezwałam się pierwsza.
-Do Krakowa...
-Gdzie?! - byłam zdziwiona.
-Nad Wisłę, lubię to miasto, nie wiem czemu, ale przypadło mi do gustu.
-Ale to straszny kawał drogi.
-Wcale nie. Chcę cię tam zabrać, twoje protesty nic nie dadzą.
Wpatrywałam się w mijający krajobraz. Jedno drzewo, drugie drzewo.... sześćdziesiąte ósme drzewo. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Grzesiu obudził mnie i spacerowaliśmy zwiedzając Kraków. Przeszliśmy przez rynek, oglądałam pamiątki na straganach. Poszliśmy na obiad. Później pod grotą smoka kupiliśmy sobie gofry. Oczywiście się ubabrałam jak dziecko.
-Jesteś brudna. - zaśmiał się Grzegorz.
-Nie wkręcasz mnie?
-Nie, masz biały nos i buzię.
Przejechałam ręką w wyznaczonych miejscach.
-Nos tak, ale usta jeszcze nie.
-Cholerna bita śmietana. - fuknęłam pod nosem.
-Czekaj. - ujął moją twarz w ręce i pocałował.
-Teraz oboje jesteśmy brudni matołku. - uśmiechnęłam się.
-Ale ty już mniej. - zrobił to samo. Wyjęłam chusteczki z torebki i wyczyściłam sobie buzię. Gdy podałam chusteczkę Grześkowi on nie wziął jej tylko się nachylił. Musiałam go wyczyścić.
-Jak z dzieckiem. - zaśmialiśmy się.
-Za to mnie kochasz. - stwierdził pewny siebie.
-Nie.
-Jak to nie? - był lekko zdziwiony.
-Ja cię kocham za nic, no może za to, że jesteś. - przytulił mnie mocno.
-Też cię kocham. - pocałował mnie w czoło. Znów poczułam się jak mała dziewczynka, którą tata pociesza, bo zgubiła się jej ulubiona lalka. Poza tym zrobiło mi się miło. Wiedziałam, że coś do mnie czuje, ale nie powiedział mi tego wprost. Usiedliśmy przy jednym ze stołów-szachownic.
-Umiesz grać? - zapytał mnie siatkarz.
-Tylko w warcaby.
-Jak ja. - odrzekł wyciągając woreczek małych pionków.
-Mmm. Widzę, że się pan przygotował.
-Specjalnie dla pewnej panny.
-A kimże jest ta szczęściara?
-Impulsywnym, ale kochanym dużym stworzeniem.
-Zazdroszczę jej.
-Nie ma czego. - pokręcił głową.
-Owszem jest. Nie każdemu trafia się taki pan.
-Pan który jest ciapowaty? -wysypał pionki. -Wolisz białe czy czarne?
-Niech będą białe.
Po kilku partiach usiedliśmy na ławeczce tuż nad rzeką. Zachód słońca jest śliczny. Szczerze mówiąc nigdy go nie lubiłam. Był dla mnie takim kiczowatym tłem do pocałunków par z komedii romantycznych. Teraz to całkiem inaczej na niego patrzę. Porozmawialiśmy sobie i postanowiliśmy wracać. Gdy doszliśmy do samochodu była już dwudziesta. Czeka go sześć godzin drogi, bo musi mnie odwieźć. Już teraz widziałam, że jest śpiący, a co dopiero za kilka godzin.
-Grzesiu, mogłabym nocować u ciebie? Bo według mnie to nie jest dobry pomysł żebyś jechał taki kawał drogi. Nie mam jutro zajęć, a ty masz trening? - moje paznokcie są teraz takie fascynujące.
-Nie mam treningu i masz rację. Jestem zmęczony, więc to zły pomysł jechać tyle czasu. - uśmiechnął się szeroko. Ulżyło mi, bałam się, że mnie wyśmieje albo coś takiego. - Na pewno nie chcesz żebym cię odwiózł?
-Nie, możemy jechać do Rzeszowa.
-Wedle życzenia. - ruszyliśmy. Napisałam sms Dominice, że wrócę jutro, bo nocuję u Grzęska i żeby sie nie martwiła. Wygrzebałam z jego schowka płytę i włączyłam. Z samochodowych głośników popłynęła muzyka, a ja sama nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się dopiero... no właśnie. Gdzie jestem? U kogoś na rękach. Perfumy... Grzegorz! Otworzyłam oczy. Wnosił mnie do swojego mieszkania. Zaśmiałam się, gdy przenosił mnie przez próg. Postawił na ziemię. Ładne mieszkanie, skromnie, ale gustownie urządzone. Po chwili uświadomiłam sobie, że nie mam w czym spać. Poprosiłam go o najdłuższą koszulkę i przebrałam się w łazience. Jego polo sięgało mi aż do połowy uda. Wyszłam cicho z łazienki i rozejrzałam się. Chyba był w kuchni. O, naszykował mi spanko na kanapie, miło. Wskoczyłam szybko pod koc.
-Ej, to było dla mnie. - zaśmiał się wychodząc z kuchni.
-Ty śpisz w łóżku, to w końcu twoje mieszkanie. - pokręciłam głową.
-Ale mogę zrobić wyjątek. Won do łóżka.
-Nie. - chichrałam się. Zaczął mnie łaskotać po raz kolejny dzisiejszego dnia, przestał dopiero gdy zabrał mi koc.
-To było nie fair! - udałam focha.
-Przykro mi, ale śpisz tam. - wskazał palcem na sypialnię.-Bo znowu zacznę cię łaskotać.-zagroził.
-Kapituluję. Dobranoc. - wyszeptałam, a on zaczął zbliżać się na niebezpiecznie bliską odległość. Zaczęliśmy się całować, a Grzesiek delikatnie głaskał mnie po plecach. Gdy zabrakło nam powietrza przerwaliśmy.
-Dobranoc. - odpowiedział Grzesiek, a ja poleciałam do drugiego pokoju. Ciuchy zostawiłam przewieszone przez krzesło. Położyłam się w ogromnym łóżku. Przytulając poduszkę pachnącą jak Gregor zasnęłam. Wiedziałam, że to będzie najlepszy weekend.
**********
Rodzeństwo. Choćbyśmy nie wiem jak bardzo sobie dokuczali, gdy przyjdzie niebezpieczeństwo jedno drugiego nie pozwoli skrzywdzić. Bo nie kochają nas tak, jak my siebie nawzajem. I w tym tkwi nasza siła.
**********
Rodzeństwo. Choćbyśmy nie wiem jak bardzo sobie dokuczali, gdy przyjdzie niebezpieczeństwo jedno drugiego nie pozwoli skrzywdzić. Bo nie kochają nas tak, jak my siebie nawzajem. I w tym tkwi nasza siła.
**********
OCZAMI GRZEGORZA:
Wstałem wcześnie, bo o siódmej, ale za godzinę mam krótki dwugodzinny trening, a o 14:30 mecz. Nic ciekawego się nie działo, po treningu wróciłem do domu i obejrzałem film.
-Cholera! - krzyknąłem na siebie. Już trzynasta, już miałem być na hali. Dobrze, że jestem ubrany spakowany i na halę blisko. Po dziesięciu minutach, w czasie których miałem niezły sprint byłem na miejscu.
-Grzesiu! Już myślałem... Nie wiem co myślałem. - przywitał mnie Ignaczak.
-To ty myślisz? - wypalił Grzyb i cała szatnia turlała się ze śmiechu.
-Owszem czasem mi się zdarza. - udawał obrażonego Krzysiek.
-Gregor, ty masz szczęście, że Kowal tu jeszcze nie zawitał, bo chyba by cię zabił za spóźnienie. - oświadczył Maciek. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął nie kto inny jak właśnie trener.
-Kosa, czemu ty jeszcze nie przebrany? Za chwilę idziecie się rozgrzewać. Podstawowy skład to: Grzyb, Kosa, Igła, Tichy, Paul, Zibi i Olek. - zniknął za drzwiami, a my poszliśmy się rozgrzewać. Po drugiej stronie boiska Olsztyn też rozpoczął rozgrzewkę. Zobaczyłem jak Igła podchodzi do swoich dzieci, ile sprawia mu to radości. Rodzina Achrema też się pojawiła, Ola od Piotrka, Grzybowie... Zrobiłem się trochę zazdrosny. Też chciałbym kiedyś tak podejść do Wiktorii przed meczem i do naszych szkrabów... Nie! Stop! Znów za dużo chcę. Może ją jutro gdzieś zabiorę? Do Krakowa może... Muszę załatwić bilety na nasz mecz ze Skrą! Zapytam Kowala po meczu. Teraz muszę się skupić na zagrywce. Ja wprowadza piłkę do gry. Ja jestem chwilowo za nią odpowiedzialny. Przyjęli wyprowadzają atak, Krzysiek broni Grzyb atakuje w 9 metr. Idealnie się zmieścił. Po wielu akcjach wygrywamy pierwszego seta. Drugiego także, tym razem przeciwnicy się bronili, ale byliśmy lepsi. W trzeciej partii Indykpol był totalnie rozbity i udało nam się wygrać do 17. Świetne wprowadzenie do tego sezonu. Miejmy nadzieję, że cała +Liga dobrze nam pójdzie. MVP został Wojtek. Według mnie słuszna decyzja. Szalał dzisiaj na tym parkiecie, blokował, atakował... Zostajemy chwilę po meczu żeby się porozciągać. Gdy wszyscy poszli już do szatni ja skierowałem się do Kowala.
-Trenerze?
-Słucham Kosa. - wgapiał się w statystki meczu, ma podzielną uwagę.
-Sprawa jest. Ja wiem, że wcześniej nie chciałem, ale dałoby się załatwić 2 bilety na mecz ze Skrą?
-Dziewczyna? - zapytał krótko.
-Tak jakby... Nie wiem czy nie będzie chciała kogoś ze sobą zabrać.
-Zobaczę co da się zrobić.
-Dzięki trenerze. - wyszczerzony udałem się do szatni, która była już opustoszała. Znajdował się w niej jedynie libero.
-Co ty tak tu sam siedzisz? - zapytałem.
-Czekam sobie. O czym gadałeś z trenerem?
-A ty musisz wszystko wiedzieć? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Ja tu jestem źródło informacji! Ja musze wiedzieć. - zaśmiał się Ignaczak.
-Załatwiałem bilety na mecz ze Skrą, chciałem Wiktorię zaprosić.
-Czyli przyjęła przeprosiny? - pokiwałem głową.-To powodzenia. -wyszedł z szatni i zostałem sam. Pozbierałem swoje rzeczy i też opuściłem halę. Postanowiłem zadzwonić do Wiki. Poprosiłem żeby była gotowa jutro rano. Zgodziła się i pogratulowała wygranego meczu. Podziękowałem i szczerzyłem się jak głupi do sera. Kiedy skończyliśmy rozmowę zauważyłem 3 nieodebrane połączenia od Cichego Pita.
-Co chciałeś?
-A chciałem cię na piwo zaprosić. Krzysiek, Maciek, Zibi też idą.
-O której i gdzie?
-Za pół godziny w ‘U Edka’. Wiesz gdzie to?
-Wiem. Będę. - głuchy sygnał oznajmił zakończenie rozmowy. W czasie tych dwóch połączeń dotarłem do swojego mieszkania, z którego miałem wszędzie blisko. Tak blisko, że w barze byłem nawet przed czasem. Przywitałem się z Nowakowskim i Bartmanem. Po chwili doszedł także Ignaczak.
-Maciuś nie zaszczyci nas swoją obecnością, gdyż boi się swej żony. - oznajmił siadając przy stoliku. Zamówiliśmy po złocistym napoju i zaczęliśmy gadać o różnych pierdołach. Byliśmy już po dwóch piwach.
-Mnie już na dzisiaj wystarczy. - powiedziałem, gdy podszedł do nas barman? Kelner? Ktoś z obsługi w każdym razie.
-Co ty Grzesiu, kac już łapie? Słabą masz główkę. - zaśmiał się atakujący.
-Po prostu jutro jadę w trasę i nie mam zamiaru obudzić się z kacem.
-Czyżby ta długonoga blondynka czekała na ciebie? - zapytał Piter.
-Owszem. - odpowiedziałem na co ZB9 zabuczał.
-Chyba muszę ją poznać. - oświadczył popijając napój z kufla.
-Zibuś tak mi przykro, ale ona jest już upolowana przez naszego Kosoczka. - Igła zrobił dziwną minę i poklepał Bartmana po ramieniu.- Tak w ogóle, to muszę z nią pogadać i przeprosić, że się wtedy tak wydarłem.
-Ona już dawno o tym zapomniała. - wtrąciłem się.
-Musi mi wybaczyć, ja się nie chciałem wydrzeć. - rozpaczał nie zważając na moje słowa. Biedny Krzysiek już się uchlał. Po niecałych 3 piwach!
Oni dalej pili alkohol natomiast ja przerzuciłem się na sok.
-Kosa, ale ty to teraz wyglądasz jak kobieta w ciąży. Bo ona alkoholu też tknąć nie może, a ty tu soczek popijasz. - wybełkotał Piotrek.
-Dzięki za komplement. - odrzekłem. Kto ich będzie musiał odstawić do domu? No kto? Ja. Oczywiście.-Ma któryś z was auto ze sobą?
-Ja tu przybyłem mym zacnym pojazdem. Niestety z przykrością stwierdzam, iż nie jestem w stanie go prowadzić. - pokiwał palcem libero i położył głowę na stoliku. Ledwo żywy tak samo jak Pit. Tylko atakujący trzymał się na nogach, ale z czyjąś pomocą. Spojrzałem na zegarek, już po dwudziestej pierwszej, a ja musze rano wstać.
-Chłopaki zbieramy się, muszę was jeszcze porozwozić do domów. Jakimś cudem dowlekliśmy ‘zwłoki’ Krzyśka do samochodu, pozostali jakoś doszli sami. Pierwszego odwiozłem Pitera, później Bartmana. Ignaczaka zostawiłem na koniec, bo to jego auto. Gdy podjechaliśmy pod dom Iglastego zacząłem go budzić.
-Wstawaj stary, pod twoim domem juz jesteśmy.
-Iwonko ja cię kocham, weź mi daj spać jeszcze chwilę. - wyjęczał. Wysiadłem z samochodu i nacisnąłem guzik. Krótko, przecież Seba i Dominika mogli już spać. Przed dom wybiegła żona libero.
-Aż tak źle? - zapytała.
-Ma słabą głowę, ale dotransportowałem go pod dom. - uśmiechnąłem się. Skierowałem swoje kroki do samochodu. Wytargałem Krzyśka z pojazdu i przerzuciłem jego rękę przez mój kark, po czym podtrzymując go weszliśmy do domu. Iwona zamykała za nami drzwi.
-Aleeee śśsieee naaaaebaeeeem. - wybełkotał po drodze. Zaśmiałem się tylko pod nosem i położyłem go w sypialni, po czym wyszedłem.
-Dzięki Grzesiu i przepraszam cię za niego.
-Nie przejmuj się, nie tylko on się tak schlał.
-A czemu ty jako jedyny trzeźwy?
-Jadę jutro do Katowic. - poinformowałem ją, a Iwona tylko skinęła głową. Pomyślała pewnie, że do rodziców. Nie będę wyprowadzał jej z błędu. Pożegnaliśmy się, a ja skierowałem swoje kroki do mojego mieszkania. Zmęczony szybko zasnąłem.
NIEDZIELA:
Wstałem bez większych problemów i o umówionej godzinie byłem pod jej blokiem. Przywitaliśmy się i ruszyliśmy w trasę. W pewnym momencie ziewnęła.
Wstałem bez większych problemów i o umówionej godzinie byłem pod jej blokiem. Przywitaliśmy się i ruszyliśmy w trasę. W pewnym momencie ziewnęła.
-Przepraszam, ale się nie wyspałam.
-Nic się nie stało. Może się prześpisz? Troszkę będziemy jechali...
-Nie, nie...- kręciła głową.
-Śpij, bo mi jeszcze tam zaśniesz i co? Będę cię musiał nieść! - udałem oburzenie, a po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Nie zasnę, będę podziwiać widoki za oknem. - powiedziała.
-Mhm... Już to widzę.
-No naprawdę! Zobaczysz!
Po kilkunastu minutach oczy zaczęły się jej kleić i zasnęła. Głowę miała przechyloną do przodu, a włosy wychodzące z niesfornego koka opadały na twarz. Droga szybko mi minęła, chyba się już przyzwyczaiłem do długich tras. Cały czas wzrok uciekał mi na śpiącą Wiktorię. Gdy dojechaliśmy musiałem ją obudzić, ale tak słodko spała...
-Wiki. - powiedziałem cicho odgarniając jej kosmyk włosów za ucho. Obudziła się natychmiast.
-Tak? Jednak zasnęłam? Dobrze, że się nie założyliśmy.
-Szkoda, może bym coś wygrał. - udawałem zamyślonego.
-To może być twoja nagroda. - stwierdziła i dała mi całusa w policzek.
-A może jakaś premia?
-Eeeem... Nie. - uśmiechnęła się i wysiadła z auta. Zrobiłem to samo. Zabrałem ją na rynek, gdzie było mnóstwo ludzi, ale na szczęście nikt mnie nie zauważył. Wiktoria oglądała pamiątki, śmialiśmy się z dwóch mężczyzn, którzy odstawiali chyba jakieś kabaretowe scenki. Poszliśmy na obiad do restauracji, a później spacerowaliśmy uliczkami, aż doszliśmy pod grotę smoka. Wielki posąg tego stwora zionął ogniem. Natknęliśmy tylko na jedną fankę, która chciała zdjęcie. Zgodziłem się oczywiście. Kupiliśmy sobie gofry. Wiki cała umazała się z bitej śmietany, ale znalazłem sposób, aby ją wyczyścić. Dotarliśmy do stolików z szachownicami. Zagraliśmy kilka partii.
-Oszukujesz. - stwierdziła, gdy wygrałem już piąty raz.
-Ależ skąd, mam fuksa.
-Nieprawda, oszukujesz! Ja to widzę! -śmiała się.
-Czyżby czas zainwestować w okulary?
-Kiedyś nosiłam. Nienawidziłam ich. - zabawnie przewróciła oczami. - Aaaa! Jest! Wygrałam! - wykrzyczała zbijając mój ostatni pionek. Teraz oboje składaliśmy ze śmiechu. Słońce zaczęło zachodzić. Pociągnąłem Wiktorię za rękę na ławeczkę. Przytuliłem ją, a ona położyła mi głowę na ramieniu. Znów chciałem, żeby ta chwila ciągnęła się w nieskończoność. Milczeliśmy aż słońce całkiem zaszło, a później udaliśmy do samochodu. Ciemnoblondynka zaproponowała nocowanie u mnie. Było mi to na rękę, bo chciało mi się spać, więc długa droga to słaby pomysł. Dziewczyna pobawiła się telefonem po czym zasnęła. Śpioch z niej, ale za to jaki uroczy śpioch. Spała całą drogę, aż żal był mi jej budzić więc po prostu na rękach wnosiłem ją do mieszkania. Obudziła się gdy otwarłem drzwi, z którymi się trochę męczyłem. Rozglądała się chwilę.
-Cholera. - zaklęła pod nosem.
-Co się stało?
-Nie mam w czym spać.
-Pożyczę ci koszulkę. -podszedłem do szafki i zacząłem w niej grzebać.
-Ale jak najdłuższą, proszę. - uśmiechnęła się. Podałem jej ciuch, a ona poszła do łazienki się przebrać. Udałem się do sypialni, zabrałem poduszkę i jakieś koce, którymi wyścieliłem sobie kanapę. Poszedłem do kuchni zrobić herbatę, ale wyszedłem z niej zaraz jak usłyszałem skrzyp mebla. Wiktoria zawinęła się w koc i patrzała na mnie. Zaczęliśmy się sprzeczać kto ma spać w normalnym łóżku, ale po użyciu tajnej broni, którą było gilgotanie wygrałem.
-Dobranoc. - wyszeptała. Spojrzałem w jej oczy potem na usta i znów w oczy. Zaczęliśmy sie do siebie zbliżać, a potem wymieniać pocałunkami. Wplotła palce w moje krótkie włosy, z powodu braku powietrza przerwaliśmy, a dziewczyna udała się do sypialni. Włączyłem telewizor i ściszyłem go żeby nie obudzić śpiącej ciemnoblondynki. Oglądałem jakieś powtórki tandetnego serialu. Rzadko oglądałem telewizję, więc chyba mogę nie wiedzieć o co chodzi i dlaczego jakiś Dariusz śpiewa pod drzwiami Karoliny, aczkolwiek rozbawiło mnie to. Jakoś przetrzymałem cały odcinek bez wybuchu głośnego śmiechu, ale muszę przyznać, że było to bardzo trudne. Zgasiłem światło i zawinąłem się w koc rozmyślając o tym jakie mam szczęście, że wpadłem akurat na nią. Jeśli nie stałaby pod tymi drzwiami nie poznałbym jej. Jeśli nie byłbym takim debilem, który zamiast patrzeć co ma przed sobą ogląda się przez ramię nie przewróciłbym jej. Pierwszy raz w życiu się z tego cieszyłem. Cieszyłem się, że jestem debilem.
**********
Miłość trzeba budować, odkryć ją to za mało...
**********
OCZAMI DOMINIKI:
Ajajaj. Która godzina? 10. Spoko. Mam trochę czasu do treningu. Wiktoria zapewne zapomniała, że jest. Stary sklerotyk, no ale jej można to wybaczyć. W końcu i tak nie może trenować. Ktoś wchodzi do mieszkania. Loczek przyjechał!
-Cześć! -Rzuciłam się na nią. Natalia coś wybełkotała. Trudno było ją zrozumieć.
-Siadajcie, zrobię nam kawy. – powiedziała Wiki
-Mi nie, jestem umówiona. – Powiedziałam. Wiem, że trening, ale jestem jeszcze umówiona z dziewczynami. Obiecałam, że przyjdę po nie.
-Uuuu, kolejna ofiara miłości? – zapytała Natka.
Wzięły i zaczęły się przekomarzać .
-Ja spadam pa! -krzyknęłam
Zimno na dworze. Słuchawki w uszy i przed siebie. A jak. Czekałam chwilę pod blokiem dziewczyn.
-No w końcu. Ile mam na was czekać?
-Wiesz, że zanim Klaudia się wybierze to minie jakiś czas.
-No fakt.
-Macie coś do mnie? - oburzyła się Kladzia.
-Do ciebie nie. Do czasu twojego szykowania się? Owszem. Ja tu marzłam! - wykrzyknęłam.
-Jak ci trochę dupa zmarznie to nic się nie stanie.
-Wstałaś lewą nogą czy co? - zapytała Karolina.
-Sory. Nie mam humoru. - odpowiedziałam.
-Zauważyłam.
-Wiesz, że fotogeniczna jesteś? - wyleciała brunetka.
-Co?
-No te zdjęcia na fejsie.
-Daj mi spokój z tym!
-Oj, nie denerwuj się! - Klaudia machnęła ręką.
-A ty byś była spokojna?
-No nie.
-No widzisz.
Weszłyśmy na halę.
-Ale tu ciepło!
-Nie tak jak pod naszym blokiem co? -śmiały się Klaudia i Kara.
-Idiotki!
-Rodzinne.
-Jesteście rodziną? -zaskoczyły mnie troszkę.
-Bardzo daleką. Ale dowiedziałyśmy się ostatnio.
-O Boże! Współczuję ci Karuś!
-Małpa! - fochnęła się Kladzia.
-Bywa! Siemano moje panie!- powiedziałam wchodząc do szatni.
-Witamy i ciebie! Jak po randce?- zapytała Monika.
-Kufa! Całe Katowice już wiedzą!
-Dobra nie poruszam tego tematu.
-No dziękuję!
Przebrałyśmy się i poszłyśmy się rozgrzewać.
-Witam pana, panie trenerze.
-No cześć Miśka. -Dużo osób do mnie ostatnio tak mówi.-Co taki dobry humor?
-Noga mnie nie boli. I wyspałam się chyba po raz drugi w życiu.
-To dobrze. Ale oszczędzaj się.
-Słowo harcerza.
-Byłaś harcerzem?
-Nie.- uśmiechnęłam się i pobiegłam dalej.
-Dobra dziewczyny rozgrzewka i bierzemy się do roboty.
Na końcu grałyśmy.
-Dominika nie przechodź linii!- powiedziała Karolina.
-Nigdy nie przechodzę!
-Mylisz się!
-Jesteś na drugiej stronie boiska! Skąd możesz to wiedzieć!
-Wzrok sowy! - darła się Kara dalej.
-Mówi się Orli albo Sokoli wzrok.
-Jeden pies.
-Dziewczyny grajcie a nie gadajcie-odezwał się trener.
Serwuję. Nie odebrały.
-Haha. Lewusy!
-Odezwała się!
-Przynajmniej odbieram piłkę- zaczęłam przekomarzać się z Klaudią.
Znowu serwuję .Tym razem odebrała. I piłka na atak też do Klaudii. O blok, ale dość mocno więc muszę się rzucić. Niee! Nie podbiłam. Załamka!
-I kto tu jest lewusem?!
-Nadal ty!
-Dobra dziewczyny kończymy!
-Do widzenia!- krzyknęłyśmy równo.
Doszłam do mieszkania.
-Idziemy na zakupy!- Wyleciała na mnie Loczek, ledwo przekroczyłam próg.
-Spoko! Tylko wezmę prysznic.
-Czekamy!
Poszłyśmy do galerii. Zakupy (kupiłam sobie buty) i potem gofry! Coś co uwielbiam..Zaproponowałam Natce żeby została jeszcze do jutra. Ale Wiktoria jedzie gdzieś z Grześkiem, a ona miała jeszcze naukę, więc… No to ja jadę do Bełchatowa. Napisałam do Darii, że jadę. Odpisała, że o 7 będzie pod moim blokiem. Ciekawe skąd weźmie auto. Spakowałam kilka rzeczy do torby i zadzwoniłam do Cupka.
-Halo?
-No hej.
-Cześć słońce.
-Gratuluje wygranej.
-Mówiłem, że wygramy, co nie?
-No tak. Mam niespodziankę. - zaśmiałam się.
-Jaką?
-Zgadnij kto jutro przyjeżdża do Bełchatowa.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. - krzyknął.
-Cieszę się, że się cieszysz !
-Weź jakieś koleżanki.-krzyknął Aleks do telefonu.
-Spieprzaj ciołku! - obruszył się Kostek.
-Idioci!
-Bo się obrażę! - odrzekł.
-Ja jestem tylko szczera. Dobra kończę, bo mi Wiktoria łazienkę zajmie. A potem się dobijać muszę. Pa.
-Do jutra.
NASTĘPNEGO DNIA:
Daria podjechała pod blok około siódmej.
NASTĘPNEGO DNIA:
Daria podjechała pod blok około siódmej.
-Nie wierzę. Ty wstałaś i nie musiałam wchodzić po ciebie do góry.-śmiała się Daria, gdy wsiadałam do auta.
-Bardzo śmieszne. -uśmiechnęłam się.
-Czemu Wiktoria nie jedzie, tak w ogóle?
-Bo dzisiejszy dzień spędza z Kosą. - po tym usłyszałam tylko „uuuuuuu”.
-Zdajesz sobie sprawę z tego że zupełnie nie znamy Bełchatowa? - zapytała Daria.
-Mogę załatwić przewodników. -powiedziałam z uśmiechem.
-Hejo. - Kara i Kladzia wparowały na tylne siedzenia.
-Wracając do rozmowy.-powiedziała Daria
-No przewodników dwóch.
-Mężczyźni?- Zapytała Klaudia.
-Owszem.
-A kto to by był? -zapytała Karolina.
-Cupko i Aleks.
-Hahahhahahaha.-zaczeła się śmiać Klaudia.
-Co? -zapytałam
-Dwóch Serbów oprowadza Polki po Bełchatowie.
My też zaczęłyśmy się śmiać.
-Dobra ogar dziewczyny!- zarządziłam. Klaudia nadal się śmiała.
-Ogarnij Downa dziewczę -rzuciła Daria.
-Daruś, a tak w ogóle skąd masz auto?- zapytała Kara.
-Wiedz, że mój chłopak mnie kocha.
-Pozwolił ci zabrać auto? -zapytałam z niedowierzeniem.
-Sam mi zaproponował.
-Nie wierzę.
Jechałyśmy i gadałyśmy aż w końcu zaczęłyśmy śpiewać
,,Mogłaś moją być
Kryzysową narzeczoną
Razem ze mną pić
To, co nam tu nawarzono
Mogłaś moją być
Przy zgłuszonym odbiorniku
Aż po blady świt
Słuchać nowin i uderzać w gaz
Nie jeden raz
Nie jeden raz
Nie jeden raz
Mogłaś być już na dnie
A nie byłaś
Nigdy nie dowiesz się
Co straciłaś''
-Wiecie co?- zapytała Kara jak skończyłyśmy.
-Co chcesz nam powiedzieć?
-Wariatki z nas!
-A myślisz, że czemu się przyjaźnimy?- zapytałam.
-Brakuje tu Wiki. -powiedziałą Klaudia
-Nom. Ale jak ona by tu była, to już totalna rozpierducha. Ja nie wiem czy byś to auto w całości swojemu chłopakowi Daria odstawiła. - oświadczyła nasza drużynowa libero. Wszystkie odpowiedziałyśmy śmiechem.
-Dzwoń do przewodników. Dojeżdżamy!- powiedziała Daria.
-Siedzieć cicho bo dzownię!
I nagle wszystkie zaczęły krzyczeć.
-Halo? Co się tam dzieje?
-Hej Kostek! Moje koleżanki hmmm...Nie są normalne. My już właściwie dojeżdżamy.
-No to za 20 min obok tej kawiarni, o której ci mówiłem okey?
-O ile ją znajdziemy, a znając Darię i jej orientację w terenie to mało prawdopodobne.-zaśmiałam się.
-Będziemy czekać. A Aleks to napewno. Jak mu powiedziałem, że będziemy oprowadzać ciebie i twoje przyjaciółki po Bełku, od razu zapytał czy wolna któraś.
-Hahaha -zaczęłam się śmiać. -Z tego co wiem, to dwie tak.
-Będzie miał chłopina pole do manewru.
-Dobra. Za chwilę się zobaczymy, a gadamy przez telefon. - śmialiśmy się.
-Dobra koniec.-powiedział, a ja się rozłączyłam.
Piętnaście minut później byłyśmy już pod kawiarnią. Wysiadłyśmy z auta i czekałyśmy na chłopaków. Nagle ktoś mnie złapał od tyłu.
-Aaaa...-krzyknęłam gdyż osoba trafiła w moje czułe miejsce, którym były plecy. Nie wiem czemu. Obróciłam się i w tym momencie byłam w ramionach Cupka. -Ciołek.-wypaliłam.
-Oj tam.-powiedział i mnie pocałował. Czułam na sobie szczęśliwe spojrzenia dziewczyn.
-Ej, gołąbeczki może wystarczy na razie? -zapytał Aleks.
-Właśnie bo jeszcze ktoś kogoś połknie-powiedziała Kara. Atakujący popatrzał na nią i się uśmiechnął.
-Dajcie mi się nią nacieszyć.-zaśmiał się Cupković.
-Będziesz miał na to dużo czasu.-tym razem to ja się odezwałam.-A tak w ogóle. To wy się jeszcze nie znacie. Więc tak, to jest Daria, Karolina i Klaudia. –powiedziałam do chłopaków.-A wy ich chyba znacie więc...
-Nie wysilaj się.-przerwała mi Kara.
-Miło mi.-wyleciał Aleks. Popatrzałam na niego jak na wariata, a potem przytuliłam się do Konstantina. Stęskniłam się za nim. Pocałował mnie w czoło. Chodziliśmy tak po Bełku , a wieczorem poszliśmy wszyscy do Winiara na działkę. Szliśmy przez park i śmialiśmy się Karolina i Aleks przed nami, a my w czwórkę razem. Szłam z Cupkiem za rękę. Nigdy nie czułam się tak szczęśliwa. Ta wiem, głupia jestem i tyle. Zdaję sobie z tego sprawę. Puściłam go i wyciągnęłam aparat. Zrobiłam zdjęcie dwójce przed nami. Śliczne mi to wyszło. Obróciłam się przodem do pozostałej trójki i zaczęłam pykać zdjęcia.
-A może to w końcu ktoś inny zrobi nam zdjęcia, a ty do nas dołączysz? - zapytał mój chłopak. O, jak ładnie to brzmi.
-Dobry pomysł. Ej, zakochańce!- zawołałam.
-Czego?- zapytała Kara. Pokazałam jej aparat i od razu wiedziała o co kaman. Dołączyłam do reszty i się zaczęło szaleństwo.
-Idioci. -stwierdziłam oglądając zdjęcia.
-Odezwała się ta normalna-powiedział Cupko.
-Zarzucasz mi coś?
-A skąd.-uśmiechnął się. Schowałam aparat i przytuliłam się do niego. Weszliśmy na działkę Winiarskiego. Pierwszą osoba która do nas podleciała był Zatorski.
-No w końcu.
-Też miło cię widzieć Paweł- uśmiechnęłam się.
-No cześć,cześć. - powiedział Paweł przytulając mnie.-Co to za niewiasty?
-Daria jestem.
-Karolina.
-Klaudia.-przedstawiły się po kolei. I wtedy podszedł do nas Winiar z Dagmarą i Olim.
-Hej, ty pewnie Dominika?- zapytał
-Tak miło mi.-powiedziałam z uśmiechem.
-Dagmara jestem-podała mi rękę kobieta.-A to Oli.
-Wujek.-wykrzyczał nagle młody i podleciał do Kostka.
-No siemano.
-Żółwik.-powiedział Malutki. W sumie już nie taki malutki, ale jak fajnie to brzmi...
Zaśmiałam się. Dziewczyny się przedstawiły i ja tak po kolei poznawałam wszystkich z klubu. Kiedy w końcu zostałam na chwilę sam na sam z Kostkiem popatrzałam się na niego i się uśmiechnęłam.
-Co?
-Nic nic.-odpowiedziałam. Lekko musnął moje usta i znów przytulił mnie.
-Na nic więcej cię nie stać?- zapytałam. Zaśmiał się.
-Stać na dużo, ale nie przy ludziach.-szepnął mi do ucha. Podeszliśmy, jak to ujął Cupko do ,,kółka różańcowego’’ i włączyliśmy się do rozmowy. Nagle Zati zapytał:
-Czemu nazywają nas SKRZATY?
-O Boże, nie wiem. -odpowiedziałam. -Ale do ciebie to pasuje.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Wyjęłam aparat i stwierdziłam, że po robie kilka zdjęć. Odłączyłam się od zbiorowiska i zaczęłam pykać. Podeszła do mnie Daga.
-Pokażesz kilka zdjęć?
-A masz tu laptopa było by lepiej.
-Jasne chodź.
Podłączyłam do komputera urządzenie. Dużo miałam tych zdjęć.
-Wow. Śliczne.- powiedziała. Ewidentnie była pod wrażeniem.
-Dziękuję.
-To jest śliczne. -zdjęcie przedstawiało Wiktorię na huśtawce.
-Zrobione niedawno, z przyjaciółką byłam na placu zabaw, więc skorzystałyśmy. -uśmiechnęłam się. Długo rozmawiałam z Dagmarą, jest bardzo sympatyczna i ma duże poczucie humoru. Potem podszedł do mnie Kooistra.
-Łap i się ciesz. -uśmiechnął się do mnie. Podał mi karnet na wszystkie mecze Skry!
-Boże, Wytze! Nie wiem co powiedzieć. Dziękuję.-rzuciłam się mu na szyję.
-Nie musisz dziękować. - zaśmiał się.
-Co jest Wytze? Zabierasz mi dziewczynę-śmiał się Cupko.
-Ona jest tylko twoja.-wyszczerzył żeby siatkarz i odszedł.
-Macie gdzie spać?- spytał Serb.
-Zapewne w jakimś hotelu.
-Możecie spać u nas.
-Będzie tyle miejsca? -zapytałam.
-Jeśli będziesz spać ze mną, to owszem.-powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
**********
Szczęściem jednego człowieka jest drugi człowiek.
**********
PERSPEKTYWA KONSTANTINA:
-Wstajesz?- krzyknął Aleks.
-Jestem w kuchni tępaku.-powiedziałem.
-A no fakt. Coś tak wcześnie wstał?
-Nie umiałem już spać. Kawy?- zapytałem.
-Dajesz.
Podałem mu kubek i zasiedliśmy przed telewizorem. Atakujący przełączył na Polsat, a tam leciał ,,Scooby-Doo’’. Odłożył pilot.
-Masz zamiar to oglądać?- zapytałem rozkojarzony.
-No tak.
-Dziecko.
-Zważaj na słowa. Przynajmniej się trochę więcej polskiego poduczę, niby umiem, ale wiesz...- uśmiechnął się Aleks.
-Bachor.
-Oberwiesz poduszką.- teraz to już się denerwował.
-Dziecko.-powtórzyłem z uśmiechem.
-Już nie żyjesz.- krzyknął Aleks, według groźby (albo jak kto woli obietnicy) oberwałem poduszką.
PO MECZU W SZATNI :
Zatorski i Wlazły zaczęli śpiewać :
,,Prawy do lewego wypij kolego! Kto z nami nie wypije tego we dwa kije. Racja brachu…’’
-Koniec! -Krzyknął Bąku.-Zaraz słuch tu stracę. Tak w ogóle nie macie co liczyć na karierę w tej branży.
-Oj zdziwisz się! Za niedługo będziesz mnie błagał o autograf.
-Tłumy do Zatorskiego!- krzyknął Winiar i wszyscy zaczęli się śmiać. No prawie wszyscy. Nikt nie zauważył Nawrockiego, który stał przy drzwiach i na nas patrzał, jak na idiotów. Uśmiechnął się i powiedział do Pawła i Mariusza:
-Słychać was na hali!
-Wszyscy poznają nasz głos. Jesteśmy rozpoznawalni. -powiedział Libero do Mariusza dusząc się śmiechem.
-Taa… Ochrona zastanawiała się czy nie wparować tu z gazem pieprzowym.-Wyszczerzył się trener. Wszyscy znowu zaczęli się śmiać, ale Paweł udawał przerażonego.
-Idioci.-skwitowałem. Jak Zato to usłyszał wskoczył mi na plecy.-Zejdź ze mnie wariacie!
-Przeproś- Libero był nie ugięty.
-Mam przeprosić za to, że powiedziałem prawdę?
-Tak!!
-Dobra, dobra. Przepraszam, ale zejdź ze mnie!- Zeskoczył z moich pleców i posłał mi szyderczy uśmiech.
-Z kim ja się zadaję? -powiedziałem do siebie.
-Z wariatami.-odezwał się Plina. Po czym popatrzał na Pawła który tańczył na ławce.-A ty Zator zmień dilera.
-Ja nie ćpam .-odpowiedział nadal tańcząc.
-To kup inny proszek do prania.-odezwał się Winiar.-A tak w ogóle jutro u mnie na działce impreza, osoby towarzyszące jak najbardziej mile widziane.
-Myślisz, że Dominika by przyjechała? – zapytał Bąku.
-Nie wiem. Pogadam z nią.
-Powiedz że wszyscy chcą poznać dziewczynę, która zawróciła w głowie naszemu przyjmującemu-odezwał się trener.
-Od razu zawróciła…
-Zawróciła! Oj zawróciła. Ciągle o niej gada.-wyszczerzył się Aleks.
-Aleks ty kłamco! -śmiałem się.
-Ale mogę wam powiedzieć że ładna jest! -krzyknął Zator.
-Potwierdzam.-tym razem to Bąku się odezwał.
-Dajcie spokój chłopakowi. Patrzcie jaki czerwony.-powiedział po angielsku Dante śmiejąc się. Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja nie wiedziałem co miałem robić, więc dołączyłem się do ,,chórku’’.
-Teraz to ja muzę zapodaję!- Krzyknął Woicki i z głośników poleciał jakiś remix.
Wróciliśmy do domu z Aleksem. Zadzwoniła Dominika. Przyjeżdża do Bełka jutro. Atakujący krzyknął żeby zabrała jakieś koleżanki. Jak skończyłem z nią rozmawiać powiedziałem do Aleksa.
-Powinieneś się leczyć!
-Nie chcą mnie do psychiatryka przyjąć.-zaśmiał się.
- Twojej głupocie już nic nie pomoże.-skwitowałem.
-A tą głupotą zaraziłem się od Ciebie.-wystawił język.
-Uczysz się od najlepszych, co nie ? –śmiałem się.
-Mam ochotę na pizzę!- wyleciał nagle.
-To zamów.
Zjedliśmy pizzę i potem poszedłem się położyć.
NIEDZIELA:
Obudził mnie sms od Dominiki.
Obudził mnie sms od Dominiki.
,,Cześć mam nadzieję, że cię nie obudziłam. Potrzebuje dwóch przewodników po Bełku. Znasz jakichś? :D’’
Odpisałem:
,,No hej. Znam dwóch wspaniałych. Mianowicie z chęcią was oprowadzimy. Napisz mi jak będziecie już blisko piekarni ,,Eko-piek’’.
Była 7:15. Poszedłem do kuchni, wstawiłem wodę i włączyłem telewizor. Jakieś wiadomości. Zalałem kawę i wróciłem przed telewizor, przed którym siedział już zaspany Aleks.
-O dziękuję za kawę. -wyciągnął mi z rąk gorący napój. Ze względu na to, że było wcześnie, a nie chciałem budzić sąsiadów poszedłem i zrobiłem sobie nową kawę. Usiadłem obok Aleksa.
-Jakie plany na dziś?- zapytał.
-Pobawimy się w przewodników. A wieczorem na działkę.
-Jakich przewodników?
-Miśka z koleżankami przyjeżdża.-odpowiedziałem.
-Mam nadziej, że któraś ładna-i zaczęliśmy się śmiać.
-Podobno z klubu dziewczyny.-powiedziałem Kiedy się ogarnęliśmy.
-Ta Libero była ładna.-przypomniał sobie.- Pamiętasz jak się nazywała?
-A co ja jestem? -Chwila ciszy.
-Karolina!- krzyknął Aleks.
-Jaka Karolina ? –zapytałem Bo się pogubiłem.
-No ta Libero.
-Ty to masz pamięć.-śmiałem się.
Jakiś czas potem zadzwoniła Dominika, że dojeżdżają. Wyszliśmy z mieszkania, a kiedy już dochodziliśmy one już na nas czekały i się śmiały. Podszedłem do Dominiki od tyłu i złapałem ja w pasie. Krzyknęła po czym się obróciła i była w moich ramionach. Po krótkim zapoznaniu ruszyliśmy na spacer. Chodziliśmy po Bełku dobre 5 godzin, po czym zaprosiliśmy dziewczyny do nas. Zgodziły się. Wchodząc do bloku ludzie patrzyli się na nas jakbyśmy pielgrzymką byli.
-No to zapraszam.-powiedział Aleks otwierając drzwi. Dziewczyny z atakującym robili kawę, a ja zabrałem Dominikę do mnie do pokoju. Przytuliła się i zaczęła śmiać.
-Z czego się śmiejesz?
-Czuję się jak w kiepskiej komedii romantycznej.-również się zaśmiałem
-Wariatka!- Udała oburzoną i odsunęła się ode mnie. Po czym ja ją przyciągnąłem do siebie, a ona śmiała się, jakby byłą chora psychicznie. –Brak słów. Chodźmy do nich, bo ja tu z Tobą nie wytrzymam.
-Dasz radę. -dalej się śmiała.
Około 17 szliśmy na działkę do Michała. Dominika porobiła zdjęcia z których mieliśmy niezły polew.
-A ci co tak sami idą?- zapytała Daria.
-Nie przyznają się do nas.-powiedziała Klaudia.
-Się zakochali.-powiedziałem.
-Aleks na pewno, ale czy Karolina ?-powiedziała Miśka.
-Widać, że ona się zakochała-powiedziała Kladzia.- Zbyt długo z nią mieszkam żeby tego nie wiedzieć.
-Kiedy gracie następny mecz ?-zapytałem
-Ymmm… W środę za tydzień chyba.-odpowiedziała Daria.-Wiktoria już zagra?
-Nie.-odpowiedziała Dominika.
Weszliśmy na działkę jako pierwszy przywitał nas Zatorski. Przytulił Domi i zapytał dziewczyny jak mają na imię. Potem podszedł do nas Michał z żoną i Oliwerem, z którym się ‘specjalnie’ przywitałem.
Kolejnie zapoznałem Dominikę z całą resztą. Wieczór zaliczam do udanych.
-Nocujecie u nas.-oznajmiłem wszystkim, kiedy wracaliśmy. Dominika już o tym wiedziała ale reszta była nieświadoma.
-Macie tyle miejsca? -zapytała Karolina.
-Mamy dwa łóżka, dwie kanapy i dwa materace.-odpowiedział Aleks.-Zmieścimy się.
-Okey. -odpowiedziała Daria-Zajmuje kanapę.-śmiała się.
-Ja też.-powiedziała Klaudia.
-Czyli tobie i Dominice zostają łóżka-powiedział Aleks do Karoliny. Dziewczyna popatrzyła na Dominikę i powiedziała:
-Przeżyjemy, nie?
-Och. Trudno będzie ale damy radę.-odpowiedziała teatralnie szatynka. Zaczęliśmy się śmiać.
Doszliśmy do mieszkania o północy. Dziewczyny po kolei poszły się wykąpać. Kiedy potem wszedłem do pokoju w którym spałem z Dominiką dziewczyna siedziała na łóżku z laptopem. Popatrzała na mnie i się uśmiechnęła. Usiadłem obok niej. Facebook.
-Uzależniona?
-Troszeczkę. Oglądamy jakiś film? -zapytała.
-Możemy. Ale masz coś ciekawego?
-Coś się znajdzie.
I tak spędziliśmy resztę nocy.
I tak spędziliśmy resztę nocy.
**********
Ludzie są na tyle szczęśliwi, na ile sobie pozwolą.
**********
Przepraszamy, że dopiero dzisiaj! Choć dopiero pierwsza rano, to nie aż takie duże spóźnienie za sobotę ;)
Komputer Dominiki zastrajkował, skasował wszystko...
Rozdział dedykujemy Pisareczce, która zwątpiła w ludzi i myślała, że nie znajdzie bloga, w którym będzie szczęśliwe małżeństwo Winiarskich. ;> Btw. zapraszamy do niej TUTAJ
Dziękujemy za tyyyle komentarzy, oczywiście prosimy o więcej : ) Dodałam opcję ‘Anonimowego komentarza’, tak więc teraz komentować może każdy.
Trzymajcie kciuki, to ostatni weekend naszych ferii, teraz powrót do szkoły, a ja mam trochę zaległości i w tym tygodniu czeka mnie 10 sprawdzianów... Także jak się rozdział nie pojawi to szkoła mnie zabiła.
PS. Komu kibicujecie? Skrze czy Resovii?
Ludzie są na tyle szczęśliwi, na ile sobie pozwolą.
**********
Przepraszamy, że dopiero dzisiaj! Choć dopiero pierwsza rano, to nie aż takie duże spóźnienie za sobotę ;)
Komputer Dominiki zastrajkował, skasował wszystko...
Rozdział dedykujemy Pisareczce, która zwątpiła w ludzi i myślała, że nie znajdzie bloga, w którym będzie szczęśliwe małżeństwo Winiarskich. ;> Btw. zapraszamy do niej TUTAJ
Dziękujemy za tyyyle komentarzy, oczywiście prosimy o więcej : ) Dodałam opcję ‘Anonimowego komentarza’, tak więc teraz komentować może każdy.
Trzymajcie kciuki, to ostatni weekend naszych ferii, teraz powrót do szkoły, a ja mam trochę zaległości i w tym tygodniu czeka mnie 10 sprawdzianów... Także jak się rozdział nie pojawi to szkoła mnie zabiła.
PS. Komu kibicujecie? Skrze czy Resovii?
Świetny jak zawsze. Ubustwiam tego bloga :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy : )
UsuńAleks ogląda Scooby - Doo. ~ Wyobrażam to sobie :D
OdpowiedzUsuńRozdziaał jak zwykle świetny. :)
Pozdrawiam i czekam na następny ;*
Dziękujemy :D
UsuńNo cóż, wyobraźnia.... ;)
Też ciepło pozdrawiamy :*
Mam nadzieję, że mnie d\szkoła nie zabije to się kolejny pojawi...
Haaaa Jestem:D Ten Blog Również Wspaniały <3 a no i Serce oczywiście Dla Skry <3 Która Dała Rade!:D Ale Już Mi nerwy puszczały! <3 Kurde no nic dodać nic Ująć wspaniały blog :))
OdpowiedzUsuńCieszymy się, że jesteś :D
UsuńDziękujeeemy bardzo. Twój komentarz wywołuje uśmiech na mojej twarzy po dzisiejszym meczu i przed jutrzejszym dniem (a właściwie tygodniem).
Byłam na Meczu poniedziałkowym meczu SKRA-Sovia <3 Boże Jakie Emocje...! :D No i oczywiście dopadłam Kosoka i Cupka do Zdjęcia <3 A na Onelovephotography94.blogspot.com Kilka zdjęć ,które robiłam chłopakom.Zapraszam Serdecznie :**
UsuńZazdroszczę meczu :D sam chciałabym tam być,a ale z transportem ciężko... a emocje były naprawdę ogromne! :-)
UsuńJaram się Twoimi zdjęciami, a szczególnie tym zbulwersowanym Cupkiem :>
Świetnie piszesz ! : ) Zapraszam do mnie przy okazji : http://siatkowkaczylimarzeniagodnespelnienia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję baardzo, a Twojego bloga czytam regularnie tylko ostatnie 3 rozdziały muszę nadrobić, bo jestem zawalona nauką ;D
UsuńWow, długi. Warto było poświęcić czas na przeczytanie tego cudeńka ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie./ Nowy rozdzialik się ukazał ;D
http://169141613.blogspot.com/
Dziękujeemyyy :D
Usuńi już biegnę na Twojego bloga ; )
Genialny blog, świetny rozdzial <3333
OdpowiedzUsuń;DDD
Sovia ;* do boju!! ;D
Dziękujeeemy :D
UsuńI właśnie! Resovia! Resovia! ;>
Strasznie lubię to czytać. Trochę chaotyczne napisane, i czasem nie wiem o co chodzi, ale i tak to uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńNo, i fajnie. Lubię Grzesia Kosoka, on nawet mnie nie pamięta, a szkoda, miło było :D dobra, mniejsza o moje wspomnienia.
Lubię w każdym blogu ten fragment jak się poznają i zakochują w sobie. I to jest dla mnie takie piękne, bo ja jestem taką niepoprawną romantyczką.. :D
zapraszam do siebie :)
A teraz mnie zaintrygowałaś tymi swoimi wspomnieniami :>
UsuńSzczerze mówiąc lubię ten sam fragment, bo to takie słodkie i w ogóle, strasznie mi się to podoba. Szkoda, że nie ma tak w rzeczywistości... c;
Dziękujemy za szczerą opinię, bo strasznie nam na niej zależy :D
Jeśli można wiedzieć, to w których momentach jest chaotycznie? Tak żebyśmy wiedziały co mamy poprawić, bo ja mam ciągłą potrzebę poprawiania :D
Momentami nie wiem, co gdzie co mówi, ale nie przejmujcie się mną, bo ja jestem nienormalna.
Usuń:)
miii też! Boże, jaka miłość jest beznadziejna. xD