Przy wejściu musiałyśmy "skasować" nasze bilety pod czułym okiem ochroniarzy. Oczywiście sprawdzali nasze torby.
Po sprawdzeniu mojej torby jeden z nich zwrócił się do mnie:
-Pani nie może wejść.
-Ma pan coś do mnie panie... - przybliżyłam się do jego wielkiego brzucha i przeczytałam imię na identyfikatorze- Ninomysławie. Jestem za brzydka? Tak w ogóle fajne ma pan imię, mama widać bardzo pana kochała.
-Nie może pani wejść, ponieważ ma pani szklane butelki. - nie dawał się zbić z tropu skubany.
-Zrozumiałabym gdyby to był alkohol, ale to FRUGO 100 % -owy sok z zielonych jabłek, papai i innych rzeczy, których nazw nie umiem wymówić!
-Szklane butelki zagrażają bezpieczeństwu...
-Ja zaraz zagrożę pana bezpieczeństwu! - nie wytrzymałam.
-Wie pani, że mogę panią zatrzymać za zniewagę ochroniarza na służbie?
-Najpierw musiałby mnie pan załapać, a ja nie wiem ile dałby pan radę mnie gonić z takim brzuchem - mówiąc to dźgnęłam go palcem w ten jego bojler. On pewnie nigdy nie utonie. Jego brzuch będzie jak boja utrzymywał go na powierzchni.
-Wiktoria! Uspokój się! Jesteśmy w miejscu publicznym. - po raz kolejny dzisiejszego dnia Dominika starała się mnie uspokajać.
-Jak mam być spokojna, kiedy ten facet nie chce mnie wpuścić na ten mecz, bo mu cholerne butelki nie odpowiadają!
-Wiktoria, proszę cię...- Domi nie dawała za wygraną. Wiedziała, że jestem w stanie rzucić się tego ochroniarza, szczególnie, że byłam na skraju wybuchu wściekłości, który o dziwo jeszcze nie nastąpił.
-Przepraszam jakiś problem? - z nikąd pojawił się mężczyzna w garniturze.
-A pan tu czego? - już chciałam na niego naskoczyć, ale przyjaciółka mnie powstrzymała.
-Niech pan je wpuści, one pójdą ze mną. - zwrócił się do ochroniarza machając mu przed nosem identyfikatorem. Niestety nie widziałam nazwiska, ani choćby koloru tej plakietki. Widziałam tylko jej biały tył. Nie wiem jakim cudem, ale ochroniarz odpuścił. Zbladł i powiedział:
-Nie, nie! Ależ skąd. Proszę, zapraszam, miłego meczu... - no patrzcie jaki się z niego potulny baranek zrobił!
-Ale... - już chciałam wtrącić swoje trzy grosze, ale Dominika boleśnie kopnęła mnie w kostkę.
-Ała! Co ty robisz?!
-Wiktoria, czy my możemy kiedyś wyjść kiedyś gdzieś wyjść a ty się z nikim nie pokłócisz, nikogo nie pobijesz?
-Hmmm...Tego nie mogę ci obiecać, ale mogę ci obiecać, że nikogo nie zgwałcę! No chyba, że to będzie...
-Tak wiem kto to będzie! - przerwała mi Dominika. Nagle przypomniałyśmy sobie o facecie, który nas wyratował.
-Dziękujemy panu bardzo. Tak właściwie to czemu nam pan pomógł? - zaczęła rozmowę Dominika. Ja już wolałam milczeć.
-Bo poprosiło mnie o to 2 pewnych panów, których nazwisk nie mogę zdradzić.
-Proszę im od nas podziękować. - Ta to wiedziała jak się zachować w takich sytuacjach.
-Dobrze, przekaże - powiedział facet i się ulotnił.
------------------------------------------------------------
Podoba się? Prosimy o szczere opinie : )
Opowiadanie fajne . ;)
OdpowiedzUsuńTrzymacie w niepewności strasznie ;)
Szkoda tylko , że takie krótkie rozdziały...;/
Dzięki :)
UsuńPrzepraszamy, że takie krótkie rozdziały :<
Jeśli nas natchnie będziemy pisać dłuższe albo postaramy się je dodawać częściej :)
Super jest. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Zapraszam do mnie: po-drugiej-stronie-siatki.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękujemy za opinię ;>
UsuńNa Twój blog wpadłam niedawno i mam go w zakładkach :D
Świetnie się go czyta! :)