wtorek, 1 stycznia 2013

Rozdział V, "Mówili na mnie Wikipedia."


Z perspektywy Grzegorza:

-Co się stało? - usłyszałem słaby głos.Ocknęła się! Dzięki! Odetchnąłem z ulgą.-Jeeeeeest z nami! - wydarł się Krzysiek.Wiktoria go za to opieprzyła. Półszeptem, ale jednak. Skruszony Ignaczak przeprosił i posmutniał. Szatynka przytuliła się do Wiki. Już po chwili dziewczyna wróciła do siebie. Jak stwierdziła Dominika (Wiktoria wypowiedziała jej imię, dlatego wiem jak się nazywa),,Jak sypie sucharami to jest z nią już wszystko w porządku.". Po chwili ciemnoblondynka wstała. Chyba zakręciło się jej w głowie. Przytrzymałem ją. Przypomniała sobie słowa Nikoli o spełnieniu obietnicy. On poprosił ją, aby  mówiła do nas po imieniu i powiedział jej o mojej "przysiędze". Była zszokowana. Znowu by upadła na co nie mogłem pozwolić, dlatego wziąłem ją na ręce. Stwierdziła, że chcę ją wykorzystać do wyrobienia sobie bicepsów. Skwitowałem to tylko uśmiechem. Po chwili znowu odpłynęła tym razem już na moich rękach.-Ktoś musi jechać z nią do szpitala.  - powiedział Jacek Rusin, nasz fizjoterapeuta.-Ja… to przeze mnie, więc ja ją zawiozę. - zaoferowałem się szybko. Musiałem się jakoś zrekompensować. - Poza tym mam swój samochód.-Kosa ma rację. Zwykłe auto nie wzbudzi takiej uwagi pod szpitalem co autokar z rzeszowskimi siatkarzami w środku. - uśmiechnął się Zibi.-Nie lepiej wezwać karetkę? - protestowała Dominika.-Będziemy tu na nich czekać 15 minut i jeszcze w stronę szpitala pojedziemy tyle samo. A jeśli Grzesiek weźmie was swoim autem będzie szybciej. A im szybciej ona dotrze do szpitala tym lepiej. - nasz trener był stanowczy. Siatkarze ze sztabem wskoczyli do autokaru. Podszedł do mnie Achrem z Nowakowskim.-Daj znać jak już coś będziesz wiedział. - poprosił Alek. Pokiwałem głową.-Trzymaj się - powiedział Piter kierując się do autokaru. Poszliśmy z Dominiką do mojego samochodu. Powiedziałem jej, żeby wyjęła kluczyki z mojej torby. Otworzyła tylne drzwi, a ja delikatnie ułożyłem Wiktorię na siedzeniu i zapiąłem jej pasy. Perfumy… Jednocześnie słodkie, charakterystyczne i ostre. Jak ona sama. Usiadłem za kółkiem i ruszyliśmy. Rozmawiałem z Dominiką o wszystkim i o niczym przez pierwsze 5 minut jazdy.Potem jakoś temat się urwał.

Tymczasem w szatni SKRY, oczami Cupko

-Cholera Jasna! - ostatnio nadużywam tego słowa-Hej hej. Bez takich. - powiedział ze śmiechem Mario.-Nie, nie o to chodzi. Popatrz na moją bluzkę. - powiedziałemNa bluzce widniała plama krwi. Ściągnąłem ją. Miałem zakrwawione cały rękaw. „Będzie niezła blizna” pomyślałem. Wyglądało to dość poważnie. Tylko jak ja to zrobiłem?-Lecę po trenera! - powiedział Wlazły i już go nie było. Kiedy wrócił był z nim Jacek Nawrocki i cały sztab. Główny lekarz naszego klubu opatrzył mi ranę.-Więcej nie mogę zrobić. - powiedział bezradnie - Musisz jechać do szpitala.-Ale po co?-Rana jest zbyt głęboka, muszą ci to zszyć. Jak ty to zrobiłeś?-Nie wiem. I nie mam tu auta. - odpowiedziałem - A jakby pojechał cały autokar to byśmy prędko stamtąd nie wyszli.-Pojedziesz ze mną. - zaoferował Woicki.-To jak ktoś chętny na wyprawę do szpitala? - zapytałem z lekkim sarkazmem.-Ja jadę. Może dadzą mi coś na głupotę - śmiał się Zator.-No to do auta panowie! - krzyknął Paweł.-Zabierzemy wasze rzeczy do hotelu! - zawołał za nami Aleks.-Fajne masz to auto. - stwierdziłem - Jaki to model?-A wiesz, że sam nie wiem. Kuzyn mi pożyczył, bo moje w naprawie. - odparł.-Zajmuję przód! - krzyknął Zati.-To ja tu jestem poszkodowany, więc won do tyłu. - śmiałem się.Dotarliśmy do szpitala. Jakiś lekarz opatrzył moją rękę, ale kazał mi czekać w poczekalni. Siedzieliśmy tam z Zatim i Woickim przez jakiś czas.

Oczami Wiktorii

Ocknęłam się w aucie.  Najgorsze było to,  że nie wiedziałam czyje to auto. Wystraszyłam się nie na żarty. „Ale kto normalny chciałby porwać wredną, cyniczną dziewuchę z rozwalonym łbem?" uspokajałam siebie w myślach "Z resztą Domi wszczęłaby już alarm i szukałoby mnie pół Polski."  Teraz się uśmiechnęłam.  Zawsze to robiłam gdy myślałam o bliskich mi ludziach, no i o Grześku Kosoku. Takie pozytywne myśli dodały mi odwagi. Otworzyłam szerzej oczy i ujrzałam mojego ulubionego siatkarza za kółkiem.  A przede mną siedziała Dominika. Odetchnęłam głęboko,  kamień spadł mi z serca.-Gdzie jedziemy? - spytałam słabym głosem.-O, mdlejąca królewna nam się ocknęła. -zaśmiała się moja przyjaciółka.-Zamknij się matołku, łeb mi zaraz pęknie.-Nie trzeba było go sobie rozwalać.-Jedziemy do szpitala. Muszą ci zaszyć tą ranę. - odpowiedział mi Kosok.-Ale dlaczego jedziemy twoim, przepraszam, pana autem ?-Po pierwsze już się sobie przedstawiliśmy, więc mów do mnie po imieniu, a po drugie skoro to ja ci zafundowałem taką ranę to postanowiłem się zrekompensować odwożąc cię do szpitala.-No wiesz Gregor, nie tylko to jej obiecałeś... - dodała tajemniczo Dominika. - A ty co. Na regularne amnezje cierpisz? -zwróciła  się do mnie.-Przykro mi, ale upadając wcisnęłam sobie guzik 'reset'.-Czy ty wiesz ile czasu upłynęło od twojego upadku?-Hm... sądzę, że gdzieś 20 minut.-20 minut to ty leżałaś pod  halą nieprzytomna! Gdy się do ciebie przedarłam przez tą całą resoviacką grupę zawodników i sztabu myślałam, że na zawał zejdę. Na szczęście  ocknęłaś się po kilku minutach. Oczywiście co zrobiłaś po przebudzeniu? Nawrzeszczałaś na biednego Krzysia Ignaczaka. W sumie daje nam to dwadzieścia pięć  minut. Potem wstałaś i chciałaś sobie iść. Niestety nogi odmówiły ci posłuszeństwa i „przypadkowo" wpadłaś w ramiona Grzesia, który postanowił wziąć cię a ręce i stał tak biedak kilka chwil po tym jak mu przywaliłaś sucharem o jego bicepsach. Później  znów odpłynęłaś w świat fantazji, a ja chciałam cię palnąć w ten twój zryty łeb żebyś się obudziła. Lotman powiedział,  że to bez sensu, a ja przyznałam mu rację. Doszłam do wniosku,  że zrobię to kiedy będziesz tego w pełni świadoma, bo będę miała większą radochę. Trener Kowal przypomniał, że ktoś cię musi zawieźć do szpitala.  Grzesiu się zaoferował twierdząc, że skoro on cię uszkodził to on to zrobi. Wszyscy przystali na tą propozycję  i po 40 minutach od upadku znalazłaś, się  w tym samochodzie, którym jedziemy od 10 minut. No  to jak się to ładnie doda to będzie 50 minut od twojego upadku. - zakończyła swój monolog Dominika, a ja siedziałam z karpikiem na twarzy. -Chciałam jeszcze powiedzieć, że biedny Igła stracił humor dzięki tobie. I że masz szczęście, że Kosa później dojeżdżał do chłopaków, bo inaczej tłukłabyś się z tą swoją obitą główką do szpitala albo z buta albo autokarze, pełnym rozwrzeszczanych, świętujących wygraną rzeszowskich siatkarzy.-Dziękuję ci Grzegorzu Kosoku, katowiczaninie, że przyjechałeś na ten mecz swoim autem, co nie zmienia faktu, że przez ciebie łeb mi pęka choćbym na kacu była...-Skąd wiesz gdzie się urodziłem? -zapytał z ciekawością w oczach spoglądając we wsteczne lusterko.-W podstawówce mówili na mnie Wikipedia.-Dlaczego? - był taki głupi czy się ze mną droczył?-Bo byłam mądra i mam na imię Wiktoria. W skrócie Wiki. Kolega mi powiedział, że jestem jak encyklopedia. Na co inny uznał, że od mojego imienia wikipedia. rozumiesz?Pokiwał głową. Cieszę się bardzo. Dominikę dopadła głupawka.-Z czego się cieszysz?- zagadnęłam ją.-W której klasie to było?-W czwartej. Jak ty już sobie mieszkałaś w tej swojej wesi...Dominika jeszcze bardziej zaczęła się śmiać.-To nie jest śmieszne! Wiesz jaka to udręka jak chodzą za tobą przez bite pół roku wołając: "Wikipedia. Zrobiłaś zadanie domowe z matmy? Daj odpisać".No pięknie. Grzesiu też się zaczął śmiać!-Foch forever! - krzyknęłam i udałam obrażoną. Szkoda, że ból głowy nie ustępuje.Po chwili byliśmy już w szpitalu. 

Perspektywa Dominiki

Przez pierwsze 5 min jazdy do szpitala rozmawiałam z Grześkiem o Wiki i nie tylko.-Jak długo się znacie? - spytał-O Boże. Znamy się od dziecka. W II klasie musiałam się przeprowadzić. „We wesi” mieszkałam jak to mówi Wiktoria. Nasz kontakt się urwał. Ale obie się interesowałyśmy się siatkówką. No i jakoś tak wyszło. - skróciłam .-Ciekawie się robi. - zaśmiał się - Mówiłaś że studiujecie w Katowicach. Co jeśli można wiedzieć?-Wiktoria fizjoterapię i z tym chce wiązać przyszłość. Z tym albo z siatkówką. Ja psychologię sportową. A przyszłość wiąże z siatkówką bez dwóch zdań.-Eeee...Dość trudne kierunki. A trenujecie siatkę jak tak chcecie wiązać z nią przyszłość?-No tak. Ja jestem przyjmującą, a Wiktoria środkową.-Przyjmującą?-No niestety. Znasz trenera Piechockiego?-Powiedzmy, że miałem przyjemność poznać.-Super gość. Zrobił dla nas tyle po odejściu Czajki. No jednym słowem postawił naszą drużynę na nogi. - powiedziałam z uśmiechem.I tak skończyły się tematy.Po chwili Wiki się ocknęła. Sklerotyczka jedna znowu zapomniała, że są z Grześkiem „na ty”. -Co się stało tak w ogóle?Opowiedziałam to jej wszystko w wielkim skrócie.-No to by było na tyle. Aha jeszcze opieprzyłaś Igłę przez co chłopak się podłamał.Wiktoria coś tam pogadała z Grześkiem.-W podstawówce mówili na mnie  Wikipedia.-W której klasie to było? - spytałam ze śmiechem -W 4 jak to sobie mieszkałaś na tej swojej ,,wesi'' - powiedziała z sarkazmem.-Ciekawe jak to było. Hahaha! - zaczęłam się śmiać.-To wcale nie jest śmieszne.Zauważyłam że Grzesiek zerka dyskretnie do lusterka by popatrzeć na Wiktorię. „Jakie to słodkie” pomyślałam.Kilka minut później byliśmy na miejscu.





------------------------------------------------------------------

Za błędy/literówki przepraszamy. Nasz wzrok nie jest w stanie wszystkiego wyłapać.
Chciałybyśmy podziękować Karolowi i Magdzie za cenne uwagi 
Możecie polubić tą historię na facebooku: www.facebook.com/pages/Siatkówka-to-coś-co-łączy/114366475400129?sk=page_insights
Zapraszamy. :D

PS Mała informacja. Jutro zaczyna się szkoła, więc będziemy dodawały rozdziały regularnie ( w weekendy ).

13 komentarzy:

  1. Super opowiadanie. Na pewno będę często zaglądać :)
    Serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział :
    http://to-skomplkowane.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję.
    Twoje też jest świetne :D
    czekam na kolejny rozdział : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam panią adminkę :D.
    Zaraz zacznę czytać opowiadanie, ale zamin to nastąpi postanowiłam napisać do ciebie, bo nie wiem jak mogę się z tobą skontaktować. Jeśli możesz napisz do mnie na gg: 34851757./ adminka Dziku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale ostatnio w ogóle nie korzystałam z komputera...

      Usuń
  4. Codziennie tu zaglądam...i każdy rozdział Mi się coraz bardziej podoba!:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się bardzo : )
      Mamy nadzieję, że dalszy ciąg też Ci się spodoba :>

      Usuń
  5. Super ; )
    Teraz zauważyłam , że jesteś/cie z Tychów , ja też . Może się kiedyś spotkamy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że Ci się podoba. Bardzo się z tego cieszymy :>

      Ja mieszkam w Tychach Dominika aktualnie w innej miejscowości, ale często przyjeżdża :D

      Usuń
  6. hej :) Dziękuję za wizytę u mnie i cieszę się, że historia się podoba :) Obrazek robiłam ja sama ;D Ja Twoje opowiadanie przeczytam w wolnym czasie czyli na feriach 14 - 27 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okok :D
      Mam nadzieję, że Ci się spodoba :>
      A obrazek naprawdę śliczny :]

      Usuń
  7. Hej, jest nowy odcinek.

    Tym razem pod nowym adresem, bo niestety

    wyciekł ten blog do mojej klasy i musiałam dodać myślnik w adresie

    http://dzisiejszej-nocy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem i dziękuję za link :)

      Usuń
    2. A dzisiaj jeszcze na trzeci odcinek zapraszam ;)
      No i proszę o komentarze ;3

      Usuń