Oczami Dominiki:
Po rozmowie z Cupkiem byłam cała w skowronkach. Kiedy potem Wiktoria opieprzyła mnie za przerwanie jej rozmowy z Kosą poszłam załatwić sobie łóżko.
-Dzień dobry. Czy jest możliwość żebym przenocowała tu w sali w której leży Wiktoria Jakubiak?
-Tak oczywiście zostanie tam przyniesione łóżko przeznaczone dla rodzin.
-Dziękuję. - powiedziałam i już chciałam odchodzić gdy pielęgniarka zapytała:
-Pani się nazywa Dominika Czul?
-Tak a o co chodzi?
-Ktoś zostawił dal pani jakiś liścik.- rzekła podając mi karteczkę.
-Dla mnie? - zapytałam zdziwiona
-Tak.
-Dziękuję.
Otworzyłam karteczkę, a tam było napisane "Czekam na telefon. Mam nadzieje, że go nie zgubiłaś. Konstantin.". Napisałam mu sms-a:
"Mecz za 2 dni w Spodku o 18. Możesz zabrać znajomych.Pamiętaj, że obiecałeś Dominika."
Kiedy znowu weszłam do sali Wiki już spała, a Grzesiek siedział przy jej łóżku.Odezwałam się pierwsza:
-Może przyjedziesz za 2 dni na mecz hmmm? Wiki na pewno się ucieszy.
-O której jest?
-18 w Spodku.
-Postaram się przyjechać ale nie mów nic Wiktorii. Niech to będzie niespodzianka. - poprosił.
Usiadłam na łóżku i napisałam sms do trenera. Mniej więcej o tym, że nie będzie nas jutro na treningu i że Wiktoria nie zagra w najbliższym meczu. Nie musiałam długo czekać aż zadzwoni.
-Halo?
-Dominika. Co się stało? Gdzie jesteście?
-W Częstochowie w szpitalu.
-Co się stało? - pytał wystraszony.
-Wiktoria rozwaliła łuk brwiowy. Długo opowiadać.
-Kiedy wychodzi?
-Jutro koło 14.
-Przyjadę po was. - zaoferował się.
-Ale trenerze nie trzeba. - protestowałam.
-Nie kłóć się.
-Dobrze dziękuję. - skapitulowałam.
Szybko zasnęłam, byłam naprawdę zmęczona. Kiedy się obudziłam odbyłam krótką rozmowę z Wiktorią.
Perspektywa Wiktorii:
Obudziłam się. Na rozkładanym 'łóżku' cicho chrapała Dominika, a na krześle spał Grzegorz. Biedna Domi. Jak się obudzi to ją będzie wszystko bolało. A Grzesiek to chyba cały odrętwiały będzie chodził. Właściwie to dlaczego on tu siedzi? Przecież nie musi... Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 7:40. "Jak nie muszę to się szybko budzę." pomyślałam. Z natury byłam śpiochem. Dla mnie dzień zaczynał się o 10. Od wczorajszej wizyty pielęgniarki byłam już wolna od kabelków. Poszłam do toalety. Kiedy zobaczyłam się w lustrze przeraziłam się.
-I tak nie da się nic zrobić. Tylko worek na głowę i za ojczyznę. - powiedziałam cicho do siebie. Poczesałam włosy grzebieniem, który zawsze miałam przy sobie (takie moje dziwactwo) i wyszłam.
-Dzień dobry.- przywitał się siatkarz ziewając.
-Cześć. Zamknij paszczę, bo się boję, że mnie pożresz. - uśmiechnęłam się.
-Przepraszam. Mogę iść już do łazienki?
-Jasne, ja już skończyłam. - po moich słowach Kosa wszedł do łazienki. Zaczęłam budzić Dominikę. Usiadła na prowizorycznym łóżku i przeciągnęła się.
-Jak się spało? - zapytałam żeby jakoś zacząć rozmowę.
-Ujdzie... nie no, masakra. Nie będziemy się oszukiwać. - wyszczerzyła się.
-Przepraszam za wczoraj. Nie chciałam, to znaczy... no... nie tak... bo... Byłam rozdrażniona, bolała mnie głowa. Nie chciałam cię opieprzać. - spuściłam głowę.
-Spoko, już się nie gniewam, chociaż nie ukrywam, że byłam wczoraj trochę wkurzona.
-Dzięki! I jeszcze raz przepraszam. - rzuciłam się jej na szyję.
-Weź, bo mnie udusisz! - moja przyjaciółka zaczęła się śmiać. -Ale muszę ci wymyślić jakąś karę...
-Karą jest dla mnie to, że nie mogę grać na naszym najbliższym meczu. - przewróciłam oczami. - Tak się przygotowywałam do tego przygotowywałam. W końcu pierwszy raz miałam grać w Spodku. Na tym samym parkiecie, na którym polska reprezentacja wygrała z Brazylią... Jestem wściekła.
-Life is brutal and full of zasadzkas - zaczęła się chichrać Dominika.
-Chyba full of kopas w dupas. - puściłam jej oczko.
-Ta wersja też dobra.
Westchnęłam. - Naprawdę tak bardzo chciałabym grać...Zawiodłam na całej linii trenera, ciebie, siebie, drużynę...
-Ale za to poznałaś swojego największego idola! Dziewczyno! przerwała mi.
-No tak, ale...
-Żadnych ale! Inne dziewczyny dałyby się pokroić za to żeny wpadł na nie taki siatkarz! zobaczysz, że jeszcze będziesz grać na tym parkiecie!
-Co ja bym bez ciebie zrobiła?
-Emmm... Zginęłabyś śmiercią niechybną.
Grzesiek wyszedł z łazienki z mokrą głową i... bez koszulki! Zahipnotyzowana nie reagowałam na kuksańce, które dostawałam od Dominiki.
-Żyjesz? - zapytała mnie.
-Tak, tak... Przepraszam.
-No to ja się idę ogarnąć i zostawiam was samych... - zniknęła za drzwiami łazienki. Siatkarz założył bluzę.
-Czy ona coś sugerowała? - zapytał mnie po chwili.
-Nie przejmuj się nią. Jest głupia! - ostatnie słowa wypowiedziałam głośno uśmiechając się.
-Słyszałam to! - krzyknęła moja przyjaciółka z łazienki.
-Miałaś słyszeć. - zaśmiałam się, a do mnie dołączył Kosa.
Usłyszeliśmy w łazience szum wody. Ten czyścioch pewnie wziął ze sobą szczoteczkę do zębów. Ona chyba jasnowidzem jest...
-Wyspałeś się na tym krześle? - zapytałam Kosoka.
-Nie bardzo, ale bywało gorzej. W każdym razie to krzesło było wygodniejsze niż lotniskowe metalowe siedzenia. - uśmiechnął się.
-Przepraszam, że pytam, ale tak właściwie to... - zacięłam się. Nie zapytam go wprost czy coś do mnie czuje! Dokończyłam po chwili- Nie musiałeś tu z nami przychodzić.
-Wiem, ale głupio bym się czuł nie wiedząc co się dzieje z osobą, która jest ranna przeze mnie.
-Rozumiem, ale nie musiałeś tutaj spać.
-Chciałem widzieć, jak wychodzisz że szpitala. Tylko wtedy będę wiedział, że na pewno nic ci nie jest.
Kiwnęłam głową. Czy to co wczoraj mówił było prawdą? Nie mam zielonego pojęcia.
-Przypomniałaś już sobie wszystko z wczoraj? - zapytał niespodziewanie.
-W sumie tak... tylko nie wiem o czym mówił Kovacević. - wzruszyłam ramionami.
-Widzisz... Kiedy leżałaś nieprzytomna to obiecałem ci, że zaproszę cię na... - zatrzymał się.
-Na spotkanie? - pomogłam mu.
-No... tak. - wyszczerzył się. - Znalazłabyś dla mnie czas jutro około 19?
-Jasne. Akurat jutro nie mam zajęć. - pokazałam rząd zębów. Chciałam mu odtańczyć taniec radości, ale na szczęście się powstrzymałam. Poprosił mnie o numer telefonu, więc podałam mu go. Po kilku chwilach Dominika wyszła z łazienki.
-Ja pójdę po lekarza. - zaoferował się siatkarz.
Zgodziłyśmy się obie. Kiedy tylko Grzegorz opuścił salę zrobiłam to co chciałam wcześniej zrobić, czyli taniec radości! Przyjaciółka popatrzyła na mnie jak na wariatkę i zaczęła się śmiać.
-Aaaaaa! ON zaprosił MNIE na randkę! - poinformowałam ją.
-Ulala...Kiedy?
-Jutro wieczorem.
-A to spoko. Zajmę się sobą. - puściła mi oczko.
-Wiesz jak się cieszę?
-Jak? - chciała mnie podenerwować, ale miałam zbyt dobry humor.
-Cholernie się cieszę! Tak się cieszę, że mogę szpinak jak Nono wciągać!
-O fuuuuj, aż tak? - skrzywiła się Domi. - Błagam cię wymyślaj inne porównania.
-Sorki. - obie nienawidziłyśmy szpinaku jak chyba większość ludzi.
Grzegorz wszedł do sali z lekarzem.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. - również się przywitałam.
-Jak się pani czuje?
-Lepiej niż wczoraj, ale głowa dalej boli. Będę mogła dzisiaj wyjść?
-Na razie wszystko wskazuje, że tak, lecz więcej informacji będę mógł udzielić po kilku badaniach.
-Kiedy?
-Jeśli pani chce możemy zacząć od razu. Nie mam innych pacjentów. - facet w białym fartuchu uśmiechnął się.
-Dobrze, bo chciałabym mieć to jak najszybciej za sobą.
Poszliśmy do jakiegoś gabinetu. Lekarz zrobił podstawowe badania, pielęgniarka pobrała mi krew, a potem poszliśmy na badanie tomografem. Wjechałam do ogromnej tuby. Po upływie kilku minut było już po wszystkim.
-Nie widzę żadnych przeciwwskazań aby pani wyszła. Będzie pani tylko musiała za 2 tygodnie wstawić na zdjęcie szwów. - poinformował mnie doktor.
-Tylko, że ja mieszkam w Katowicach...
-Żeby pani nie musiała jeździć to ja wypiszę pani to... - rzekł podając mi świtek papieru.
-Dziękuję, a doktorze, kiedy ja... Kiedy będę mogła wrócić do treningów? - strasznie się bałam tego pytania, chciałam grać natychmiast. Mam nadzieję, że nie będę musiała pauzować zbyt długo.
-Trzy tygodnie. Od dnia dzisiejszego.
-A nie mogę wcześniej? - zapytałam z nadzieją w głosie.
-Dwa tygodnie do zdjęcia szwów, a i potem jeszcze conajmniej tydzień należałoby odpocząć.
-Trudno, dziękuje. -uśmiechnęłam się słabo. I wstałam. Lekarz uczynił to samo mówiąc:
-Do pół godziny będzie pani mogła odebrać wypis.
Pożegnałam się podaniem ręki i skierowałam swoje kroki do mojej sali. Weszłam do niej i zastałam Grześka pochylającego się nad Dominiką, która śmiała się.
-Eeeee... Nie przeszkadzam?
-Co?! Nie! Ja... To... eeee... - odskoczył siatkarz jak poparzony.
-Hahaha, zamek w polarze mi się zaciął i poprosiłam Gregora żeby mi go rozpiął. - śmiała się Domi.
-Spoko, przecież ja nic nie mówię...- uśmiechnęłam się.
-I co tam po badaniach? Wszystko w porządku? - Kosok usilnie próbował zmienić temat.
-Wszystko w porządku poza cholernymi szwami, przez które nie mogę grać trzy tygodnie! -powiedziałam załamanym głosem i opadłam na moje łóżko.
-Aż trzy?! W tym czasie gramy 2 mecze! - wykrzyknęła moja przyjaciółka.
-Ty to potrafisz człowieka pocieszyć. - odrzekłam smutno.
Kosa nie odezwał się nawet słowem. Nic. Milczał jak zaklęty.
Z perspektywy Grzegorza:
Przyszła Dominika, a za nią pięlęgniarz z prowizorycznym łóżkiem. Poinformowała mnie, że w niedługo grają mecz. Poprosiłem, żeby nie mówiła nic Wiktorii. Chciałem jej zrobić niespodziankę. Po chwilii obie dziewczyny już spały, a ja dołączyłem do nich.
Kiedy się obudziłem łóżko ciemnoblondynki było puste. Spojrzałem na drzwi łazienki. Światło w środku zapalone,Domi śpi tu, więc to Wiki. Uff... Po chwili dziewczyna wyłoniła się z łazienki, a ja wszedłem do środka. Umyłem tylko głowę i twarz. Już miałem wychodzić gdy usłyszałem kawałek rozmowy dziewczyn.
- Naprawdę tak bardzo chciałabym grać...Zawiodłam na całej linii trenera, ciebie, siebie, drużynę...
-Ale za to poznałaś swojego największego idola! Dziewczyno! przerwała mi.
-No tak, ale...
-Żadnych ale! Inne dziewczyny dałyby się pokroić za to żeny wpadł na nie taki siatkarz! zobaczysz, że jeszcze będziesz grać na tym parkiecie!
-Co ja bym bez ciebie zrobiła?
-Emmm... Zginęłabyś śmiercią niechybną.
Wyszedłem z łazienki.
-Hej. - przywitałem się z szatynką.
-Witaj milordzie! Zajmuję łazienkę. - powiedziała i ruszyła w kierunku wyżej wymienionego pomieszczenia. Założyłem bluzę i usiadłem na łóżku Dominiki, które stało równolegle do szpitalnego łóżka Wiktorii.
Na nim siedziała ciemnoblondynka w "siadzie skrzyżnym".
Porozmawialiśmy chwilę, aż niespodziewanie padło pytanie 'Dlaczego zostałem?'.
-Wiem, ale głupio bym się czuł nie wiedziąc co się dzieje z osobą, która jest ranna przeze mnie.
-Rozumiem, ale nie musiałeś tutaj spać.
-Chciałem widzieć, jak wychodzisz że szpitala. Tylko wtedy będę wiedział, że na pewno nic ci nie jest.
-Przypomniałaś już sobie wszystko z wczoraj? - zapytałem.
-W sumie tak... tylko nie wiem o czym mówił Kovacević.
-Widzisz... Kiedy leżałaś nieprzytomna to obiecałem ci, że zaproszę cię na... - zacząłem tłumaczyć i zaciąłem się.
-Na spotkanie? - podsunęła.
-No... tak. - uśmiechnąłem się. Kamień spadł mi z serca.- Znalazłabyś dla mnie czas jutro około 19?
Zgodziła się co mnie bardzo ucieszyło. W międzyczasie Domi wyszła z łazienki. Zaproponowałem, że pójdę po lekarza. Wyszedłem z sali i skierowałem swoje kroki do recepcji.
-Przeprszam, gdzie jest doktor Piotrkowski?
-W swoim gabinecie. - odburknęła starsza kobieta.
-A który to?
-221. - odpowiedziała zwięźle.
-A gdzie on jest? - spytałem zdezorientowany. Liczba drzwin w tym szpitalu mnie przerażała.
-Korytarzem w lewo
-Dziękuję.
Zrobiłem kilka kroków i zapukałem do odpowiednich drzwi. Że środka wydobyło się donośne 'Proszę!'.
-Witam, wczoraj...
-A pana poznaję. Wczoraj przyjechał pan z panią Ja... Jaku... nie pamiętam co dalej, ale wiem o którą pacjentkę chodzi. - uśmiechnął się facet za biurkiem. - Coś nie tak?
-Wszystko w porządku, ale chyba nie wypuścicie jej bez badań? - zapytałem.
-Oczywiście, że nie. -zapewnił mnie. -Chodźmy. - wstał i poszliśmy do sali. Wiki chwilę z nim porozmawiała i udała się z lekarzem na badania.
Wyjąłem telefon i napisałem sms-a do Achrema: „Jest na badaniach. Prawdopodobnie wyjdzie za godzinę po badaniach.”
Szybko dostałem odpowiedź. „Ok. Zaprosiłeś ją?”. Uśmiechnąłem się, ten tylko o jednym. „Jesteśmy umówieni na jutrzejszy wieczór.”
„Dobry chłopak :)”. Nasz kapitan traktował całą drużynę jak młodszych braci. Nawet Ignaczaka, mimo że ten jest od niego starszy. Za to Olieg jest bardziej... nie wiem jak mam to nazwać. Normalny?
„Dobry chłopak :)”. Nasz kapitan traktował całą drużynę jak młodszych braci. Nawet Ignaczaka, mimo że ten jest od niego starszy. Za to Olieg jest bardziej... nie wiem jak mam to nazwać. Normalny?
-Z kim tak romansujesz? - z rozmyślań wyrwała mnie Dominika.
-Słucham? -zaskoczyła mnie.
-Słucham? -zaskoczyła mnie.
-Z kim piszesz? Wiesz, nikt nie uśmiecha się do telefonu bez powodu.
-Z kolegą.
-Czy to kolega czy TAKI kolega, o którym ja myślę. - zaczęła się naśmiewać.
-Achrem. - skwitowałem krótko.
-Okeeej. Czyli nie musze się martwić, że Wiki...- przerwała.
-Co Wiki?
-Nie, nie, nic.
-No powiedz.
-Nie! - nie dawała się złamać.
-Proszę.
-Czujesz coś do Wiktorii?
Zaskoczyła mnie, aż mnie zamurowało.
-Tutaj planeta Ziemia, czy Grzegorz Kosok mnie słyszy?
-Jaaa...
-Zadałam pytanie. Tak czy nie? - była stanowcza.
-Czemu o to pytasz? - byłem strasznie ciekawy.
-Przecież widzę jak na nią patrzysz, śledzisz każdy jej ruch, uśmiechasz się kiedy coś powie.- wymieniała.
-Aż tak to widać?
-Kobieca intuicja. - uśmiechnęła się Dominika.
-A czy ona... - ugryzłem się w język.
-A czy inaczej zgodziłaby się na spotkanie?
-Powiedziała ci?
-Ona mi tu tańczyła! - chichrała się. Oczy mi zabłysnęły.
-Nie spieprz tego. Wbrew pozorom jest bardzo wrażliwa. - dodała po chwili. Ja byłem w stanie tylko kiwnąć głową. Czyli ona też... Mam szansę, której nie mogę zmarnować. Znając mnie coś spapram. Dominika zaczęła szarpać się z zamkiem od bluzy.
-Co jest?
-Cholerny zamek sie zaciął! Weź z nim coś zrób! - wściekała się.
-Daj mi to. - pochyliłem się nad nieszczęsnym zamkiem, a dziewczyna zaczęła się śmiać. Nagle drzwi się otworzyły.
-Daj mi to. - pochyliłem się nad nieszczęsnym zamkiem, a dziewczyna zaczęła się śmiać. Nagle drzwi się otworzyły.
-Hmmmm... Nie przeszkadzam? - kiedy ujrzałem Wiktorię, odskoczyłem szybko.
-Co?! Nie! Ja... To... eeee... - zacząłem się usprawiedliwiać co nie wychodziło mi zbyt dobrze.Domi wyjaśniła co robiliśmy, a Wiki opowiedziała o wynikach badań.
Perspektywa Konstantina:
Kiedy pojechałem do hotelu w recepcji stał Aleks i Kooistra.
-Hej jak tam rozmowa z tą całą laską? przywitał mnie Wytze.
-Powiedzieli wam?
-Tak a dokładnie to Zatorski. - poinformował mnie Atanasijević.
-Kiedyś go zabiję. Obiecuję. - przewróciłem oczami.
-Zapewne chcesz iść do pokoju co? - zapytał atakujący.
-No daj klucz .
-Za dużo chcesz. Też idę. Musimy pogadać.
-Najpierw wezmę prysznic. - powiedziałem.
Kiedy byłem w łazience Aleks krzyknął, że ktoś do mnie napisał. Kazałem mu przeczytać tak żebym słyszał.
,,Mecz za 2 dni w Spodku o 18. Zabierz znajomych. Pamiętaj że obiecałeś. Dominika.''
-O tak! - krzyknąłem na cały głos - Idziesz?
-No chyba tak. Co to za dziewczyna?
-Dominika. Poznałem ją na meczu. - powiedziałem wychodząc z łazienki.
-Fajnie. A mam do ciebie pytanie.
-Wal śmiało. - chyba nic nie było w stanie zepsuć mi humoru.
-Zdecydowałeś już? - oprócz tego pytania, którym Aleks mnie męczył odkąd dostałem propozycję gry w polskiej kadrze od Anastasiego.
-Aleks... Dobrze mnie znasz zanim podejmę ostateczną decyzje to zmienię zdanie jeszcze co najmnej 10 razy.
-Wiesz że masz jeszcze tydzień na podjęcie decyzji .
-Co byś zrobił na moim miejscu? - zapytałem.
-Zostałbym w Serbii.
-Nie wiem no...Trudno podjąć decyzje tak z dnia na dzień. - rozmyślałem.
Położyłem się w łóżku i zgasiłem lampkę. Zasnąłem.
**********************************************
Kolejny rozdział dla Was :>
Świetne !. ;>
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie jest nowy!!
http://klaudiavoll.blogspot.com/2013/01/rozdzia-viii.html
pozdrawiam gorąco!! ;3
Dzięki, wpadniemy :)
UsuńZapraszam na mój blog http://love-and-devotion.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJuż go odwiedziłam ^^
Usuńwow, fajne opowiadanie c:
OdpowiedzUsuńtrafiłam tu przypadkiem, a już na wstępie przyznaję Wam dużego plusa - w nagłówku bloga pojawiają się polskie znaki (pisanie np. laczy zamiast łączy strasznie działa mi na nerwy).
drugi plus to pomysł na opowiadanie - mnóstwo jest takich o 1D czy The Wanted, a tu proszę - sport, który tak kocham :D
obserwuję (szkoda, że nie macie tego gadżetu), mogę liczyć na to samo? byłoby miło, czekam na rewanż i nn c:
Też nie rozumiem ludzi, którzy nie piszą polskich znaków w tak ważnej części bloga (przynajmniej dla mnie), którą jest tytuł.
UsuńCieszę się, że Ci się podoba, a na Twoją prośbę dodaję ten gadżet (jakoś go przeoczyłam).
Druga sprawa dziękuję za taki obszerny komentarz, to naprawdę motywuje :D
I już pędzę obserwować Twojego bloga, na pewno jest ciekawy :>