sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział IV, " Okulista do ciebie nie dzwonił?"


Oczami Dominiki

On chyba tez bo obudziła nas dopiero jakaś mała dziewczynka.
-Mogę prosić pana o autograf?  -powiedziała dziewczynka.
-Jasne, jasne !- uklęknął -Jak się nazywasz?
-Monika. - powiedziała z uśmiechem.
-Proszę. - odpowiedział
-A mogę jeszcze zrobić sobie zdjęcie? - zapytała mała.
-Wedle życzenia młoda panno - zaczął się śmiać
Mała poszła w jego ślady i też zaczęła się śmiać. Ja się uśmiechnęłam wyglądało to naprawdę przezabawnie.
-Mogłaby pani zrobić nam zdjęcie? - zapytała się mnie dziewczynka.
-Ależ oczywiście. Daj aparat.
-Proszę.
-No to uśmiech.
Pyk. I już zdjęcie zrobione. Spojrzałam na swoje  „dzieło” i pomyślałam, że jak na taki aparat nie jest źle. Ale moja lustrzanka zrobiłaby lepsze.
-No to już. Proszę. - powiedziałam z uśmiechem.
-Dziękuje. - powiedziała i uciekła do taty który stał na środku i rozmawiał z trenerem SKRY.
-A panna co chce ?
-Panna ? Haha. No tak przyszłam poprosić o aut...... - nie zdążyłam dokończyć, a on mi przerwał.
-Jak ci dam to co ja z tego będę miał? - spytał się z tym swoim łobuzerskim uśmiechem
-Kolejną zadowoloną fankę? - odpowiedziałam trochę zagubiona.
-No dobra daj ten notes. - powiedział - Jak się nazywasz?
-Dominika. -odpowiedziałam.
-A może tak jeszcze nazwisko? - zapytał zerkając na mnie znad kartki.
-Wydaje mi się, że nazwisko niepotrzebne…  - powiedziałam lekko zaczerwieniona
-Niech ci będzie. Proszę. - powiedział i mrugnął do mnie.
-Dziękuje. - odpowiedziałam uśmiechając się.
Staliśmy tak przez chwilę patrząc się na siebie. W końcu odeszłam.
Otworzyłam notatnik na stronie z autografem Cupka.  „Mógłby zostać lekarzem z takim pismem” pomyślałam. Nagle notes mi upadł i otworzył się na następnej stronie. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Był tam napisany numer telefonu, a pod tym komentarz „Śliczna jesteś jak się czerwienisz”. Nie mogłam uwierzyć. Obejrzałam się do tyłu. Rozdawał autografy jakimś hotkom.
„Nie ma sensu do niego podchodzić i tak na razie raczej z nim nie pogadam”. Poszłam w stronę wyjścia, już się spóźniałam co najmniej 10 min. Przy drzwiach zauważyłam cały sztab medyczny i siatkarzy Sovii. Miałam złe przeczucie, że coś się stało Wiktorii i miałam rację. Podeszłam do zbiorowiska i zobaczyłam nieprzytomną przyjaciółkę. Od razu wiedziałam, że to ona. Przedarłam się przez tłum siatkarzy i od razu przy niej uklęknęłam.
-Co się jej stało? - zapytałam.
-Jeden z naszych siatkarzy przez przypadek ją potrącił. Dziewczyna się przewróciła, rozwaliła łuk brwiowy i zemdlała.
-Jak długo tu leży?- zapytałam z przejęciem w głosie.
-Od dobrych 20 min.
-Wiktoria do cholery. Obudź się ciołku. - mówiłam do niej, a siatkarze patrzeli na mnie z dziwieniem.
-To raczej nic nie da. Już do niej mówiliśmy… - powiedział Kosok.
-Kto na nią wpadł?- zapytałam.
-Ja. - odpowiedział Grzesiek
-Okulista czasem do ciebie nie dzwonił?
-Hej. Nie przesadzaj. - odezwał się Igła.
-Sorry, ale gdyby patrzał co robi moja przyjaciółka nie leżałaby tu z rozwaloną głową i nieprzytomna.
-Ona ma racje Igła. - powiedział Grzesiek. Nawet nie próbował się bronić ani wykręcać. Spodobało mi się to.
-Dziewczę obudź się. No!
-Wiktoria jeśli się obudzisz to zaproszę cię na randkę .-powiedział Kosok z lekkim uśmiechem na twarzy.
Zaczęłam się śmiać. Lecz na Wiktorię to podziałało. Oczywiście udawała że nie wie co powiedział Grzesiek. Ale ja ją zbyt dobrze znam.
-Co się stało? -zapytała
-Dziewczyno napędziłaś nam tyle strachu. - powiedział Achrem.
-Przynajmniej teraz kilka osób wie co ja przeżywam na co dzień. -powiedziałam z irytacją w głosie.
-To jak Grzesiu zaproś panią tak jak obiecałeś? -śmiał się Kovacević
-A żebyś wiedział. - powiedział Gregor - Ty jesteś jej przyjaciółką tak?
-No tak. - odpowiedziałam
-Kiedy wyjeżdżacie? - zapytał.

Oczami Konstantina

Cholera jasna ! 12:14 dla Resovii jeszcze ich zagrywka ... No i koniec meczu. Kosok przesunął się w ciemno i zablokował Winiara. Podchodzimy do siatki i dziękujemy za wspaniały mecz. Igła i jego mina rozwala wszystkich, więc z Michałem wybuchamy śmiechem. Teraz trochę mniej lubiana rzecz, a mianowicie autografy. Te wszystkie dziewczyny, które chcą te zdjęcia i w ogóle. Kiedyś słuch stracę, ja to wiem. Po 5 minutach było już po wszystkim. Wszystkie hotki odeszły. Obróciłem się w stronę schodów i wtedy ją zobaczyłem. Dziewczyna dość wysoka, długie brązowe włosy, wysportowana. Miała na sobie bluzkę meczową SKRY i dżinsy. Popatrzałem na jej buty. Conversy. Jakoś mam słabość do dziewczyn w trampkach. Robiła zdjęcia swoim aparatem i nagle się obróciła w moją stronę. Miała duże niebieskie oczy. Nie mogłem przestać się na nią patrzeć. Nie wiem jak długo tak staliśmy, ale podeszła do mnie jakaś dziewczynka.
-Mogę prosić pana o autograf? -zapytała.
-Jasne jasne! - zniżyłem się do jej poziomu - Jak się nazywasz?
-Monika. - powiedziała z uśmiechem.
-Proszę. - odpowiedziałem.
-A mogę jeszcze zrobić sobie zdjęcie? - zapytała mała.
-Wedle życzenia młoda panno -zaśmiałem się, a dziewczynka poszła w moje ślady. Dziewczyna z aparatem też się uśmiechnęła.
-Mogłaby pani zrobić nam zdjęcie? - zapytała szatynki Monika.
-Ależ oczywiście. Daj aparat.
-Proszę.
-No to już. Proszę - powiedziałam z uśmiechem
-Dziękuje - powiedziała i uciekła do taty, który stał na środku i rozmawiał z trenerem SKRY.
-A panna co chce? - zapytałem.
-Panna? Haha. Dobre. No tak przyszłam poprosić o aut...... -
-Jak ci dam to co ja z tego będę miał? - przerwałem jej pytaniem uśmiechając się najładniej jak tylko potrafiłem.
-Kolejną zadowoloną fankę? - odpowiedziała trochę zagubiona.
-No dobra, daj ten notes … - powiedziałem -Jak się nazywasz?
-Dominika.
-A może tak jeszcze nazwisko ? - zapytałem zerkając na nią znad kartki.
-Wydaje mi się że nazwisko nie jest potrzebne - powiedziała lekko zaczerwieniona.
-Niech ci będzie. Proszę. -powiedziałem i mrugnąłem do niej oddając notes.
-Dziękuje - uśmiechnęła się.
Staliśmy tak przez chwilę patrząc na siebie. W końcu odeszła. Poszedłem do szatni. W końcu wypadałoby się przebrać i zabrać swoje ubrania. Kiedy wszedłem do szatni reszta zaczęła się śmiać.
-O co chodzi? - spytałem
-Nic, nic - powiedział Zati - Strzelisz nam może jeszcze raz tą minę jak przy spotkaniu z tą laską? - zaczął się śmiać. Coż miałem zrobić? Też zacząłem się śmiać. W końcu spoważnieliśmy.
-To jak dowiedziałeś się przynajmniej jak ma na imię? - spytał Winiar
-Dominika. Próbowałem jeszcze zapytać o nazwisko, ale się nie udało -powiedziałem nakładając  nacisk na dwa ostatnie słowa.
-Widziałem jak Kosok i ta cała Dominika klęczeli przy dziewczynie, która kłóciła się z ochroniarzem - powiedział Bąku.
-Cholera Jasna! - ostatnio nadużywam tego słowa.

Oczami Grześka

Tie-break. 14:12 dla nas. Jeszcze Tylko punkt. Piłka po naszej stronie. serwuje Achrem. Piłka wędruje nad siatką. Cupko przyjmuje, Woicki rozgrywa do (tak jak podejrzewałem) Winiara. Gdzie jest reszta bloku? Pposzli na druga stronę. Myśleli, że Woicki zagra na Mariusza. Zostałem sam. Skaczę i... zablokowałem go! Jeeeest! Zablokowałem Miśka!
wygrywamy tie-breaka ze Skrą do 12. Poczułem Igłę na plecach. Po chwili wydarł mi się do ucha:
-Jeeest! Kosa kocham twoje bloki! Tak w ogóle cię kocham!
-Igła złaź ze mnie! - zacząłem sie śmiać.
Cieszyliśmy się jak dzieci. Zdobyliśmy super puchar.
-Proszę państwa! -rozległo sie z głośników - A nagrodę MVP dostaje... Grzegorz Kosok!
Zibi mnie popchnął. "No idź. Należało ci się!" darł się.
Poszedłem i odebrałem statuetkę. "Wow!" tylko tyle udało mi sie z siebie wydusić. Byłem totalnie zaskoczony. Rzadko kiedy środkowy dostaje statuetkę dla najbardziej wartościowego zawodnika meczu. Uniosłem ją do góry. Kibice zaczęli wiwatować. Przeprowadzili z nami kilka wywiadów. Achrem zaczął nas oblewać szampanem. Poszliśmy do szatni. Igła właczył swojego boomboxa.
-Ja uwielbiam ją! Ona tu jest...- śpiewał i tańczył jak siatkarze plażowi w Starych Jabłonkach. Po chwili tańczyli wszyscy oprócz Kovacevicia, mnie i Tichacka. Lukas nie tańczyl, tylko dlatego, że zanosił się śmiechem. O mało nie spadł z ławki. Nikola strzelił facepalma i też zaczął sie śmiać. Poszedłem pod prysznic. Kiedy wyszedłem już nikogo nie było.
-Zostawili mnie - powiedziałem do siebie. No trudno. Ubrałem się szybko i wyszedłem z szatni. Kiedy zobaczyłem tłumy kibiców  przy tylnym wejściu przeraziłem się, ale wyszedłem i rozdałem kilka autografów. Czy to nie ta dziewczyna, która wykłócała się z ochroniarzem? Wysoka długowłosa ciemnoblondynka. Wyglądała tak słodko kiedy się złościła... Rozmarzyłem się. Wszedłem z powrotem do hali. Postanowiłem wyjść głównym wyjściem. Wcześniej napisałem o tym Igle żeby podjechali autokarem pod główne wejście.  Pędziłem oglądając sie za siebie, właściwie nie wiem dlaczego. To był błąd. Gdy wyleciałem przez drzwi wpadłem na kogoś. Przewróciłem tą osobę. „Ale jestem głupi.” pomyślałem. Wstając, bo przewróciłem się razem z tym kimś. O Boże! To ona. Piękność wykłócająca sie z ochroniarzem.
-Jak łazisz baranie? - krzyknęła do mnie. Wydaje się taka delikatna, a jak krzyknie to głosem może mury obalać!
-No nie wiem czy jestem baranem. Właściwie to Grzesiek jestem. - rzekłem wyciągając do niej rękę.
-Dzięki, że mi pomogłeś. Mam syndrom ciężkiej dupy, sama nie potrafię wstać i … -przytrzymała sie mojej dłoni i wstała. Była tylko kilkanaście centymetrów niższa ode mnie. Popatrzyłem na jej nogi. Trampki. Czyli ona jest naturalnie taka wysoka! Dzięki ci Boże. Pozostaje tylko jeden problem. Jak mam się z nią umówić po takim wejściu? Odgarnęła swoje włosy odsłaniając swoje wielkie piwne oczy. Nogi się pode mną ugięły. Gdzieś ty była całe moje życie? Mam nadzieję, że nie powiedziałem tego na głos.
Popatrzyła na mnie swoimi pięknymi paczałkami. Na jej buzi malowało się zdziwienie i radość.
- AAAAaAAAA!!! - zaczęła piszczeć. - O mój Boże, o mój Boże! Walnij mnie piorunem, bo nie wierzę!
O mało i by się znowu wywróciła. Zdążyłem ją złapać.
-Znowu chcesz siedzieć na ziemi? Tak ci na niej dobrze? - zapytałem  uśmiechając się.
-Ja...em...przepraszam pana.. bo .... nie chciałam tak naskoczyć na pana i...- zarumieniła się. Jaka ona jest śliczna.
-Żaden pan tylko Grzesiek.
-Wiktoria - uśmiechnęła się.
-A po drugie to ja przepraszam za to, że na ciebie wpadłem.
popatrzyłem na jej buzię jeszcze raz. Zaraz... o nie.... ona krwawi!
-Nie ruszaj się. Zaraz przyjdę. - poleciłem jej i pobiegłem w stronę autokaru. Wpadłem do niego zdyszany.
-Trenerze, pomocy, dziewczyna, ranna, wpadłem na nią- tyle słów wystarczyło aby pan Kowal mnie zrozumiał.
-Chodźcie ze mną zwrócił się do fizjoterapeutów.- A wy chłopcy, zostajecie tutaj, jasne? -rozkazał moim kolegom z drużyny. Pokiwali głowami, ale znałem ich bardzo dobrze. Wiedziałem, że za chwilę przyjdą. Miejmy nadzieję, że Krzysiu nie weźmie ze sobą kamery.
Wyszedłem z autokaru, a za mną sztab i trener. Przeraził mnie widok, który zastałem. Zobaczyłem Wiktorię leżącą na ziemi. Ruszyłem biegiem. Gdy znalazłem się przy niej zobaczyłem szybko cieknącą krew z okolic jej lewej brwi.
Byłem przerażony. Nienawidziłem widoku krwi. Krew zawsze kojarzyła mi się ze śmiercią. Taka moja schiza. Po kilku sekundach. Znalazł się przy mnie sztab. Trener zabrał mnie na bok. Chodziłem w kółko i nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
-Grzegorz. Opanuj się. Przecież nic jej nie będzie. Ja wiem, że ty nie lubisz widoku krwi, ale naprawdę nic jej nie będzie. - po tych słowach podszedł do grupki sztabu pochylających się nad ranną.
Po chwili przy mnie znalazł sie Piter. Nie wiem skąd. Mimo że nie grał z powodu kontuzji pojawił się na meczu.
-Stary, spokojnie, nic jej nie będzie...- zaczął
-Jak to nic jej nie będzie? Wszyscy wciskają mi ten kit! Czy wy nie widzicie w jakim ona jest stanie? Leży nieprzytomna, krwawi i...-ściszyłem głos. - jeżeli... jeżeli coś jej się stanie to będzie moja wina... - ostatnie słowa wypowiedziałem prawie bezgłośnie.
Piotrek popatrzył na mnie i poklepał mnie po ramieniu.
-Kosa, proszę cię, nie załamuj się... Jak wpadniesz w depresję to Kowal nie będzie miał środkowych do drużyny. -uśmiechnął się.
-Ty to wiesz jak mnie pocieszyć.- powiedziałem Piotrkowi sarkastycznie i poszedłem do Wiki.
Uklęknąłem nad nią i zacząłem do niej mówić.
-Wiktoria, proszę obudź się. Nie chciałem na ciebie wpaść. To było przez przypadek. Przepraszam... jeśli mnie słyszysz proszę daj mi jakiś znak. Mrugnij, rusz ręką, cokolwiek -nie poruszyła się. Tylko jej klatka piersiowa powoli unosiła sie i opadała dostarczając jej powietrza.
-Skąd znasz jej imię? - zagadnął mnie Nikola.
-Zanim zemdlała zdążyła mi powiedzieć jak ma na imię...
Na tym rozmowa sie skończyła. Po 15 minutach przyszła jakaś dziewczyna. Skąd ja ją znam? A no tak! Uspokajała Wiktorię po kłótni z ochroniarzem.
 -Co się jej stało?- zapytała
-Jeden z naszych siatkarzy przez przypadek ją potrącił . Dziewczyna się przewróciła ,rozwaliła łuk brwiowy i zemdlała
-Jak długo tu leży?- zapytała z przejęciem w głosie.
-Od dobrych 20 min.
-Wiktoria do cholery. Obudź się ciołku. - mówiła do niej , a my popatrzeliśmy na nią dziwnie. Już wiedziałem, że są przyjaciółkami. Tylko przyjaciółki tak się do siebie odzywają. No i siostry, ale one nie były do siebie podobne, więc druga opcja odpadła.
-To raczej nic nie da . Już do niej mówiliśmy - powiedziałem jej.
-Kto na nią wpadł?- zapytała
-Ja - przyznałem się
-Okulista czasem do ciebie nie dzwonił ?-zjechała mnie.
-Hej. Nie przesadzaj -próbował bronić mnie Igła.
-Sorry ale gdyby patrzał co robi moja przyjaciółka nie leżała by tu z rozwaloną głową i nieprzytomna.
-Ona ma racje Igła.-nie broniłem się. Nie miałem na to siły ani ochoty.
-Dziewczę obudź się . No!
Już wiem pod jakim pretekstem zapoznać się z nią bliżej.
-Wiktoria, jeżeli się obudzisz zaproszę cię na randkę.- byłem z siebie zadowolony. Wymyśliłem sposób, żeby się z nią umówić.
-Co się stało? -zapytała
-Dziewczyno napędziłaś nam tyle strachu - powiedział Achrem
-Przynajmniej teraz kilka osób wie co ja przeżywam na co dzień-powiedziała jej przyjaciółka
-To jak Grzesiu zaprosisz panią tak jak obiecałeś?  -śmiał się Kovacević
-A żebyś wiedział. Ty jesteś jej przyjaciółką, prawda?
-No taka
-Kiedy wyjeżdżacie ?- zapytałem.
-Właściwie to pociąg nam właśnie odjechał. Kolejny mamy za godzinę.
-A gdzie mieszkacie?
-W Katowicach. Studiujemy tam.
Mieszkają w moim rodzinnym mieście. Dlaczego nigdy ich nie spotkałem?


Oczami Wiktorii

Ocknęłam się, ale nie otwierałam oczu.  Powieki były takie ciężkie…
Nagle Dominika zaczęła się śmiać. „Pewnie cieszy się z mojego inwalidztwa.” pomyślałam. Nadal próbowałam otworzyć oczy, ale nie potrafiłam.  Ludzie nade mną szeptali, a mnie wydawało się, że ciśnienie zaraz rozsadzi mi łeb.
-Co się stało?  -spytałam nie otwierając oczu. Chyba nikt mnie nie usłyszał. Mimo mojego bólu głowy próbowałam rozróżniać pojedyncze głosy, słowa. Było to okropnie trudne.
-Dziewczyno napędziłaś nam tyle strachu- zrozumiałam Achrema. Chwila! Achrem?! O mój Boże musze otworzyć te oczy!
-Przynajmniej teraz kilka osób wie co ja przeżywam na co dzień-powiedziała Dominika.
-To jak Grzesiu zaproś panią tak jak obiecałeś -śmiał się Kovacević
-A żebyś wiedział  -  powiedział Gregor -Ty jesteś jej przyjaciółką tak ?
-No tak.-odpowiedziała Dominika.
-Kiedy wyjeżdżacie ?-zapytał.
O mój Boże! Grzesiek Kosok pyta się MOJEJ PRZYJACIÓŁKI kiedy wyjeżdżamy. Albo mam jeszcze omamy po tym jak się uderzyłam w głowę albo … nie ta pierwsza wersja jest bardzo prawdopodobna.
-Gdzie ja jestem? - Zadałam kolejne pytanie. Nareszcie  udało mi się otworzyć te cholerne oczy.
-Jeeeeeest z nami! - wydarł się Igła. Moją głowę przeszył promienisty ból.
- Zamknij się idioto. - powiedziałam najgłośniej jak umiałam, czyli półszeptem.
-Przepraszam - skruszył się Ignaczak.
-Wiktoria! Idiotko! Jeszcze raz wykręcisz mi taki numer a cię uduszę! - powiedziała Dominika tuląc się do mnie.
- Następnym razem upadając postaram się wyminąć próg. Albo pobawię się w Małysza i się z tego progu odbiję! - mój głos był zachrypnięty, ale lepiej słyszalny. Siatkarze zaczęli się śmiać.
-Skoro już sypie sucharami to wraca do siebie. - stwierdziła Domi.
-Co nie zmienia faktu,  że głowa boli mnie jak cholera. - dotknęłam miejsca bólu. Popatrzyłam na palce. No pięknie. - Nadal krwawię.
-Jak tak będziemy nad nią stać to jej nie pomożemy. - stwierdził Achrem.
-Chociaż jeden mądry, wiemy dlaczego kapitan. - uśmiechnęła się słabo.
-Trzeba to zaszyć inaczej się wykrwawi. - powiedział fizjoterapeuta.
-Musimy jechać do szpitala! - jęknęła Dominika.
-O nie, ja mam już dość szpitala. Nasiedziałam się tam w dzieciństwie.
-Jesteś chora?  - Zaczął dopytywać się Bartman. Po raz pierwszy się chyba dzisiaj odezwał. No chyba że mówił coś jak byłam chwilowo nieobecna.
-Długa historia. - zbyła go Dominika. Dobrze wiedziała, że nie lubię o tym rozmawiać.
Zebrałam w sobie wszystkie siły i wstałam. Odwróciłam się tyłem do Kosoka i już chciałam iść, ale fala bólu znów przeszyła moją głowę. Zamroczyło mnie. Straciłam równowagę i pewnie znowu witałabym się z ziemią gdyby Grzesiek mnie nie złapał.
Nagle przypomniało mi się o tym co mówił Kovaciević. „To jak Grzesiu zaproś panią tak jak obiecałeś?” -słyszałam w głowie jego głos.
-Panie Kovacević o co panu chodziło z tą obietnicą Pana Kosoka? - spytałam się a Kosok nadal mnie podtrzymywał.
-Po pierwsze nie mów do nas panowie tylko po imieniu. My już znamy twoje, bo Dominika nam powiedziała. - Kiwnęłam głową. - A po drugie Grzesiu obiecał, że jak się ockniesz to zaprosi cię na randkę!
Zrobiłam wielkie oczy i otworzyłam buzię. Musiałam bardzo ciekawie wyglądać, bo znowu wszyscy zaczęli śmiać. To znowu wywołało ból w moim łbie. Zakręciło mi się w głowie, a Gregor znowu mnie podtrzymał, a po chwili wziął na ręce.
-Moim ciężarem to sobie na pewno bicepsy wyrobisz. - mruknęłam pod nosem. No cóż pomimo moich chwilowych dolegliwości nie traciłam humoru co oznaczało, że nie było ze mną tak  źle. Znowu mnie chwilowo zamroczyło, czułam tylko ból w mojej głowie. Chyba znowu zemdlałam.
-----------------------------------------------------

Dzisiaj zostawiamy Was z długaaaśnym rozdziałem ; )

Możecie polubić historię 
przyjaciółek z siatkarzami na facebook'u! Wystarczy kliknąć tutaj https://www.facebook.com/pages/Siatk%C3%B3wka-to-co%C5%9B-co-%C5%82%C4%85czy/114366475400129?ref=hl   : )

2 komentarze: