Milczał jak zaklęty.
-A tobie co jest? Zaniemówiłeś czy coś cię zahipnotyzowało? - zapytałam go w końcu uśmiechając się.
-A nie, nic...
-Jak chcesz... - poddałam się. Pół godziny minęło bardzo szybko. Pozbieraliśmy swoje rzeczy, których nie było dużo i poszliśmy do recepcji.
-Przepraszam, chciałabym odebrać wypis. - zwróciłam się do pielęgniarki.
-Jaki lekarz? - zapytała. Chyba chodziło jej o nazwisko lekarza, który szył mi ranę?
-Emm... Doktor Piotrkowski. - przypomniałam sobie nazwisko lekarza.
-Proszę podpisać tu i tu i jeszcze tu. - mówiła pokazując palcem gdzie mam złożyć swój podpis.
-Do widzenia. - powiedzieliśmy chórkiem i wyszliśmy z budynku szpitala.
-Po co im tyle moich autografów? - rzuciłam sarkastycznie.
-Jak będziesz sławna to będą je opylać za grube pieniądze. - zaśmiała się Dominika.
-Hahahahaha, nie.
-Zobaczymy... Gdzie on jest? - zastanawiała się głośno.
-Kto? Poznałaś kogoś? - musiałam ją trochę podrażnić. Bez tego nie byłabym sobą!
-Taaaak... Trenera.
-Co?! Trener tu przyjedzie? Ale po co? - nie kryłam zaskoczenia.
-Zadzwoniłam wczoraj do niego, że nas dzisiaj na treningu nie będzie i powiedziałam mu dlaczego. A on się uparł żeby po nas przyjechać. - poinformowała mnie przyjaciółka. - Jedzie.
Nasz trener zaparkował i wysiadł z auta.
-Cześć dziewczyny. Co wyście znowu narobiła - zapytał na wejściu.
-Tuliłam podłogę, bo wydawała się smutna. Niestety to był podstęp i podłoga dała mi w łeb. - odpowiedziałam z ironią.
-Długo by opowiadać. - rzuciła Domi.
-W trakcie powrotu wszystko mi powiecie. - uśmiechnął się. - Ale ja widzę, że nie próżnowałyście. - sucharzył patrząc na Kosę.
-Grzegorz Kosok miło mi. - przedstawił się wyciągając rękę.
-Kajetan Piechocki. - trener uścisnął mu rękę.
-Mógłby chwilę z panem porozmawiać w cztery oczy? - siatkarz chyba wszystkich zaskoczył tym pytaniem.
-Tak, oczywiście. - zgodził się Kajetan. - Dziewczyny macie tu kluczyki, wsiądźcie już do auta.
-Już tylko się pożegnamy. - jęczała Dominika. A ja... Mnie wryło w ziemię. Po co Grzegorz chciał rozmawiać z naszym trenerem? Jestem z natury ciekawska. Może mi się uda coś z niego wciągnąć, jak będziemy wracać? Pożyjemy, zobaczymy.
Grzesiek podszedł do nas i przytulił najpierw Dominikę a potem mnie. Teraz to już chyba w ogóle sie stąd nie ruszę...
-Chodź. - przyjaciółka ciągnęła mnie za rękaw. Wsiadłyśmy do samochodu, a mój mózg intensywnie pracował. Chyba pierwszy raz od matury.
W końcu trener wsiadł do auta i ruszyliśmy.
-Trenerze, o czym rozmawialiście? - nie wytrzymałam.
-O niczym ważnym. - spławił mnie. O nie! Ja się tak łatwo nie poddam! Ja Jakubiak jestem!
-Treneeeerzeeeeee. Nieeeeeech mi treeeeneeeeer powieeeee. - zaczęłam przeciągać samogłoski czego facet nienawidził. -Prooooooooooszę.
-Dobra już, ale nie rób tak. - szybko się poddał. Fuck yeah! Jakubiak górą! - Przepraszał mnie za to, że cię uszkodził.
-Eeeee... tylko tyle? - byłam ... jaka? Zdziwiona, rozgoryczona, zawiedziona? Właściwie to byłam nijaka. Wiedziałam, że on nie mówi mi całej prawdy. - To dlaczego Grzesiek miał taką zdziwioną minę? - Ha! Mój sokoli wzrok!
-Bo miałem do niego prośbę?
-A jaką?
-Bardzo ważną. - uśmiechnął się cwaniacko.
-Niech mi trener powie.
-Nie.
-Dlaczego? - nie dawałam za wygraną.
-Bo ponieważ.
-To nie fair! Umieram z ciekawości!
-Przykro mi. Może Kosok sam ci o tym powie. Opowiedzcie mi lepiej jak to się wszystko stało.
-Więc czekałam na Dominikę i... - opowiedziałyśmy mu wszystko. Każda dorzucała po kawałku. Droga szybko mi minęła. Podziękowałyśmy za podwiezienie i wleciałyśmy do naszego mieszkania. Już chciałam biec pod prysznic i do mojego kochanka-łóżka, kiedy niepotrzebnie zapytałam co robimy wieczorem.
-Klaudia ma dzisiaj urodziny, zapomniałaś?
-Ale mi się nie chce...
-Niecodziennie obchodzi się 23 urodziny.
-No fakt.
Poszłam tylko dlatego, żeby nie zrobić Klaudii przykrości. Poza tym obiecałam pilnować Domi.
Dotarłyśmy na miejsce i złożyłyśmy solenizantce życzenia, po czym Dominika się gdzieś ulotniła. Po 20 minutach jej nieobecności postanowiłam jej poszukać. Mieszkanie naszej przyjaciółki było dość duże, przez co trochę czasu zajęło mi znalezienie szatynki. Osz kurrrrrde, ten zbok Mateusz się do niej przystawia! Czas wkroczyć do akcji.
-Odsuń się od niej.
-Bo co ?
-Bo nie chcę żebyś płakał.
-Co? - był zdezorientowany.
-Nie chcę cię bić, ale na razie się o to prosisz.- Dominika się przyglądała uważnie.
-Taaaa. Jasne. - niedowiarek jeden.
-Przekonamy się?
Nie zdążył nic powiedzieć, a już siedział na ziemi. Chyba go zaskoczyłam. Odeszłyśmy i postanowiłyśmy się dobrze bawić. Jednak o 1 poszłyśmy do domu. Dominika gra jutro popołudniu mecz, nie mogła balować dłużej. Cholera! Tak bardzo chciałabym grać...
**********
„Rób to co możesz robić, bo nie da się, zostaje tylko nie dać się, nie bać się.”
**********
OCZAMI KOSOKA:
Pozbieraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy po wypis. Wszystko szybko załatwiliśmy i czekaliśmy na parkingu. Jak się okazało czekaliśmy na trenera dziewczyn. Szkoda, mógłbym je zawieźć. Przy okazji wstąpiłbym do rodziców. Jutro do nich wstąpię. Nie mam treningu, a i tak jadę do Katowic na randkę. Chwilka, mogę to nazwać randką? Po chwili przyjechał ich trener. Przywitaliśmy się, poprosiłem go o rozmowę. Pożegnałem się z dziewczynami. Przytuliłem obie, ale szczerze mówiąc nie chciałem puszczać. Wsiadły do samochodu.
-Panie Kajetanie, słyszałem, że dziewczyny mają w najbliższym czasie grać 2 mecze.
-Tak, ale to chyba nic dziwnego, prawda? - zaśmiał się.
-No tak, tylko chciałem przeprosić, że panu znokautowałem zawodniczkę... - spuściłem głowę.
-To pan? Ale jak? - był zdziwiony.
-To naprawdę długa historia, myślę, że dziewczyny wszystko panu powiedzą. Ale tak w skrócie to niechcący wpadłem na Wiki a ona się przewróciła rozwalając łuk brwiowy. -wyjaśniłem.
-Rozumiem...
-Więc chciałem jeszcze raz pana przeprosić.
-Dobrze. Tylko tyle?
-W sumie tak... Niech pan pozdrowi dziewczyny.
-Pozdrowię. Tylko prośbę mam jedną. - powiedział.
-Słucham. - byłem zdziwiony. Bardzo. Czego on mógł chcieć?
-Niech pan jej nie skrzywdzi.
Moja twarz wygrażała tylko 'wtf'.
-Jeśli moja najlepsza środkowa popadnie w depresję to chyba pana uduszę. - zaśmiał się.
-Skąd pan... - nie zdążyłem dokończyć, bo Piechocki mi przerwał.
-Mam już ponad 40 lat, niech mi pan wierzy widziałem już wiele rzeczy, a zakochańców to od groma.
-Do widzenia. - uścisnęliśmy sobie dłonie, a ja skierowałem się do mojego samochodu. Wsiadłem i ruszyłem.
Włączyłem radio, bo nie lubię ciszy.
-Witam wszystkich słuchaczy radia Eska , tutaj Kinga Zdrojewska...
-I Marcin Dworak w wiadomościach o 11:00. - przedstawili się spikerzy.
-Do niegroźnej kolizji doszło na autostradzie A2 w kierunku Poznania.
-Audi wjechało w tył Peugota, który z niewiadomych przyczyn zatrzymał się.
-Policja podejrzewa, że kierowca Peugota zasnął za kierownicą. U kierowców nie wykryto obecności alkoholu w wydychanym powietrzu.
Jak można zasnąć za kierownicą? Jeśli jestem zmęczony po prostu nie wsiadam do samochodu. Ma szczęście, że nikomu nic się nie stało. Czemu tacy bezmózgowcy żyją na świecie? W sumie też jestem takim bezmózgowcem. Spowodowałem wypadek. Nie samochodowy, ale jednak wypadek. Boże jak to brzmi. Ale mam schizy. Chyba będę musiał się zapisać na jakąś terapię... Albo od razu niech mnie zamkną w psychiatryku! Nie no, muszę skończyć myśleć o takich rzeczach. Usłyszałem piosenkę, której wcześniej nie znałem. Nie lubiłem takiej muzyki, więc raczej omijałem ten gatunek. Do ucha wpadły mi tylko słowa "Mimo tak wielu granic, i tak będę z tobą, mimo tylu nieznanych, i tak będę z tobą.". Pomyślałem o niej...
Droga szybko zleciała, po 15 byłem już w moim mieszkaniu. Wziąłem prysznic i włączyłem telewizor. Skakałem po kanałach, kiedy nagle rozdzwonił się mój telefon.
-Halo. - odebrałem.
-Jesteś w domu? - zapytał Piotrek.
-Właśnie przyjechałem.
-Zaraz będę. - poinformował mnie i się rozłączył. Usiadłem znowu na kanapie wlepiając wzrok w kolorowy ekran. Po upływie kilkunastu minut do drzwi zadzwonił Pit.
-Nie przeszkadzam, nie?
-Wchodź. - zaprosiłem go do środka. Rozsiadł się wygodnie w fotelu.
-Masz coś do picia?
-Zaraz zobaczę - podszedłem do lodówki, która niestety świeciła pustkami. W szafkach nie znalazłem ani kawy, ani herbaty.
-Mam tylko wodę. - zauważyłem spaw plastikowych butelek.
-Może być.
Usiadłem na drugim fotelu uprzednio podając Piotrkowi szklankę.
-Musisz sobie znaleźć dziewczynę, bo inaczej umrzesz z głodu. - zaśmiał się.
-Pilnuj siebie. - odburknąłem.
-Ja już mam Olę. - nie tracił humoru.
-To się ciesz.
-Muszę zaopiekować się przyjacielem. Chociaż myślę, że niedługo już nie bëdziesz samotny. -stwiredził z cwaniackim uśmiechem.
-W ogóle nie wiem o czym gadasz...
-Nie udawaj. Umówiłeś się już z nią?
-A dlaczego miałbym ci to powiedzieć? - odpowiedziałem pytanie pytanie.
-Bo jestem twoim najlepszym przyjacielem.- powiedział z pewnością.
-Na jutro, ale to nie będzie randka.
-Stary, umawiasz się z dziewczyną i mówisz, że to nie randka? A co ma być? Spotkanie miłośników bingo?
-Przyjacielskie spotkanie...
-W jakim świecie ty żyjesz Gregor? Damsko-męska przyjaźń w 99% kończy się na związku 'przyjaciół'. Dlaczego sądzisz, że będziesz w tym jednym procencie?
-Ja nie wiem, czy ona... Czy ja... - nie potrafiłem wykrztusić.
-A czy inaczej zgodziłaby się na spotkanie?
-Nie wiem...
-Cholera, ja zaraz z tobą nie wytrzymam. - strzelił facepalma. - Tak w ogóle to co z nią?
Opowiedziałem mu o wszystkich wydarzeniach z ostatnich godzin. O rozmowie z Dominiką też.
-Skoro jej przyjaciółka powiedziała ci to samo co ja i dodała żebyś tego nie spieprzył, to myślisz, że ona nic do ciebie nie czuje? Druga rzecz to masz szczęście, że nic się jej nie stało.
-Wiem.
-Dobra, ja muszę spadać, bo mnie Olka zabije, że się szwendam nie wiadomo gdzie. - zaśmiał siē Pit.
-Piter, bo Dominika zaprosiła mnie na ich mecz. Pojechałbyś że mną?
-Jeśli moja dziewczyna nie będzie miała co do mnie żadnych planów to spoko, napiszę ci sms'a. Trzymaj się.
-Dzięki. I na razie. - zamknąłem za nim drzwi. Spojrzałem na zegarek. Już po 17? Jak ten czas leci. Ziewnąłem i poszedłem do drugiego pokoju. Położyłem się spać. Mając w głowie jej uśmiech zasnąłem od razu , chyba pierwszy raz w życiu.
***********
„Nasza miłość tak nagle spadła nam z nieba
jakby słońce wyjrzało spośród chmur
i wiedziałem, że więcej nic mi nie trzeba
tylko oczu”
jakby słońce wyjrzało spośród chmur
i wiedziałem, że więcej nic mi nie trzeba
tylko oczu”
***********
OCZAMI DOMINIKI:
Po południu przyjechał po nas trener. Pożegnałyśmy się z Kosą i pojechałyśmy. Droga strasznie się dłużyła. Dzisiaj wieczorem my miałyśmy iść na imprezę urodzinową do Klaudii - koleżanki z klubu. Kiedy wreszcie dojechaliśmy pod nasz blok podziękowałyśmy trenerowi.
-Bardzo pan dziękujemy.
-Nie ma za co dziewczyny. Dominika nie baluj dziś za dużo. Jutro jest mecz, a skoro Wiktoria nie może grać jako jedyna będziesz naszą ,,podporą''. Pamiętaj Sosnowiec to bardzo dobry klub.
-Ja jej przypilnuję. - zaoferowała Wiktoria.
-Hahaha. O ile ci się uda. - zaczęłam się śmiać-Do widzenia.
-Pa dziewczyny. - odjechał, a my wbiegłyśmy po schodach. Wiktoria otworzyła skrzynkę na listy.
-Oooo... Poczta jest .
-Jest coś dla mnie? - zapytałam z nadzieją.
-Tak rachunek.
-Wolę tego nie otwierać. Tylko rachunki nam przysyłają.
-Bank cię kocha. - śmiała się moja przyjaciółka.
„W końcu w domu.” pomyślałam.
-Co robimy wieczorem? - zapytała Wiki, gdy wchodziłyśmy do mieszkania.
-Klaudia ma dziś urodziny zapomniałaś?
-O kurde, nie chce mi się za bardzo. - rzuciła się na kanapę.
-Mi też, ale nie codziennie obchodzi się 23 urodziny.
-No fakt. - zgodziła się ze mną.
Godzinę później byłyśmy już pod blokiem solenizantki. Były z nami Daria i Karolina - dziewczyny z klubu.
Klaudia miała duże mieszkanie, więc stwierdziła, że urządzi urodziny w domu. Było super do czasu. Doczepił się do mnie Mateusz. Chłopak studiujący coś związanego z fizyką i matmą.
-Boże człowieku daj mi spokój.
-Ale czemu? Przecież widzę jak na mnie patrzysz. - coś mu się ubzdurało.
-Zmieniałeś ostatnio szkła w okularach? - zapytałam z sarkazmem.
-Nie a co?
-Bo już chyba najwyższy czas. Daj mi spokój. - próbowałam go spławić.
Wiktoria zauważyła, że się z nim szarpię i podeszła do nas.
-Zostaw ją. - powiedziała stanowczo.
-Bo co ? - sprzeczali się tak kilka chwil, a po chwili Mateusz już leżał na ziemi . Wiktoria walnęła go twarz dość mocno. Patrzałam się tak na niego i powiedziałam do Wiktorii.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła?
-Umarłabyś w męczarniach-powiedziała śmiejąc się. - Teraz jesteśmy kwita. A tobie radzę przyłożyć lód, bo chyba niechcący podbiłam ci oko. - rzuciła na odchodne do chłopaka, który podnosił się z ziemi.
Też zaczęłam się śmiać, a zabawa trwała w najlepsze.
Dla nas skończyła się o pierwszej rano, kiedy z Wiktorią poszłyśmy do domu.
***********
„Masz przy sobie ludzi, którzy zawsze Ci pomogą. Murem staną za Tobą więc doceń to.”
**********
PERSPEKTYWA KONSTANTINA:
Rzucił we mnie poduszką.
-Aleks ty nie znasz cholera innych sposobów budzenia? Co rano dostaje poduszką w łeb. Człowieku ogarnij się!
- Co ty taki zły? - zaśmiał się.
-Wszystko mnie boli.
-To niech przestanie, bo zaraz wracamy do Bełchatowa, a o 16 jeszcze trening.
-W dupie to mam, nie wstaje! - nakryłem się kołdrą.
-Wstajesz albo znowu poduszką oberwiesz. Chcesz coś zobaczyć?
-Co masz na myśli?
-No twoje wspaniałe zdjęcie. Wczoraj tak szybko zasnąłeś...
-Boże...Wstaw to może jeszcze na fejsa. - miałem dość tych jego zdjęć. Jak nie sobie to mi.
-Myślałem o tym, ale oszczędzę cię.
-Dzięki łaskawco. - ironizowałem.
Do pokoju wparowali Zati i Dante.
-Wstawaj śpiochu. - krzyknął libero.
-Ludzie, jest 7 za 15 min wyjeżdżamy. - dodał Dante po angielsku.
-Już wstaję... - poddałem się.
I znowu poduszka na mojej głowie.
-Który to? - krzyknąłem zrywając się z łóżka.
-My jesteśmy wobec siebie lojalni! Nie wydajemy się nawzajem. - odezwał się Aleks.
-To wszyscy oberwiecie. - groziłem ze śmiechem. Po kilkunastu minutach wyszliśmy z hotelu i wsiedliśmy do autokaru. Do Bełchatowa nie było daleko, na szczęście.
TROCHĘ PÓŹNIEJ...
-W końcu w domu. - powiedział Aleks.
-I tak za kilka godzin na trening idziemy. - powiedziałem wpadając na lampę.
-Zainwestuj w okulary, bo ślepniesz, chociaż może lepiej w soczewki, bo w okularach grać nie możesz... Nic ci dziś nie wychodzi . Co się dzieje? - zapytał.
-Nie ważne. Idę się położyć na chwilę.
-Spoko.
Kiedy już się położyłem znów zacząłem o niej myśleć. Ta... Dla niektórych to głupie, ale chyba się naprawdę zakochałem. Miłość od pierwszego wejrzenia? Być może... Minęło około 4 godzin.
-Idziesz na ten trening czy nie?
-Idę, już wstaję.
-Rano mówiłeś to samo. - stwierdził Atanasijević.
-Rano to dostałem dwa razy w łeb poduszką.
-Ale żyjesz. Więc siedź cicho i się zbieraj.
-Mamy jeszcze godzinę. - jęczałem jak baba. Nic mi się nie chciało.
-Przestań jęczeć i chodź.
TRENING...
Cholera, nic mi nie wychodziło. Spieprzyłem zagrywkę, atak w aut, źle odebrana piłka. Co się ze mną dzieje?
-Konstantin chodź tu! - powiedział Nawrocki. Szykuje się pogadanka...
-Chłopie co się z tobą dziej? Zagrywkę rozumiem, czasami nie wychodzi, ale to przyjęcie? Dzieci w podstawówce lepiej odbijają! Weź się w garść, mecz niedługo mamy.
Usiadłem żeby napić się wody. Po chwili podszedł do mnie Wlazły .
-Co się dzieje?
-A nic takiego...
-Stary, łazisz z głową w chmurach, piłki nie potrafisz odbić... Nie wciskaj mi tu kitu, że nic się nie dzieje.
-Okej, no dobra. Widzisz, po tym super pucharze w Częstochowie poznałem dziewczynę i...
-Miejmy nadzieje, że nie będzie następną hotka, która leci na ciebie tylko dlatego, że jesteś siatkarzem. - przerwał mi.
-Nie jest, uwierz mi, ona... - opowiedziałem mu o Dominice i o tym, że nie umiem przestać o niej myśleć. Życzył mi powodzenia. Się wysilił, serio. Reszta treningu była o wiele lepsza w moim wykonaniu.
Kiedy wracaliśmy, a dokładnie ja, Aleks , Winiar, Zati, Woicki, Bąku i Kłos podleciały do nas jakieś dziewczyny. Było ich kilka. Nagle jedna wyleciała z tekstem do Winiara:
-Byłbyś idealny... - zamrugała oczami.
-Tak? Cieszę się. - próbował ją zbyć. - Ej chłopaki, wiecie może co można kupić dziewczynce na piąte urodziny? Oli idzie na urodziny do koleżanki. - nie zatrzymywaliśmy się w ogóle, chcieliśmy się pozbyć tych natrętnych dziewczyn.
-Byłbyś idealny... - zamrugała oczami.
-Tak? Cieszę się. - próbował ją zbyć. - Ej chłopaki, wiecie może co można kupić dziewczynce na piąte urodziny? Oli idzie na urodziny do koleżanki. - nie zatrzymywaliśmy się w ogóle, chcieliśmy się pozbyć tych natrętnych dziewczyn.
-Gdyby nie ten metal .
-Jaki metal? - do rozmowy włączył się Wąski.
-Ten na jego palcu serdecznym.- odpowiedziała pewna siebie.
-Słucham? Ile masz lat? - uuu Winiar się wkurzył.
-Jestem już pełnoletnia. - odpowiedziała radośnie. Bąkiewicz zaczął się śmiać, a po chwili strzelił facepalma.
-Ja mam prawie trzydzieści, kocham moją żonę i synka, jestem szczęśliwy, mam wszystko czego pragnę, a ten „metal” na moim palcu jest jedną z najcenniejszych rzeczy w moim życiu. - stwierdził spokojnie. - Dlaczego mam to wszystko spieprzyć, żeby przespać się z jakąś małolatą, której nie znam? - zjechał ją.
-Dziewczyny, idziemy. - jak szybko się pojawiły tak szybko zniknęły.
-No Winiar to było dobre. - śmiał się Woicki. Po kilku minutach byliśmy już pod naszym blokiem. Pożegnaliśmy się z chłopakami i weszliśmy do budynku.
Wróciliśmy do domu.
-Jedziesz na ten mecz? - zapytałem Aleksa. Umówiliśmy się już z Zatim, Winiarem i Bąkiewiczem.
-Bardzo chcesz się z nią spotkać co?
-No.
Rozeszliśmy się do swoich pokojów i położyliśmy się spać. Nie mogłem się doczekać tego meczu...
**********
„Choć niby juz dorośli, to w środku jeszcze dzieci. Wciąż próbujemy odnaleźć samych siebie w tej zamieci.”
**********
Wybaczcie, że tak późno. Lenistwo Dominiki i moja próba do przedstawienia... Rozumiecie. :D
Jeśli chcecie zobaczyć jakie prowadzimy stronki, a także stronkę tej historii, otwierajcie zakładkę "Facebook".
Jeśli chcecie zobaczyć jakie prowadzimy stronki, a także stronkę tej historii, otwierajcie zakładkę "Facebook".
Lecę oglądać mecz JSW -ZAKSA, a potem Sovia - Delecta. A Wy komu kibicujecie?
Może będzie ktoś z Was na finale PP i się zobaczymy? Piszcie ; )
Może będzie ktoś z Was na finale PP i się zobaczymy? Piszcie ; )
P.S. Rozdział dedykujemy Karolowi, który cały tydzień siedział i czekaj na jego dodanie ; >
No to piąty. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dzisiejszej-nocy.blogspot.com
Nie musisz mi pisać kiedy pojawia się rozdział, bo zawsze sama sprawdzam ^^
UsuńŚwietny rozdział ! :D :* Czekam na następny !
OdpowiedzUsuńDziękuję :>
UsuńKolejny będzie w sobotę, a że mamy z Dominiką nagły przypływ weny twórczej będzie baaaaaaardzo długi :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBoskie :** oby tak dalej Dominika K i Wiktoria K ;)))
OdpowiedzUsuńDziękujemy :>
UsuńMoże bez nazwisk ; )
Na razie mamy wenę, więc idzie dobrze :D
Nowy rozdział u mnie: http://spala-adventures.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń