sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział VII, "Przecież widzę jak na nią patrzysz, śledzisz każdy jej ruch..."



Oczami Dominiki:


Po rozmowie z Cupkiem byłam cała w skowronkach. Kiedy potem Wiktoria opieprzyła mnie za przerwanie jej rozmowy z Kosą poszłam załatwić sobie łóżko.
-Dzień dobry. Czy jest możliwość żebym przenocowała tu w sali w której leży Wiktoria Jakubiak?
-Tak oczywiście zostanie tam przyniesione łóżko przeznaczone dla rodzin.
-Dziękuję. - powiedziałam i już chciałam odchodzić gdy pielęgniarka zapytała:
-Pani się nazywa Dominika Czul?
-Tak a o co chodzi?
-Ktoś zostawił dal pani jakiś liścik.- rzekła podając mi karteczkę.
-Dla mnie? - zapytałam zdziwiona
-Tak.
-Dziękuję.
Otworzyłam karteczkę, a tam było napisane  "Czekam na telefon. Mam nadzieje, że go nie zgubiłaś. Konstantin.". Napisałam mu sms-a:
"Mecz za 2 dni w Spodku o 18. Możesz zabrać znajomych.Pamiętaj, że obiecałeś Dominika."
Kiedy znowu weszłam do sali Wiki już spała, a Grzesiek siedział przy jej łóżku.Odezwałam się pierwsza:
-Może przyjedziesz za 2 dni na mecz hmmm? Wiki na pewno się ucieszy.
-O której jest?
-18 w Spodku.
-Postaram się przyjechać ale nie mów nic Wiktorii. Niech to będzie niespodzianka. - poprosił.
Usiadłam na łóżku i napisałam sms do trenera. Mniej więcej o tym, że nie będzie nas jutro na treningu i że Wiktoria nie zagra w najbliższym meczu. Nie musiałam długo czekać aż zadzwoni.
-Halo?
-Dominika. Co się stało? Gdzie jesteście?
-W Częstochowie w szpitalu.
-Co się stało? - pytał wystraszony.
-Wiktoria rozwaliła łuk brwiowy. Długo opowiadać.
-Kiedy wychodzi?
-Jutro koło 14.
-Przyjadę po was.  - zaoferował się.
-Ale trenerze nie trzeba. - protestowałam.
-Nie kłóć się.
-Dobrze dziękuję. - skapitulowałam.
Szybko zasnęłam, byłam naprawdę zmęczona. Kiedy się obudziłam odbyłam krótką rozmowę z Wiktorią. 



Perspektywa Wiktorii:



Obudziłam się. Na rozkładanym 'łóżku' cicho chrapała Dominika, a na krześle spał Grzegorz. Biedna Domi. Jak się obudzi to ją będzie wszystko bolało. A Grzesiek to chyba cały odrętwiały będzie chodził. Właściwie to dlaczego on tu siedzi? Przecież nie musi... Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 7:40. "Jak nie muszę to się szybko budzę." pomyślałam. Z natury byłam śpiochem. Dla mnie dzień zaczynał się o 10. Od wczorajszej wizyty pielęgniarki byłam już wolna od kabelków. Poszłam do toalety. Kiedy zobaczyłam się w lustrze przeraziłam się.
-I tak nie da się nic zrobić. Tylko worek na głowę i za ojczyznę. - powiedziałam cicho do siebie. Poczesałam włosy grzebieniem, który zawsze miałam przy sobie (takie moje dziwactwo) i wyszłam.
-Dzień dobry.- przywitał się siatkarz ziewając.
-Cześć. Zamknij paszczę, bo się boję, że mnie pożresz. - uśmiechnęłam się.
-Przepraszam. Mogę iść już do łazienki?
-Jasne, ja już skończyłam. - po moich słowach Kosa wszedł do łazienki. Zaczęłam budzić Dominikę. Usiadła na prowizorycznym łóżku i przeciągnęła się.
-Jak się spało? - zapytałam żeby jakoś zacząć rozmowę.
-Ujdzie... nie no, masakra. Nie będziemy się oszukiwać. - wyszczerzyła się.
-Przepraszam za wczoraj. Nie chciałam, to znaczy... no... nie tak... bo... Byłam rozdrażniona, bolała mnie głowa. Nie chciałam cię opieprzać. - spuściłam głowę.
-Spoko, już się nie gniewam, chociaż nie ukrywam, że byłam wczoraj trochę wkurzona.
-Dzięki! I jeszcze raz przepraszam. - rzuciłam się jej na szyję.
-Weź, bo mnie udusisz! - moja przyjaciółka zaczęła się śmiać. -Ale muszę ci wymyślić jakąś karę...
-Karą jest dla mnie to, że nie mogę grać na naszym najbliższym meczu. - przewróciłam oczami. - Tak się przygotowywałam do tego przygotowywałam. W końcu pierwszy raz miałam grać w Spodku. Na tym samym parkiecie, na którym polska reprezentacja wygrała z Brazylią... Jestem wściekła.
-Life is brutal and full of zasadzkas - zaczęła się chichrać Dominika.
-Chyba full of kopas w dupas. - puściłam jej oczko.
-Ta wersja też dobra.
Westchnęłam. - Naprawdę tak bardzo chciałabym grać...Zawiodłam na całej linii trenera, ciebie, siebie, drużynę...
-Ale za to poznałaś swojego największego idola! Dziewczyno!  przerwała mi.
-No tak, ale...
-Żadnych ale! Inne dziewczyny dałyby się pokroić za to żeny wpadł na nie taki siatkarz! zobaczysz, że jeszcze będziesz grać na tym parkiecie!
-Co ja bym bez ciebie zrobiła?
-Emmm... Zginęłabyś śmiercią niechybną.
Grzesiek wyszedł z łazienki z mokrą głową i... bez koszulki! Zahipnotyzowana nie reagowałam na kuksańce, które dostawałam od Dominiki.
-Żyjesz? - zapytała mnie.
-Tak, tak... Przepraszam.
-No to ja się idę ogarnąć i zostawiam was samych... - zniknęła za drzwiami łazienki. Siatkarz założył bluzę.
-Czy ona coś sugerowała? - zapytał mnie po chwili.
-Nie przejmuj się nią. Jest głupia! - ostatnie słowa wypowiedziałam głośno uśmiechając się.
-Słyszałam to! - krzyknęła moja przyjaciółka z łazienki.
-Miałaś słyszeć. - zaśmiałam się, a do mnie dołączył Kosa.
Usłyszeliśmy w łazience szum wody. Ten czyścioch pewnie wziął ze sobą szczoteczkę do zębów. Ona chyba jasnowidzem jest...
-Wyspałeś się na tym krześle? - zapytałam Kosoka.
-Nie bardzo, ale bywało gorzej. W każdym razie to krzesło było wygodniejsze niż lotniskowe metalowe siedzenia. - uśmiechnął się.
-Przepraszam, że pytam, ale tak właściwie to... - zacięłam się. Nie zapytam go wprost czy coś do mnie czuje! Dokończyłam po chwili- Nie musiałeś tu z nami przychodzić.
-Wiem, ale głupio bym się czuł nie wiedząc co się dzieje z osobą, która jest ranna przeze mnie.
-Rozumiem, ale nie musiałeś tutaj spać.
-Chciałem widzieć, jak wychodzisz że szpitala. Tylko wtedy będę wiedział, że na pewno nic ci nie jest.
Kiwnęłam głową. Czy to co wczoraj mówił było prawdą? Nie mam zielonego pojęcia.
-Przypomniałaś już sobie wszystko z wczoraj? - zapytał niespodziewanie.
-W sumie tak... tylko nie wiem o czym mówił Kovacević. - wzruszyłam ramionami.
-Widzisz... Kiedy leżałaś nieprzytomna to obiecałem ci, że zaproszę cię na... - zatrzymał się.
-Na spotkanie? - pomogłam mu.
-No... tak. - wyszczerzył się. - Znalazłabyś dla mnie czas jutro około 19?
-Jasne. Akurat jutro nie mam zajęć. - pokazałam rząd zębów. Chciałam mu odtańczyć taniec radości, ale na szczęście się powstrzymałam. Poprosił mnie o numer telefonu, więc podałam mu go. Po kilku chwilach Dominika wyszła z łazienki.
-Ja pójdę po lekarza. - zaoferował się siatkarz.
Zgodziłyśmy się obie. Kiedy tylko Grzegorz opuścił salę zrobiłam to co chciałam wcześniej zrobić, czyli taniec radości! Przyjaciółka popatrzyła na mnie jak na wariatkę i zaczęła się śmiać.
-Aaaaaa! ON zaprosił MNIE na randkę! - poinformowałam ją.
-Ulala...Kiedy?
-Jutro wieczorem.
-A to spoko. Zajmę się sobą. - puściła mi oczko.
-Wiesz jak się cieszę?
-Jak? - chciała mnie podenerwować, ale miałam zbyt dobry humor.
-Cholernie się cieszę! Tak się cieszę, że mogę szpinak jak Nono wciągać!
-O fuuuuj, aż tak? - skrzywiła się Domi. - Błagam cię wymyślaj inne porównania.
-Sorki. - obie nienawidziłyśmy szpinaku jak chyba większość ludzi.
Grzegorz wszedł do sali z lekarzem.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. - również się przywitałam.
-Jak się pani czuje?
-Lepiej niż wczoraj, ale głowa dalej boli. Będę mogła dzisiaj wyjść?
-Na razie wszystko wskazuje, że tak, lecz więcej informacji będę mógł udzielić po kilku badaniach.
-Kiedy?
-Jeśli pani chce możemy zacząć od razu. Nie mam innych pacjentów. - facet w białym fartuchu uśmiechnął się.
-Dobrze, bo chciałabym mieć to jak najszybciej za sobą.
Poszliśmy do jakiegoś gabinetu. Lekarz zrobił podstawowe badania, pielęgniarka pobrała mi krew, a potem poszliśmy na badanie tomografem. Wjechałam do ogromnej tuby. Po upływie kilku minut było już po wszystkim. 


-Nie widzę żadnych przeciwwskazań aby pani wyszła. Będzie pani tylko musiała za 2 tygodnie wstawić na zdjęcie szwów. - poinformował mnie doktor.
-Tylko, że ja mieszkam w Katowicach...
-Żeby pani nie musiała jeździć to ja wypiszę pani to... - rzekł podając mi świtek papieru.
-Dziękuję, a doktorze, kiedy ja... Kiedy będę mogła wrócić do treningów? - strasznie się bałam tego pytania, chciałam grać natychmiast. Mam nadzieję, że nie będę musiała pauzować zbyt długo.
-Trzy tygodnie. Od dnia dzisiejszego.
-A nie mogę wcześniej? - zapytałam z nadzieją w głosie.
-Dwa tygodnie do zdjęcia szwów, a i potem jeszcze conajmniej tydzień należałoby odpocząć.
-Trudno, dziękuje. -uśmiechnęłam się słabo. I wstałam. Lekarz uczynił to samo mówiąc:
-Do pół godziny będzie pani mogła odebrać wypis.
Pożegnałam się podaniem ręki i skierowałam swoje kroki do mojej sali. Weszłam do niej i zastałam Grześka pochylającego się nad Dominiką, która śmiała się.
-Eeeee... Nie przeszkadzam?
-Co?! Nie! Ja... To... eeee... - odskoczył siatkarz jak poparzony.
-Hahaha, zamek w polarze mi się zaciął i poprosiłam Gregora żeby mi go rozpiął. - śmiała się Domi.
-Spoko, przecież ja nic nie mówię...- uśmiechnęłam się.
-I co tam po badaniach? Wszystko w porządku? - Kosok usilnie próbował zmienić temat.
-Wszystko w porządku poza cholernymi szwami, przez które nie mogę grać trzy tygodnie! -powiedziałam załamanym głosem i opadłam na moje łóżko.
-Aż trzy?! W tym czasie gramy 2 mecze! - wykrzyknęła moja przyjaciółka.
-Ty to potrafisz człowieka pocieszyć. - odrzekłam smutno.
Kosa nie odezwał się nawet słowem. Nic. Milczał jak zaklęty.



Z  perspektywy Grzegorza:



Przyszła Dominika, a za nią pięlęgniarz z prowizorycznym łóżkiem. Poinformowała mnie, że w niedługo grają mecz. Poprosiłem, żeby nie mówiła nic Wiktorii. Chciałem jej zrobić niespodziankę. Po chwilii obie dziewczyny już spały, a ja dołączyłem do nich.
Kiedy się obudziłem łóżko ciemnoblondynki było puste. Spojrzałem na drzwi łazienki. Światło w środku zapalone,Domi śpi tu, więc to Wiki. Uff... Po chwili dziewczyna wyłoniła się z łazienki, a ja wszedłem do środka. Umyłem tylko głowę i twarz. Już miałem wychodzić gdy usłyszałem kawałek rozmowy dziewczyn.
- Naprawdę tak bardzo chciałabym grać...Zawiodłam na całej linii trenera, ciebie, siebie, drużynę...
-Ale za to poznałaś swojego największego idola! Dziewczyno!  przerwała mi.
-No tak, ale...
-Żadnych ale! Inne dziewczyny dałyby się pokroić za to żeny wpadł na nie taki siatkarz! zobaczysz, że jeszcze będziesz grać na tym parkiecie!
-Co ja bym bez ciebie zrobiła?
-Emmm... Zginęłabyś śmiercią niechybną.
Wyszedłem z łazienki.
-Hej. - przywitałem się z szatynką.
-Witaj milordzie! Zajmuję łazienkę. - powiedziała i ruszyła w kierunku wyżej wymienionego pomieszczenia. Założyłem bluzę i usiadłem na łóżku Dominiki, które stało równolegle do szpitalnego łóżka Wiktorii.
Na nim siedziała ciemnoblondynka w "siadzie skrzyżnym".
Porozmawialiśmy chwilę, aż niespodziewanie padło pytanie 'Dlaczego zostałem?'.
-Wiem, ale głupio bym się czuł nie wiedziąc co się dzieje z osobą, która jest ranna przeze mnie.
-Rozumiem, ale nie musiałeś tutaj spać.
-Chciałem widzieć, jak wychodzisz że szpitala. Tylko wtedy będę wiedział, że na pewno nic ci nie jest.
-Przypomniałaś już sobie wszystko z wczoraj? - zapytałem.
-W sumie tak... tylko nie wiem o czym mówił Kovacević.
-Widzisz... Kiedy leżałaś nieprzytomna to obiecałem ci, że zaproszę cię na... - zacząłem tłumaczyć i zaciąłem się.
-Na spotkanie? - podsunęła.
-No... tak. - uśmiechnąłem się. Kamień spadł mi z serca.- Znalazłabyś dla mnie czas jutro około 19?
Zgodziła się co mnie bardzo ucieszyło. W międzyczasie Domi wyszła z łazienki. Zaproponowałem, że pójdę po lekarza. Wyszedłem z sali i skierowałem swoje kroki do recepcji.
-Przeprszam, gdzie jest doktor Piotrkowski?
-W swoim gabinecie. - odburknęła starsza kobieta.
-A który to?
-221. - odpowiedziała zwięźle.
-A gdzie on jest? - spytałem zdezorientowany. Liczba drzwin w tym szpitalu mnie przerażała.
-Korytarzem w lewo
-Dziękuję.
Zrobiłem kilka kroków i zapukałem do odpowiednich drzwi. Że środka wydobyło się donośne 'Proszę!'.
-Witam, wczoraj...
-A pana poznaję. Wczoraj przyjechał pan z panią Ja... Jaku... nie pamiętam co dalej, ale wiem o którą pacjentkę chodzi. - uśmiechnął się facet za biurkiem. - Coś nie tak?
-Wszystko w porządku, ale chyba nie wypuścicie jej bez badań? - zapytałem.
-Oczywiście, że nie. -zapewnił mnie. -Chodźmy. - wstał i poszliśmy do sali. Wiki chwilę z nim porozmawiała i udała się z lekarzem na badania.
Wyjąłem telefon i napisałem sms-a do Achrema: „Jest na badaniach. Prawdopodobnie wyjdzie za godzinę po badaniach.”
Szybko dostałem odpowiedź. „Ok. Zaprosiłeś ją?”. Uśmiechnąłem się, ten tylko o jednym. „Jesteśmy umówieni na jutrzejszy wieczór.”
„Dobry chłopak :)”. Nasz kapitan traktował całą drużynę jak młodszych braci. Nawet Ignaczaka, mimo że ten jest od niego starszy. Za to Olieg jest bardziej... nie wiem jak mam to nazwać. Normalny?
-Z kim tak romansujesz? - z rozmyślań wyrwała mnie Dominika.
-Słucham? -zaskoczyła mnie.
-Z kim piszesz? Wiesz, nikt nie uśmiecha się do telefonu bez powodu.
-Z kolegą.
-Czy to kolega czy TAKI kolega, o którym ja myślę. - zaczęła się naśmiewać.
-Achrem. - skwitowałem krótko.
-Okeeej. Czyli nie musze się martwić, że Wiki...- przerwała.
-Co Wiki?
-Nie, nie, nic.
-No powiedz.
-Nie! -  nie dawała się złamać.
-Proszę.
-Czujesz coś do Wiktorii?
Zaskoczyła mnie, aż mnie zamurowało.
-Tutaj planeta Ziemia, czy Grzegorz Kosok mnie słyszy?
-Jaaa...
-Zadałam pytanie. Tak czy nie? - była stanowcza.
-Czemu o to pytasz? - byłem strasznie ciekawy.
-Przecież widzę jak na nią patrzysz, śledzisz każdy jej ruch, uśmiechasz się kiedy coś powie.- wymieniała.
-Aż tak to widać?
-Kobieca intuicja. - uśmiechnęła się Dominika.
-A czy ona... - ugryzłem się w język.
-A czy inaczej zgodziłaby się na spotkanie?
-Powiedziała ci?
-Ona mi tu tańczyła! - chichrała się. Oczy mi zabłysnęły.
-Nie spieprz tego. Wbrew pozorom jest bardzo wrażliwa. - dodała po chwili. Ja byłem w stanie tylko kiwnąć głową. Czyli ona też... Mam szansę, której nie mogę zmarnować.  Znając mnie coś spapram. Dominika zaczęła szarpać się z zamkiem od bluzy.
-Co jest?
-Cholerny zamek sie zaciął! Weź z nim coś zrób! - wściekała się.
-Daj mi to. - pochyliłem się nad nieszczęsnym zamkiem, a dziewczyna zaczęła się śmiać. Nagle drzwi się otworzyły.
-Hmmmm... Nie przeszkadzam? - kiedy ujrzałem Wiktorię, odskoczyłem szybko.
-Co?! Nie! Ja... To... eeee... - zacząłem się usprawiedliwiać co nie wychodziło mi zbyt dobrze.
Domi wyjaśniła co robiliśmy, a Wiki opowiedziała o wynikach badań.


Perspektywa Konstantina:



Kiedy pojechałem do hotelu w recepcji stał Aleks i Kooistra.
-Hej jak tam rozmowa z tą całą laską? przywitał mnie Wytze.
-Powiedzieli wam?
-Tak a dokładnie to Zatorski. - poinformował mnie Atanasijević.
-Kiedyś go zabiję. Obiecuję. - przewróciłem oczami.
-Zapewne chcesz iść do pokoju co? - zapytał atakujący.
-No daj klucz .
-Za dużo chcesz. Też idę. Musimy pogadać.
-Najpierw wezmę prysznic. - powiedziałem.
Kiedy byłem w łazience Aleks krzyknął, że ktoś do mnie napisał. Kazałem mu przeczytać tak żebym słyszał.
,,Mecz za 2 dni w Spodku o 18. Zabierz znajomych. Pamiętaj że obiecałeś. Dominika.''
-O tak! - krzyknąłem na cały głos - Idziesz? 
-No chyba tak. Co to za dziewczyna?
-Dominika. Poznałem ją na meczu. - powiedziałem wychodząc z łazienki.
-Fajnie. A mam do ciebie pytanie. 
-Wal śmiało. - chyba nic nie było w stanie zepsuć mi humoru.
-Zdecydowałeś już? - oprócz tego pytania, którym Aleks mnie męczył odkąd dostałem propozycję gry w polskiej kadrze od Anastasiego.
-Aleks... Dobrze mnie znasz  zanim podejmę ostateczną decyzje  to zmienię zdanie jeszcze co najmnej 10 razy.
-Wiesz że masz jeszcze tydzień na podjęcie decyzji .
-Co byś zrobił na moim miejscu? - zapytałem.
-Zostałbym w Serbii.
-Nie wiem no...Trudno podjąć decyzje tak z dnia na dzień. - rozmyślałem.
Położyłem się w łóżku i zgasiłem lampkę. Zasnąłem.

**********************************************

Kolejny rozdział dla Was :> 

Prosimy o komentarze tutaj lub na 
facebooku

Dziękujemy za 3000 wyświetleń 



6 komentarzy:

  1. Świetne !. ;>
    Zapraszam do siebie jest nowy!!
    http://klaudiavoll.blogspot.com/2013/01/rozdzia-viii.html
    pozdrawiam gorąco!! ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na mój blog http://love-and-devotion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. wow, fajne opowiadanie c:
    trafiłam tu przypadkiem, a już na wstępie przyznaję Wam dużego plusa - w nagłówku bloga pojawiają się polskie znaki (pisanie np. laczy zamiast łączy strasznie działa mi na nerwy).
    drugi plus to pomysł na opowiadanie - mnóstwo jest takich o 1D czy The Wanted, a tu proszę - sport, który tak kocham :D
    obserwuję (szkoda, że nie macie tego gadżetu), mogę liczyć na to samo? byłoby miło, czekam na rewanż i nn c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie rozumiem ludzi, którzy nie piszą polskich znaków w tak ważnej części bloga (przynajmniej dla mnie), którą jest tytuł.
      Cieszę się, że Ci się podoba, a na Twoją prośbę dodaję ten gadżet (jakoś go przeoczyłam).
      Druga sprawa dziękuję za taki obszerny komentarz, to naprawdę motywuje :D
      I już pędzę obserwować Twojego bloga, na pewno jest ciekawy :>

      Usuń